Zofia Dzieniszewska - zapiski
Poczatkowo nie planowalam jechac w tym roku na Podlasie. W wielu miejscach trasy bylam ju¿ w latach 2004-2006. Zwykle staram siê nie wracac w odwiedzone miejsca, skoro tych nieznanych jest tyle , ze zycia nam nie starczy. Ale nagly przyplyw duzej ilosci wolnego czasu oraz chec spedzenia tych kilku dni w wybornej ekipie, pozwolily na podjecie wlasciwych decyzji
Wyjazd zaczynamy z Eco i Grzesiem od zwiedzania opolskich knajpek.
Udaje siê poznac kolejnego forumowicza z forum.sudety.it- odwiedza nas Cezaryol. Eco zabiera nas na pyszne nalesniki z serem i szpinakiem. Na dworcu PKP wpadam przypadkiem na Krymke z rosjapl.info/forum. Kolejka do kasy dluga wiêc jest czas na pogawedke. Babka w kasie, gdy kupujemy bilety do Warszawy, kwituje to jednym s³owem: „Szaleñcy”!! Dowiadujemy siê, ze nasz pociag jedzie okrezna trasa, bo pod Piotrkowem miala miejsce katastrofa kolejowa- wykoleil siê pociag jadacy do Katowic, s± zabici, ranni, zerwana trakcja, rozwalone szyny.. Faktycznie, pociagi z Warszawy maja po 250 min opoznienia..
Nasz pociag przyjezdza nabity jak szlag. Ciezko siê wbic nawet do korytarza wiêc zakladamy oboz pod kiblem.
Eco trafia na wyjatkowo pechowe miejsce, kazdy kto przechodzi kopie go w nerki. Ludzie ca³a noc ³a¿± po pociagu jakby mieli owsiki. Przepychaja siê przez t³um, skacza po bagazach, rozdeptuja dzieci i psy, kopi± Eco i zmierzaja w dal, ku nastepnym wagonom, bo pewnie tam bêdzie du¿o miejsca i konduktorzy beda podawac szampana. Po dluzszej chwili wracaja, ze zwrokiem wbitym w dal.. Zawsze intryguja mnie te pociagowe„wedrowki ludów” pt: „jak pieknie wiatr uk³ada piach, tam gdzie nas nie ma”. Daje siê tez we znaki wprowadzenie zakazu palenia w pociagach. Dawniej jak ktos chcial, to sobie æmi³ fajeczke w przedziale dla palacych albo w korytarzu. Dzi¶, na³ogowi palacze do³±czaja do „wedrowek ludów” i chodza palic do kibla. Kazdy delikwent delektuje siê tam chwila przez co najmniej 10 min, co powoduje tworzenie siê kolejek (glownie innych palaczy) i ktos, kto ma potrzebe skorzystac z kibla zgodnie z przeznaczeniem, ma niema³y problem aby siê dopchac.
W nocy jaki¶ podpity koles mêczy Grzesia: „skad wasza ekipa siê zna”?? I dr±¿y temat, ko³uje i nawraca, bo za nic nie mo¿e zrozumiec grzesiowej odpowiedzi , ze poznalismy siê na wyjazdach.
„Bo ludzi siê zna ze szkoly, z pracy, z podworka albo z wojska. Nie ma innej opcji. A wy skad siê znacie???”
W Warszawie mamy ponad 3 godziny opoznienia wiêc szlag trafil wszystkie zaplanowane przesiadki. Okolice dworca Warszawa Zachodnia robia bardzo dobre wrazenie- jak jakie¶ ma³e, senne miasteczko przy bocznych szlakach. Sniadanie zjadamy w parku, przy gorce pachnacej siankiem.
Do Siedlec wiezie nas nowy, malo sympatyczny szynobus, nabity ludzmi do granic mozliwosci. Ech.. Têskne marzenia lec± ku przestronnym wnetrzom ukrainskich elektriczek.
Pociag do Czeremchy to tez szynobus, ale du¿o milszy. Jest przedzial bydlecy, zwany obecnie rowerowym. Czeka tam na nas usmiechnieta geba Romka.
Mo¿na zajrzec równie¿ do kabiny maszynisty, z której jazda pociagiem prezentuje siê zupelnie inaczej
Temat rozmowy schodzi jakos na grzyby- czy kanie mo¿na pomylic z muchomorem? Sympatycy tego grzyba zapewniaja ze nie.. I oblizuja siê prawie na wspomnienie czarujacego zapachu. A marynowanie maslaków? A rydze w jajecznicy? A tu nawet pociag wyczu³ klimat i wjezdza na stacje „Borowiki”
W Czeremsze czeka na nas Iza.
