Zofia Dzieniszewska - zapiski
Na wstêpie- je¶li to opowiadanie nie jest zdatne do patrzenia na nie oczami to proszê o informacjê i wtedy obiecujê, ¿e ju¿ nigdy nie wklejê na forum czego¶ równie beznadziejnego ;P Sama stwierdziæ nie mogê czy siê do czegokolwiek nadaje- czyta³am to ju¿ wcze¶niej 1000 razy przy okazji poprawek, wiêc nie ma co my¶leæ o obiektywnej opinii ;]
Za wszelkie b³êdy z góry przepraszam :}
Zanim otworzy³em oczy, czu³em, ¿e ¶wiat bêdzie mi ca³y dzieñ lata³ ko³o ty³ka. Nie wiem czemu, ale takie zjawisko przytrafia³o mi siê coraz czê¶ciej i z czasem nawet zacz±³em siê zastanawiaæ jak je okre¶liæ i rozpoznaæ. Po paru miesi±cach zauwa¿y³em, ¿e mój mózg zaczyna inaczej dzia³aæ pod wp³ywem nadmiernego spo¿ywania ró¿owych landrynek, które podoba³o mi siê je¶æ zazwyczaj w ilo¶ciach hurtowych. Przynajmniej pobliski sklep mia³ ze mnie jaki¶ po¿ytek… Co do cukierków to zawsze po ich zjedzeniu mia³em ciê¿kawe noce. Czu³em siê, jakby mi co¶ wy¿era³o ¿o³±dek. Nie wiem co do nich dodaj±… albo poprawka- co Lennon mi do nich dosypuje, ale po paru godzinach dos³ownie zdycha³em i bola³y mnie nawet uszy. Ostatniego razu John stwierdzi³, ¿e „stêkaj±c” tak po nocy nie tylko nie dajê nikomu siê wyspaæ, ale tak¿e pokazujê, ¿e jestem jakim¶ niewy¿ytym Aborygenem i powinienem znale¼æ sobie wreszcie dziewczynê. Ja nie wiem dlaczego u niego wszystko sprowadza siê tylko do jednego tematu. Przecie¿ zawsze by³em z nich wszystkich najbardziej uporz±dkowany, a po tych landrynkach po prostu nie mog³em nie okazywaæ jak bardzo niemi³osierne spotka³y mnie cierpienia. Oczywi¶cie nie mog³em liczyæ na niczyje pocieszenie. Taki mój nieszczêsny ¿ywot. Wracaj±c do ranka. Otworzy³em wreszcie prawe oko, ale lewe nie by³o pos³uszne. Czu³em tylko opór i stwierdzi³em, ¿e mam co¶ do niego przyklejone. Wsta³em i od razu wygleba³em siê na pierwszym lepszym syfie, który wala³ siê pod nogami od przesz³o dwóch tygodni. A bo mi siê niby chce go sprz±taæ… Podszed³em do lustra i po chwili zdziwienia dosz³o do mnie, ¿e do lewej powieki oka mam przylepion± gumê do ¿ucia. Pomy¶la³em- „Nikt nie wie co przyniesie nowy dzieñ” i z chêci± ubicia Lennona jak wieprza, którego z reszt± bardzo mi przypomina³ pobieg³em w kierunku schodów. Z do³u dochodzi³y dziwne d¼wiêki bynajmniej nieprzypominaj±ce pospolitej rozmowy przy ¶niadaniu, ale polowania na mamuta, które w naszym domu odbywa³o siê nad wyraz czêsto, a ofiar± zawsze zostawa³ Paul- có¿ taki los…
-Ty skoñczenie wylinia³y z komórek mózgowych debilu! Gdzie s± moje bokserki?!
- Po prostu chc±c siê nimi zaopiekowaæ stwierdzi³em, ¿e lepiej im bêdzie w miejscu bardziej przystosowanym do nich ni¿ twoja jak¿e wy¶mierd³ana szafa!
- No jasne! Ty i opieka nad cudzymi gaciami… Co z nimi zrobi³e¶?!
