Zofia Dzieniszewska - zapiski
Moje pierwsze. Chcia³am ¿eby wysz³o ¶miesznie. W mojej g³owie by³o, ale jak tu wysz³o to nie wiem.
1964, Liverpool
Ch³opcy siedzieli w pokoju hotelowym. Ringo jak zwykle czyta³ gazetê, George brzd±ka³ co¶ na gitarze a John z Paulem grali w karty gdy do pokoju, jak zwykle bez pukania, wszed³ Brian.
-No ch³opcy, zbierajcie siê, za 15 minut macie konferencjê prasow± w holu na dole.- Beatlesi nie odrywaj±c siê od swoich zajêæ równocze¶nie powiedzieli „Ja nie idê.”- Owszem idziecie. Zapomnia³em wam chyba wspomnieæ, ze mam dla was wej¶ciówki do klubu Go Go . Je¿eli nie zobaczê którego¶ na dole to obiecujê, ¿e bêdzie siedzia³ ca³y wieczór w pokoju i liczy³ kartki w encyklopedii, a ostrzegam, ¿e ma ona kilka tomów.- Ta gro¼ba podzia³a³a na nich jak magiczne zaklêcie. Wszyscy czterej zerwali siê na równe nogi.- Tak my¶la³em. Za 5 minut widzê was w holu.- to powiedziawszy wyszed³.
-Te wej¶ciówki zmieniaj± postaæ rzeczy. Mogê siedzieæ na tej konferencji ca³y dzieñ, ¿eby tylko…
-… pogapiæ siê na dziewczyny w kokosowych stanikach i spódniczkach z trawy- dokoñczy³ rozmy¶lania Georga Ringo.
-Nie jedziesz na Hawaje palancie- doci±³ mu John, który nad czym¶ uwa¿nie my¶la³. Wpatrywa³ siê w Paula, który poprawia³ swoj± fryzurê przed niewielkim lustrem. Dalej nie móg³ mu wybaczyæ, tego ¿e wypali³ mu zapalniczk± dziurê z ty³u spodni, przez co biedaczek przez ca³y koncert nie móg³ siê odwróciæ ty³em do publiczno¶ci, aby ta nie widzia³a jego bladoró¿owych majtek.
-Hej Paulie!- zawo³a³ uwodzicielsko, zmienionym (kobiecym, WTF) g³osem- Czy mi siê tylko wydaje, czy w³a¶nie pada a na balkonie stoi twój bas? – McCartney nie zwa¿aj±c na totaln± absurdalno¶æ tych s³ów, poniewa¿ by³ jeden z gorêtszych dni lipca a jego gitara sta³a oparta o hotelow± szafê, wybieg³ na balkon. Lennon korzystaj±c z nie uwagi przyjaciela zamkn±³ balkonowe drzwi i przekrêci³ w nich klucz.
-John, co ty robisz? Przecie¿ konferencja, jak mnie nie bêdzie to…JOHN!
-Mi³ego kartkowania ksi±¿ki kucharskiej- powiedzia³ Lennon
-Encyklopedii- poprawi³ go George, który w³a¶nie wychodzi³ z pokoju.
-Nie wa¿ne.-Powiedzia³ Johnny i chcia³ do³±czyæ do Harrisona gdy spostrzeg³ siedz±cego na fotelu Ringo. Paul równie¿ go zobaczy³. Tylko nasz wielko nosy mo¿e go teraz uratowaæ.
-Ringo!- Zawo³a³ McCa.
-Ringo? – wypowiedzia³ powoli i spokojnie imiê, patrz±c siê wymownie na perkusistê.
-Stary zlituj siê, b±d¼¿e przyjacielem.- skamla³ Paul, przyklejaj±c nos do szyby. John w tym czasie tylko u¶miecha³ siê i wymownie spogl±da³ na Starra. Zdezorientowany Ringo chwilê siê zastanawia³ a¿ w koñcu wsta³ i powiedzia³:
-Wybacz Paulie, ale mimo wszystko to Johna bardziej siê bojê.
-Co?- zapyta³ zdezorientowany McCartney.
-Przepraszam przyjacielu, ale to on zamrozi³ ci bieliznê, wystawi³ moja perkusjê na ¶nieg i wrzuci³ Georga do basenu razem z jego gitar±*. Bojê siê pomy¶leæ co by zrobi³ ze mn± gdybym ciê teraz wypu¶ci³. – to powiedziawszy odwróci³ siê i uda³ siê w stronê wyj¶cia. John u¶miechn±³ siê do Paula z³owieszczo poklepuj±c jednocze¶nie Starra po plecach.
-Ringo! Z³amiê ci t± twoj± ogromn± kichawê, a te twoje pier¶cionki to ci wsadzê do dup… do miejsca z którego jeszcze nikt nie wróci³. – Gdy drzwi siê za nimi zamknê³y basista najs³ynniejszej grupy osun±³ siê po ¶cianie na pod³ogê.
-Przecie¿ ja tu umrê. ¦mieræ g³odowa musi byæ straszna- powiedzia³.
Po trzech godzinach.