Pod domem kultury spotykamy imprezujacych emerytów, którzy zapraszaja nas na impreze, ale z zastrzezeniem , ze bez jedzenia i picia. Jeden z nich opowiada cos o swojej m³odosci oraz:
emeryt: „Bo teraz jestem stary, pod³ysia³y, siwy ale nie impotent”
iza: „Reklama d¼wigni± handlu”
Z racji braku knajpy w Czeremsze obiad zjadamy pod sklepem. Eco gotuje upragniona kawê. Jej smak jest specyficzny i niespotykany, taki jakby landrynkowy.. Odkrywamy, ze zakupiona woda mineralna miala aromat cytrynowy!!
Micha³ jedzie na rowerze obadac teren i znajduje nam super miejsce na nocleg w Opace Wielkiej kolo ¶wietlicy wiejskiej. Skoszona , pachnaca trawa, stó³ z ³aweczkami, za domem s³awojka i Bia³oru¶.
Romek idzie z nami prowadzac rower. Bierze na bagaznik mój plecak! Kochany Romek!! Na lekko idzie siê zupelnie inaczej!
W lesie, ju¿ o zmierzchu, spotykamy patrol strazy granicznej na hiszpanskich motorach, które s± podobno do d... Spisuja nas, przestrzegaja przed chodzeniem po zaoranej ziemi (s± ponoc czujniki ruchu). Uczulaj± , aby nikt z nocy, po pijaku nie polaz³ za cha³upe bo wpadnie w ³apki znudzonych , bia³oruskich pogranicznikow.
Ju¿ po ciemku mija nas auto. Nie zatrzymuje siê na stopa. Jednak za chwile wraca- specjalnie aby nas podwiesc do wsi. Przeprasza, ze nie zabral nas poprzednim kursem, ale wiozl rodzine.
Wieczorne ognisko urzadzamy w i¶cie kowbojskim kanionie, kolektywizujac przywiezione przez eco winko pigwowe.
Rano ponownie odwiedza nas straz. Pewnie chca sprawdzic czy zgadza siê stan liczebny grupy- czy ktos noca nie przemknal siê przez granice, by prosic £ukaszenke o azyl
A tak serio to chca sobie pogawedzic. Opowiadaja , ze tu na wsiach to same nastolatki mieszkaja : „17 lat do setki”. Ponoc kreci siê po okolicy du¿o oszustów, naci±gajacych staruszkow na kupno drogich dekoderow. Strasza , ze inaczej odetna im telewizje i nie beda mogli ogladac ulubionych seriali.
Nasze miejsce noclegowe
Zwiedzamy lesna cerkiewke i cmentarz
£apiemy z Iza stopa do Policznej. Ch³opaki ida dalej pieszo. Romek jedzie na rowerze do sklepu po piwo dla eco i Grzesia, by umilic im d³uga droge asfaltem! Co za piekny gest!!
Pod sklepem w Policznej spedzamy kolo 3 godzin, przys³uchujac siê jak miejscowi przeplataja w rozmowach bia³oruska mowê z polska oraz obserwujac lokalna imprezownie pod jab³onka. Przysiada siê do nas miejsowy mysliwy, poczatkowo t³umaczac krotsza droge do Topi³a. Opowiada tez o bagnach, ¿ubrach, poro¿ach. Poczatkowo wydaje siê, ze ot, zwykly miejscowy facet.
Rozmowa schodzi na tematy dalekich podrozy. Nasz nowy znajomy opowiada o wyprawach nad Bajka³, do Murmañska, Krym Ural, Mongolia... Aby nie byæ go³os³ownym zaprasza nas do domu i pokazuje albumy pe³ne zdjec. On w tajdze z ogromna ryb±, przy armenskiej knajpie, na Wo³dze, w zagubionej zauralskiej wiosce.. Dostajemy od niego pêczek ¿ubrówki i bukwicy- gdy¿ jest zapalonym zbieraczem zió³. Z dalekich wypraw przywozi nie tylko zio³a, ale tez ca³e rosliny, które sadzi w ogrodzie. Jego dum± jest sosna syberyjska , która przyjechala w doniczce kilka tysiecy kilometrow. Grzes mial okazje widziec jego domowa kolekcje poro¿y, skór, zdjec i setek innych pamiatek z podrozy.