John z min± niewini±tka trzepocz±cego s³odko rzêsami w niezbyt równym tempie powiedzia³:
- Yhmmm… Wiêc to by³o tak: Poszed³em na górê, bo strasznie mi siê nudzi³o i szukaj±c inspiracji do jakiego¶ ciekawego zajêcia postanowi³em zagl±dn±æ do twojego syfiastego pokoju…
-Co? Przecie¿ zamykam go na klucz!
-No przecie¿ g³upi nie jestem! Zaskoczê ciê- dowiedzia³em siê, ¿e s± zamkniête zaraz po tym jak nacisn±³em klamkê! Niesamowite, co? Wracaj±c do historii: Krótko zastanawia³em siê nad tym gdzie móg³ byæ klucz. Z racji tego, ¿e jeste¶ taki g³upi postanowi³em poszukaæ w najbardziej banalnym miejscu, a wiêc uda³em siê na dó³. Otworzy³em drzwi wej¶ciowe i zagl±dn±³em pod wycieraczkê. Moim oczom ukaza³y siê dwa klucze. Nie s±dzi³em, ¿e Ringo te¿ mo¿e byæ tak niedorozwiniêty jak ty, ale on przynajmniej nie doczepia³ plakietki z napisem „Klucz do pokoju Ringo” tak jak ty podpisa³e¶ swój kluczyk, ¿eby¶ czasem nie zapomnia³, ¿e nale¿y do ciebie. Podnios³em go, a drugi zostawi³em pod drzwiami ju¿ obmy¶laj±c kolejne w³amanie w najbli¿szym czasie, bo ostatnio bardzo zainteresowa³em siê wytrzyma³o¶ci± naszej ukochanej perkusji w razie, gdyby nasz ma³y Richard za mocno uderzy³ pa³eczk±. My¶lê, ¿e bêdzie musia³a przej¶æ test wytrzyma³o¶ci…
- O nie! Wiem, ¿e by¶ siê nie odwa¿y³! Ale w sumie pozory myl±…
Ringo zaraz zerwa³ siê z krzes³a i wybieg³ na zewn±trz w poszukiwaniu klucza.
- Nie ma go! Gdzie go masz? Gadaj w tej chwili!
- Wisi.
-Gdzie wisi?!
-Na s³upie telefonicznym, a gdzie¿by indziej? -doda³ ze z³o¶liwym u¶mieszkiem Lennon.
-Nieee, tylko nie to! A jak ¿e¶ tam wlaz³?
-Wieeesz, gdzie diabe³ nie mo¿e tam Johna po¶le. Nie znasz tego?
-Brak mi s³ów. A propos diab³a- w³a¶nie go opuszczam.
Starr wsta³, za³o¿y³ p³aszcz i z grobow± min± wyszed³ z domu.
- Przegi±³e¶! Teraz to ju¿ dwóch poszkodowanych, a ja nadal nie wiem co robi³e¶ u mnie w pokoju!
-Poprawa Paul, teraz to ju¿ trzech poszkodowanych.
Po tych kilku minutach nas³uchiwania wszed³em do kuchni, aby wreszcie zar¿n±æ to co trzeba.
-Na lukrowy p±czek! Co ty masz na twarzy?!
Nie mia³em czasu na odpowiadanie McCartneyowi.
-Lennon, czy mogê wiedzieæ, kto przyklei³ mi to do oka ówcze¶nie intensywnie prze¿uwaj±c, s±dz±c po lepko¶ci mimo tych 8 godzin mojego snu?
-No co? Znowu na mnie? Tym razem to nie ja tylko ty sam!
-Jaaaaa? My¶lisz, ¿e moim ¿yciowym pragnieniem by³o przylepienie sobie tego maziugowatego gluta do twarzy?!
- No widzisz? Wreszcie doceni³e¶ miarê swoich ambicji!
Patrz±c na te szczerz±ce siê w u¶miechu zêbiska chcia³o mi siê rzygaæ, pozosta³a tylko kwestia, w któr± stronê, choæ pomy¶la³em, ¿e lepiej bêdzie zostawiæ to na punkt kulminacyjny naszej k³ótni.