-Dwa tysi±ce trzysta dwadzie¶cia jeden, dwa tysi±ce trzysta dwadzie¶cia dwa – znudzony Paul zacz±³ ju¿ liczyæ ceg³y w budynku, który sta³ naprzeciwko.- dwa tysi±ce trzysta…- jego uwagê przyku³a walizka, która sta³a schowana za doniczk± z jakim¶ dziwnym zielskiem. Wsta³ z miejsca na którym siedzia³ od trzech godzin i podszed³ do niej. Okaza³o siê, ¿e to kufer z bielizn± Johna, który George schowa³ pierwszego dnia gdy przybyli do Liverpoolu. Niestety Lennon jeszcze siê nie zorientowa³, ¿e czego¶ mu brakuje, poniewa¿ on bieliznê zmienia, owszem zmienia ale co kilka dni. McCa wychyli³ siê przez balustradê i nie zawiód³ siê. Pod hotelem jak zwykle koczowa³y fanki, które by³y w stanie rozszarpaæ kogokolwiek lub cokolwiek co mia³o na sobie nadrukowane „The Beatles” . Nie minê³o 10 minut gdy drzwi od pokoju otwar³y siê, pierwszy wszed³ John i stan±³ jakby go wmurowa³o.
-Nie o¶mielisz siê- powiedzia³ przestraszonym g³osem.
-Ups…- w tym momencie Paul wypu¶ci³ gacie Johna. Lennon rzuci³ siê biegiem do okna, ale McCartney zd±¿y³ ju¿ chwyciæ walizkê i wysypaæ ca³± jej zawarto¶æ za barierkê.
-Bêdziesz zdycha³ na tym balkonie- krzykn±³ Lennonowaty
-Och zamknij siê ju¿ i mnie wypu¶æ. Jeste¶my kwita
-Tak John, mo¿e lepiej ju¿ otwórz te drzwi- wtr±ci³ siê Ringo.
-Nigdy. Z przyjemno¶ci± bêdê patrzy³ jak ta menda siê mêczy.- powiedziawszy to wszed³ do ³azienki i spu¶ci³ klucz w kiblu.
-JOHN! NIE!- krzyknêli wszyscy trzej.
-Ty do reszty ju¿ zdurnia³e¶- wrzasn±³ Paul. W tym czasie do pokoju wszed³ Brian.
-Lennon, McCartney co w tu wyrabiacie.- Epstein wyj±³ z kieszeni pêk zapasowych kluczy. Je¿d¿±c z Beatlesami w trasy, lub gdziekolwiek, trzeba byæ przygotowanym na ka¿da okoliczno¶æ. Jeden klucz pasowa³. Zamek popu¶ci³ i Paul by³ wolny.- Który mi to teraz wyja¶ni?
-No bo on zamkn±³ mnie na balkonie…
-…bo on mi wypali³ dziurê…
-… to ja wywali³em przez balkon…
-…moj± bieliznê.
-…no bo mnie tu zamkn±³e¶…
-… bo mi wypali³e¶…- przekrzykiwali siê nawzajem Beatlesi.
- Zamkn±æ siê!- przerwa³ im Brian- po pierwsze: czy wy zawsze musicie co¶ odwaliæ? A po drugie: wasze, jak zwykle, inteligentne ¿arty spowodowa³y zamieszki pod hotelem. Dwie fanki pobi³y sie o gacie Lennona i w ciê¿kim stanie trafi³y do szpitala. Czy wy chod¼ czasem my¶licie? Nie wymagam tego od was za czêsto, ale chocia¿ czasami mogliby¶cie przejawiaæ jakiekolwiek sygna³y tego, ¿e pod tym zaro¶niêtym ³bem macie mózg.
-No ale to on zacz±³. – powiedzieli równocze¶nie, próbuj±c siê broniæ.
-Nie wa¿ne kto zacz±³. McCartney, to ty wyrzuci³e¶ te gacie?
-No niby tak ale tylko dlatego, ze…
-No to przykro mi ale niestety bêdziesz musia³ zostaæ, a …
-Tak, mi³ego liczenia.- wtr±ci³ siê John wyra¼nie zadowolony.
-…a Lennon ci pomo¿e.
-Ale Brian, to nie fair i w ogóle to…- John stara³ siê jako¶ wybrn±æ z sytuacji, ale ¶rednio mu to wychodzi³o. W akcie desperacji uklêkn± przed Epsteinem i b³aga³ go na kolanach.
-Och, miej¿e honor- wtr±ci³ zniesmaczony Paul.
-Bez dyskusji. George, Ringo zbierajcie siê. Wychodzimy.- gdy drzwi siê na nimi zamknê³y ich oczy miota³y pioruny.
-To wszystko twoja wina.- krzyknêli na siebie i ka¿dy uda³ siê do swojego pokoju.
*Pomys³y LittleKoala
No, widzê, ¿e kto¶ nam siê tu uruchamia artystycznie.
Opowiadanie ca³kiem, ca³kiem. Jednak w czytaniu przeszkadza³o mi trochê to, ¿e nie robi³a¶ odstêpów miêdzy poszczególnymi wypowiedziami. Pomijaj±c to, wszystko mi siê podoba. :)
Po pierwsze: u¿y³a¶ moich pomys³ów. Jestem tak zaszczycona, ¿e chyba siê ju¿ bardziej nie da. Dziêki :*
A opowiadanie ¶wietne, naprawdê. Brawo za debiut
Aaaa dziêki wam. Stara³am siê jak mog³am i pisa³am to krótkie opowiadanie chyba z tydzieñ bo za ka¿dym razem nie by³o do¶æ dobre. Oczywi¶cie teraz te¿ du¿o mu do idea³u brakuje ale obiecujê, ¿e nastêpne bêdzie lepsze.
D¿oniara: Nie wiem o jakie przerwy chodzi. Straszny m³ot ze mnie. Przez ostatnie dni mój mózg dzia³a na trochê wolniejszych obrotach.
LittleKoala: A ja jestem zaszczycona, ¿e ty jeste¶ zaszczycona. Jeste¶ moim guru, mistrzem, mentorem i innymi synonimami tych s³ów. Twoje opowiadania po prostu "mia¿d¿± system"
¦wietne opowiadania
.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pljaciekrece.xlx.pl