W drodze do Wiluk goni nas burza. W dali widac wielkie oberwanie chmury- a na nas nawet kropla nie spada.
Iza ³apie stopa do Topi³a- i siada w rozlany soczek ko³o kierowcy. Ja o ma³y w³os nie rozgniatam niemowlaka plecakiem... Nasz kierowca poleca nam na nocleg pensjonat i ostrzega by nie rozbijac siê na dziko, bo wlepiaja mandaty. Mówi tez, ze w Topile brak zasiegu, ale dwie kreski mo¿na z³apac na dachu lokomotywki.
Namioty stawiamy nad jeziorem. Wieczór spêdzamy w pobliskiej wiacie, rozmawiajac o dawnych hipisowskich chatkach i wyjazdach do Jarocina w latach 80 tych.
Noc jest przepiekna, ksiezycowa, a znad jeziora podnosza siê opary i mg³y. Na pomo¶cie nie jestesmy sami- dzielimy teren z duza iloscia malowniczych paj±kow.
Micha³ rozpala ognicho po drugiej stronie jeziora. Do³aczamy szybko do biesiady. S± nocne kapiele w ciemnych odmêtach jeziora, a na rozgrzewke dziwny, miodowy napój alkoholowy, sk³adajacy siê prawie z samych „E”
Ja uczestnicze w nocnych k±pielach z brzegu, w dwoch polarach. Niestety...Mam inny zakres tolerowanych temperatur.
Ryby pluskaja, swierszcze graja prawie jak cykady, s³ychac kwik nocnego ptactwa. Jakos w ta ksiezycowa noc, w klimatycznej ekipie, mo¿na poczuc magie wolnosci i na chwile zapomniec o tych ³anach tabliczek, okalaj±cych jezioro i wie¶, zabraniajacych chyba wszystkiego oprócz oddychania..
Ogolnie Topi³o to komercha totalna: pensjonaty, p³atne miejsca ogniskowe i knajpa, do której nie mo¿na wejsc w brudnych butach, tylko trzeba je zostawic przed wejsciem, w przedsionku. Prawie jak do meczetu- a ja myslalam , ze tatarski szlak zaczyna siê dopiero w Kruszynianach...
Rano upa³, wiêc idziemy siê k±pac. P³ywaja wszyscy oprócz Micha³a, który chyba poszed³ do kibelka.
Kapiel nie trwa specjalnie dlugo- pojawia siê postawny go¶æ, zmierzaj±cy ku nam zdecydowanym krokiem. Mówi o obowi±zujacym zakazie k±pieli i chce nam wlepic mandat 200zl. Wydaje siê byæ nieugiety, ale jak kilku golasów wychodzi z wody to troche miêknie i spuszcza z tonu
Mówi, ze tu jest niebezpiecznie, bo jakies patyki stercza z dna i jak p³ywamy to mog± nas z³apac za majtki i utoniemy... he he.. za co nas maja z³apac? Nam to nie grozi
W koncu chowa mandatowe karteczki i dzie sobie w cholere.. No to zarobilismy 1000zl. Tzn. 3 tys, jak brac pod uwage kapiele nocne, ognisko, biwak... Jedynie zal Micha³a! Biedaczek nie zd±¿y³ siê wyk±pac!!!
Pod sklepem gawêdzimy z dwoma turystkami- jedna jest z ¯ywca a druga z Podlasia. Jedna jezdzi rowerem a druga autem z bagazami. Rozmowy schodza na tematy gorskich schronisk i splywy kajakowe. Dziewczyny opowiadaja , ze kiedys poznaly starsza wiejska babke, taka od krów, ze skopkiem w rece i chustce na glowie. Okazalo siê, ze jezdzi ona co roku z synem na d³ugie pielgrzymki rowerowe, dziennie pokonuj± ponad 100km- by³y ju¿ w Czestochowe, Wilnie, Licheniu..