-Nawet nie wiesz z jakim zamiarem budzi³em siê dzisiejszego ranka! Ostatnie pytanie: wolisz, ¿ebym ciê ucharata³ tym no¿yskiem przed czy po ¶niadaniu?
Aby podkre¶liæ miarê swoich s³ów podszed³em do szuflady, z której wyci±gn±³em b³yszcz±cy tasak- zawsze odk³ada³em go z my¶l± o wyj±tkowej okazji. Maj±c go w rêce zacz±³em powoli siê zbli¿aæ do tego ¶mierdz±cego karalucha przy okazji robi±c najgro¼niejsz± z moich min. Czu³em, ¿e to przesta³y byæ ¿arty. Naprawdê chcia³em ul¿yæ sobie cierpieñ w ca³ym dalszym ¿yciu, a przeszkod± by³ ju¿ tylko ten jeden cz³owiek.
-Malutki, nie rób mi krzywdy. Ja naprawdê ci tego nie przyklei³em! Co prawda siedzia³em w nocy przy twoim ³ó¿ku, ale w zupe³nie innym celu!
-Jakim do cholery celu?
- Nie mog³em spaæ, bo zza ¶ciany dochodzi³y dziwne mla¶niêcia. Nie wiedzia³em co to, wiêc wszed³em do twojego pokoju, aby to sprawdziæ, a tam proszê! Harrison, który dosta³ ¶linotoku! Wiesz jak to obrzydliwe wygl±da³o?! Ba³em siê tylko, ¿e w najbli¿szym czasie to ja bêdê musia³ praæ twoj± po¶ciel! Ju¿ chcia³em dzwoniæ na pogotowie, bo my¶la³em, ¿e masz w¶ciekliznê! I to po tej ostatniej walce z Paulem, a wiadomo, ¿e od niego to ró¿ne ¶wiñstwa mo¿na z³apaæ…
-Powtarzam, nie przeginaj John…
-Cicho Paul! Ja i ¶linotok?! Lepiej przyznaj siê, ¿e tamtej nocy znów co¶ wci±ga³e¶, zanim ci tym cudeñkiem w mojej rêce podetnê ¿y³ki!
- No w³a¶nie wtedy wyj±tkowo nic nie bra³em, dlatego siê tak przerazi³em na ten widok! Przyznam, ¿e mia³em ogromn± chêæ przygl±dn±æ siê temu zjawisku lepiej, dlatego wzi±³em latarkê i po¶wieci³em ci w paszczê, która by³a napakowana gum± do ¿ucia. Wszystko siê wyja¶ni³o! Tyle, ¿e ty wtedy zacz±³e¶ dziwnie mruczeæ, dlatego wola³em zwiewaæ, ale jestem pewien, ¿e ja ci w gêbie nie grzeba³em, ¿ebym mia³ potem to lepi±ce ustrojstwo przylepiaæ ci do oka!
Wtedy on rzuci³ siê do moich stóp i zacz±³ mnie po nich ca³owaæ, wyj±c, ¿ebym go nie zarzyna³ tak szybko, a mi zrobi³o siê go ¿al. Po chwili ca³± kuchniê wype³ni³ d¼wiêk burczenia w brzuchu. Najgorsze w tej chorej sytuacji by³o to, ¿e chodzi³o o mój. John szybko zerwa³ siê z pod³ogi i w pe³nym u¶miechu zapyta³:
- Czy nasz George jest g³odny?
Mia³em do¶æ jego twarzy. Patrz±c na ni± naprawdê nie chcia³o mi siê ¿yæ. Pomy¶la³em, ¿e w sumie to nie jego wina, ¿e przed laty dozna³ jakiego¶ ubytku na umy¶le zapewne w wyniku ciê¿kich prze¿yæ we wczesnej m³odo¶ci. A bo to ma³o nam opowiada³ o spaniach pod mostem w ramach rozrywki, strza³ach z procy w przeciwn± stronê ni¿ trzeba albo spêdzaniu dni na uwi±zie przy kaloryferze, bo siê go rodzina przy go¶ciach wstydzi³a? W sumie to biedny cz³owiek i trzeba mu okazaæ wyrozumia³o¶æ. Chc±c pokazaæ swoj± mi³osierno¶æ stara³em siê jak najgrzeczniej odpowiedzieæ, aby go czasem nie uraziæ:
-Wiesz co? Sraj siê John.
-Czyli g³odny.
Znowu ten parszywy u¶mieszek…
-Siadaj do sto³u kochaniutki, zaraz ciocia zrobi pyszne ¶niadanko!
-Daruj sobie…
W tej chwili zwróci³em uwagê na minê Paula, która przedstawia³a wszystko i nic, choæ w jego wydaniu to chyba wyra¿a³o „Bo¿e, czy jest na tym ¶wiecie wiêksze stê¿enie debilizmu ni¿ w tym domu?” Nie dziwi³em mu siê, a jednocze¶nie chcia³em odpowiedzieæ, ¿e nie ma nigdzie wiêkszego, choæ mo¿e lepiej by³o ju¿ nie do³owaæ do granic przyjaciela…
Po dziesiêciu minutach krz±taniny John podstawi³ mi pod nos miskê z jak±¶ zielonkaw± mazi±, w której p³ywa³o co¶ na miarê jakiego¶ po³±czenia ¿uka z ¿ab±, ale wola³em dok³adnie nie wypytywaæ co to by³o. ¦mierdzia³a koñskimi kopytami i star± ropuch±. Mo¿e kto¶ siê zastanowi gdzie w±cha³em takie rarytasy, ale mieszkaj±c z Johnem Lennonem i maj±c styczno¶æ z jego skarpetkami mo¿na siê wielu ciekawych rzeczy o ¶wiecie dowiedzieæ. Nikt nie wie jak bardzo to poszerzy³o moje horyzonty.
- Jedz albo zaraz znajdzie siê to nie tam, gdzie by¶ sobie tego ¿yczy³.
-Czyli koniec dnia ¿yczliwo¶ci…
- Nie chcesz? A co to jest, bo mo¿e bym siê skusi³?
-Paul, je¶li lubisz odkrywaæ nowe smaki to proszê bardzo, ja chyba zrezygnujê dla tradycyjnego ¶niadania…
Po tych s³owach podszed³em do szafki. Otworzy³em j± i z mrocznych czelu¶ci wyci±gn±³em paczkê ¿ó³tych landrynek. Problem by³ w tym, ¿e najbardziej gustujê w ró¿owych. Nie zastanawiaj±c siê d³ugo rozerwa³em opakowanie i ca³± zawarto¶æ wsypa³em do buzi, bo brakowa³o mi si³, aby nosiæ takie ciê¿ary po kieszeniach. Jeden z cukierków upad³ na pod³ogê. Paul wykorzysta³ okazjê i w ci±gu sekundy rzuci³ siê na ziemiê, aby niczym odkurzacz poch³on±æ ¿ó³ty s³odycz. Zawsze zastanawia³em siê nad tym, ile móg³by po¶wiêciæ dla jedzenia. Mnie pewnie by sprzeda³ bez oporu z Johnem i Ringo w pakiecie, bo ich zje¶æ nie mo¿e, chocia¿ kto wie? Ciekawe czy bas by te¿ wymieni³ na marn± paczkê czekoladek… Miêdzy po³ykaniem 8, a 9 landrynki przypomnia³em sobie o gumie do ¿ucia, która nadal by³a przyklejona do mojego oka. Chyba trzeba by³o siê ni± wreszcie zaj±æ. Podszed³em do lustra i dostrzeg³em, ¿e ju¿ trochê wysch³a. Poci±gn±³em raz, poci±gn±³em dwa, ale mocno przywar³a do skóry. Z³apa³em obiema rêkami i poci±gn±³em tak, ¿e a¿ ledwo usta³em z bólu. Popatrzy³em na ten oderwany glut i zauwa¿y³em, ¿e zosta³y w nim moje rzêsy. Zerkn±³em znów w lustro i dostrzeg³em, ¿e na powiece pozosta³a ich mizerna kêpka. Przez chwilê siê zl±k³em, ale w koñcu od czego s± sztuczne. Przecie¿ Paul ma ich pe³no w szufladzie. Mia³em nikomu nigdy o tym nie mówiæ, bo jakby siê John dowiedzia³…