Jedna z poznanych dziewczyn, niesamowicie za³adowanym po dach autem zawozi nas do Hajnówki. Dostajemy tez sms od Micha³a, ze do Bia³owie¿y nie ma co jechac. Brak pól namiotowych, potworne ceny, same zakazy i komercha lejaca siê strumieniami. Zatem bêdziemy siê dzi¶ kierowac na Narewke, ale poki co idziemy do knajpy „U Wo³odii”. Miejsce to jest istnym muzeum eksponatów zwi±zanych z komunizmem i Zwiazkiem Radzieckim. Leninki w ró¿nych pozach i kszta³tach, mundury i dyplomy, plakaty i proporczyki, flagi i tabliczki oraz niezliczone , kojarzace siê z tematem rekwizyty, jak czapka uszanka czy harmoszka. Wojtek, wlasciciel knajpy, latami zbieral i skupywal rozne eksponaty, glownie jezdzac po Bia³orusi, po domach, nieczynnych ko³chozach, wybierajac i restaurujac przedmioty wyciagniete z ruin i smietnikow, pozyskane od miejscowej ludnosci i drobnych kolekcjonerow. Teraz ponoc ju¿ trudniej cos znalezc, ale jeszcze 15 lat temu Bia³oru¶ by³a mekka dla tego rodzaju poszukiwaczy. Przegladamy ksiegi pamietakowe z wpisami z minionych imprez w knajpie, zdjecia Wojtka z roznych podrozy na wschod.
Wogole przychodzimy tu jak do dobrych, starych znajomych. Od razu pojawia siê na stole piwko i przyjacielskie rozmowy. U Wojtka jest kilkoro ludzi: narabany masazysta i kilkoro innych. Jednego wkrecaja , ze ja jestem z Azerbejdzanu i nie rozumiem po polsku. Jeden dziadek chyba siê nabral, bo zaczepia mnie i mowi cos po rosyjsku
Smutne jest to, ze to klimatyczne miejsce nie dziala ju¿ jako oficjalna knajpa. Wyglada na to, ze odebrali Wojtkowi koncesje na sprzedaz alkoholu. Mimo, ze knajpa ta rozs³awi³a Hajnówke w calej Polsce, a nawet ¶wiecie. Dopad³y j± absurdy dzisiejszych czasów...W³adze i mieszkancy nie s± Wojtkowi przychylni. Ponoc mieszkancy okolicznych bloków skar¿a siê na ha³as i sikanie po krzakach. Inni dopatrzyli siê ³amania prawa w eksponowaniu „symboli zakazanej ideologii totalitarnej”. Niektórzy zarzucaja wlascicielowi, ze nie sciaga haraczu ze wszystkich zwiedzajacych jego minimuzeum, ze nie porzucil dawnych idea³ow i bierze „co ³aska”. Inni mowia, ze siê rozpi³ albo ze przez ci±g³e walki z w³adzami stracil serce do tego interesu.
Dlugo nie mozemy siê rozstac z tym sympatycznym miejscem i jego bywalcami. Pozegnania trwaja chyba godzine, podsycane kolejnymi ³ykami piwa z puszki. A gdy odchodzimy W³odzimierz Ilicz odprowadza nas wzrokiem, az nikniemy za horyzontem..
Na obiad polecono nam sympatyczny „lokal gastronomiczny” gdzie mimo braku odpowiednich ozdób duch minionego systemu jest równie¿ obecny
Przy wejsciu ktos pyta znienacka: „Ty jestes buba?”. Wszelki duch! Toz ja tu pierwszy raz jestem! Okazuje siê , ze to „Hajnówka” z rosjapl.info/forum! Jak milo poznac osobiscie kolejnego forumowicza! I to jeszcze takiego, który mi polecil klimatyczne hoteliki na listopadowy wypad do Lwowa! Ca³a grupa, wraz z nowymi znajomymi, zasiadamy za stolem.
Z Krzyskiem wymieniamy siê wrazeniami z Woodstocku. Opowiada nam tez o pracy w Holandii- w szklarniach przy hodowli ró¿ i Bu³garach, którzy niezwykle szybko ucza siê obcych jezykow.
Robi siê pozno, wiêc plan dotarcia do Narewki wzi±³ siê i zdech³... Docieramy jedynie za Dubiny. Rozbijamy siê na jakiejs dzia³ce budowlanej, ko³o „ska³y” z cegie³.
Obok wielka budowa drogi, chodniczków, rozjazdów i cholera wie czego jeszcze.. Pewnie po raz ostatni szumi tu sosnowy m³odnik, a miejsce sluzy za nocleg przypadkowej grupie wedrowcow. Pewnie za rok, za dwa zapanuje tu nowy ³ad, z zasiekami, p³otami i bramami, a zalany swiatlem ksiezyca skwerek, pelen swierszczy i przyjacielskich rozmow, pozostanie ju¿ tylko w naszej pamieci.