Usiad³em na kanapie. Spogl±da³em na tych dwóch tumanów i stara³em siê wyci±gn±æ jakie¶ sensowne wnioski. John chyba uprawia³ jogê z nog± od kuchennego sto³u, a Paul le¿a³ na pod³odze i polowa³. Szuka³ pod szafkami jakiej¶ zwierzyny lub czegokolwiek co da³o siê zje¶æ. Stwierdzi³em, ¿e s± strasznymi debilami i tylko ja jeszcze nie odstajê od reszty ¶wiata. Jako jedyny cechujê siê jak±kolwiek inteligencj± i chcê byæ tego ¶wiadomy w chwili, gdy bêdê umiera³ przez którego¶ z nich. Nigdy nie wiadomo co nadejdzie, ale ¿yj±c z nimi wiem, ¿e rych³a ¶mieræ.
Chc±c pobyæ w jakim¶ wysoko inteligentnym towarzystwie, a mianowicie ze sob± samym postanowi³em poszukaæ jakiego¶ niecywilizowanego miejsca. Podszed³em do wieszaka i ju¿ zak³ada³em p³aszcz, kiedy Paul rykn±³:
-John, czy raczysz mi wreszcie z ³aski swojej powiedzieæ gdzie s± moje majtki ?!
- A co ja? WRÓZKA JESTE?
-George, a ty mo¿e wiesz gdzie s± moje cholerne gacie?!
-Nie, a kto to taki?
I wyszed³em chc±c unikn±æ kolejnej sprzeczki. Wystraszy³em siê, ¿e który¶ z tych psychicznych kolesi móg³by mnie powstrzymaæ, dlatego zacz±³em biec ile si³ w nogach. Oczywi¶cie nie oby³o siê bez po¶cigu fanek, gdy tylko pojawi³em siê w centrum. Wst±pi³em do pierwszego lepszego lumpexu i kupi³em jakie¶ stare, za du¿e o trzy rozmiary palto i kapelusz o nieokre¶lonym kszta³cie. Rozgl±daj±c siê po sklepie stwierdzi³em, ¿e to by by³o idealne miejsce na Johnowe zakupy, to co¶ w jego stylu, super ciuchy specjalnie dla niego. Trzeba mu kiedy¶ powiedzieæ.
Wyszed³em zadowolony, bo nikt mnie ju¿ chyba nie rozpozna³, ale w razie w±tpliwo¶ci wola³em wymy¶leæ co¶ jeszcze. Po chwili zacz±³em udawaæ ob³±kanego. Kula³em, obija³em siê o ¶ciany budynków i wpada³em na przypadkowych przechodniów robi±c przy tym wykrzywion± minê skoñczonego durnia. W sumie zabawnie musia³em przy tym wygl±daæ. Nareszcie by³em ekstrawagancki, a do tego zyska³em stuprocentow± pewno¶æ, ¿e ju¿ nawet w³asna matka mnie nie pozna. W poszukiwaniu samotni, b±d¼ w zale¿no¶ci od sytuacji ciekawych osobowo¶ci uda³em siê pod najbli¿szy most. Zauwa¿y³em siedz±cego tam cz³owieczka ubranego tak samo jak ja. Wiedzia³em, ¿e nie bêdê niestety sam, wiêc liczy³em mo¿e na tê drug± opcjê- ciekaw± osobowo¶æ. Ale i tego siê nie doczeka³em, bo okaza³o siê, ¿e siedzi tam nikt inny jak sam Ringo.
- Co ty tu stary druhu porabiasz?
- Rozmy¶lam nad ¿yciem.
Nagle zacz±³em widzieæ w tym ma³ym cz³owieku kogo¶ m±drzejszego ni¿ dot±d, wiêc przysiad³em siê i równie¿ chcia³em do³±czyæ do tych zapewne niezwyk³ych rozmy¶lañ.
-Do czego doszed³e¶?
- John i Paul to nie jest odpowiednie towarzystwo dla mnie. Wszyscy mi to powtarzali, a ja nie s³ucha³em. Oni mnie demoralizuj±. Nawet perkusjê mi zabrali.
- Rozumiem ciê. Czujê siê tak samo. Trzeba z tym skoñczyæ. Ja d³u¿ej ju¿ nie poci±gnê. Chcia³em dzi¶ zabiæ Lennona. Naprawdê. Jak nigdy chcia³em go zabiæ.
-Serio? Ja zamierzam to zrobiæ jak nie odda mi klucza do pokoju, wiêc pewnie biedny ch³opak zginie ¶mierci± tragiczn± ju¿ dzi¶ wieczorem. Szkoda takiego z³o¶liwca. To fenomen w swojej kategorii.
- E tam.
-Nie znajdzie siê lepszy.
-¯al ci go?!
-Nie, nie. Nigdy w ¿yciu.
I tak po tej zawi³ej i rozbudowanej wymianie pogl±dów zamilkli¶my oboje. Nagle ciszê przerwa³y czyje¶ kroki. Jako ten odwa¿niejszy postanowi³em sprawdziæ co to. Po chwili zrzuci³ mi siê na plecy ogromny ciê¿ar, my¶la³em, ¿e to jakie¶ zwierzê, ale nie, to tylko John Lennon…
Zeskakuj±c zepchn±³ mnie wprost do rzeki. Oczywi¶cie on pozosta³ na brzegu.
-T-to ja ju¿ sobie pójdê…
-Typowe.
Ringo szybko czmychn±³, aby przypadkiem te¿ nie oberwaæ, a ¿e si³y i odwagi mu brak to jakby mia³ siê niby obroniæ przed takim Johnem, który jest wprost stworzony do zabijania.
- Ty przebrzyd³y, g³upawy, zdewa¶cia³y, niewy¿yty, ob³±kany, nawiedzony mopsie! Jak wyjdê z tej wody to ciê wypatroszê w³asnymi rêkoma i powieszê na twoich kiszkach!
-Co???? Czy mo¿esz mi s³oneczko podaæ definicjê tych okre¶leñ, których u¿y³e¶ w stosunku do mnie?
-W dwóch s³owach?
-Mo¿e byæ.
-John Lennon.
dnia ¦ro 19:59, 12 Wrz 2012, w ca³o¶ci zmieniany 3 razy
To dziwne, ¿e w wiêkszo¶ci opowiadañ Beatlesi s± przedstawiani jako kompletni debile. Wed³ug tego utar³y siê pewne stereotypy dotycz±ce nich. To, co napisa³a¶ wpisuje siê w to idealnie. Jakkolwiek mog³aby¶ to odebraæ, wolê sprostowaæ: podoba mi siê, ale têskniê za czym¶ normalnym ;P
Odcinaj±c siê od tego, powiem, ¿e najbardziej przypad³y mi do gustu te twoje niuanse jêzykowe, maziukowany glut na przyk³ad :)
To dziwne, ¿e w wiêkszo¶ci opowiadañ Beatlesi s± przedstawiani jako kompletni debile. Mnie równie¿ rzuci³o siê to w oczy, nie lubiê takiego przedstawiania ich. Wydaj± siê byæ papierowi, tacy, no, bez charakteru. Takie a nie inne postrzeganie mo¿e wynikaæ z tego, ¿e nie przepadam za komediowymi w±tkami. Wbrew pozorom, nie jest ³atwo napisaæ komediê.
Jestem zbyt zmêczona, by wydusiæ z siebie co¶ konkretnego... mo¿e jutro, y, znaczy dzisiaj. ;)
Fajnie siê to czyta:)))
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pljaciekrece.xlx.pl