Poranek budzi siê deszczowy, leje gdzies do 13. Budowa drogi ma jeden niezaprzeczalny plus- latwo lapie siê na stopa auta stojace na swiatlach. Zabiera nas pierwsze zaczepione auto- dziadek w polonezie zawozi nas pod sama knajpe w Narewce.
Z Narewki jakos gubimy droge i zamiast na Mik³aszewo schodzimy na Olchówke. Po drodze cmentarz ¿ydowski i tabliczka informacyjna w dwoch jezykach- hebrajskim i angielskim. Dlaczego nie dali wzmianki po polsku- w jêzyku obowiazujacym w kraju, w ktorym ów obiekt siê znajduje? Przypadek? Lenistwo? Czy celowe okazanie pogardy dla naszego kraju? Cmentarz niby nawet ³adny, ale opuszczam go z duzym poczuciem niesmaku..
https://picasaweb.google.com/101001125951496915585/201108_Podlasie_zTopiADoSiemianowki#5643716002076855730
W Zabrodach siadamy na ³aweczce przy PKSie i w ostatnich promieniach s³onca delektujemy siê cisz±. Rozmawiamy tez z babuszk±- ofiara wspolczesnych mediów. Biedna kobiecinka panicznie siê boi wszystkiego: o losy wnuczki studiujacej za granica, niepokojem napawa ja nawet droga do s±siedniej wsi. W telewizji pokazuja burze, huragany, wypadki, bandytow i terrorystow! Dziwi siê, jak by mamy odwage podrozowac w takim zlowieszczym swiecie.. Babcia tez wykazuje duza dociekliwosc wypytujac nas o rozne koligacje rodzinne.
Do Siemianowki wiezie nas facet, który opiekuje siê dewizowymi mysliwymi, ale z romowy wynika, ze nie darzy ich specjalna sympatia. Pod nogami w czasie jazdy mamy statywy na strzelby.
W Siemianówce pod sklepem ju¿ na nas czekaja Eco, Grzes i Micha³. Dzielne chlopaki zd±¿yly ju¿ pobratac siê z miejscowymi. Lokalsi opowiadaja nam o za³ozeniu zbiornika siemianowskiego w latach 80 tych, o zalanych wsiach np. £uka, gdzie na brzegu zosta³ 1 dom, krzy¿ i ruina sklepu. Inny wspomina, ze buduje dom, a dzi¶ z kumplami robili wodociag. Wszystko siê udalo zgodnie z planem, pod³±czyli, zamocowali- ale wody jak nie by³o, tak nie ma.. Coz robic w takim momencie? Ano trzeba siê isc napic z kumplami
¯egnamy siê ju¿ po zmierzchu i ruszamy na groble. Nocleg wypada nam kolo mostu, na w±skim, ma³ym przesmyku. Z jednej strony jezioro, z drugiej kana³, grobla z torowiskiem i dalsza czê¶æ jeziora. Prawie jak Arabatka- tylko brak chrzêstu rakuszecznika w zêbach!
Wieczorne kapiele w jeziorze (tym razem siê zdecydowalam pop³ywac), wysoka fala, skalisty brzeg, zapach wodorostu, rakija przywieziona przez Micha³a z Turcji, orzechówka, dobre jedzonko, gwiazdy, krótka lekcja astronomii... Totalna wolno¶æ, spokój i luz..
Dzi¶ ¿egnamy Romka i Grzesia
Micha³ jedzie fotografowac kolejowe terminale. Zatem w trojke, z eco i Iza ruszamy torami w strone granicy. W Cisówce wygrzewamy siê na peronie. Domek przystacyjny otwarty- pilnuje go wielkie gniazdo os. Spotykamy tu tez dwoch miescowych chlopaczkow, którzy probuja nas namowic by isc z nimi do sklepu do Szymek na piwo. Pokusa duza, ale pozostajemy przy naszej trasie. Dowiadujemy siê od nich, ze przysió³ka Zawin³da¿nik ju¿ nie ma, zostaly tylko podmurowki domow, które o tej porze roku nie s± do odnalezienia. Mija nas bia³oruski pociag.
Idziemy torami do granicy, gdzie na metalowych wysiegnikach wisi napis: „МИР”. Hmmm..”brama na swiat”?
Dalej odwiedzamy przysiolek Brzezina- nomen omen- polozony w pieknym, brzozowym zagajniku
. Nabieramy wody u babci. Przy studni stoi zuraw- ale studnia jest na guzik- naciska siê i z wê¿yka sika woda.
Dla babci to spore ulatwienie ale tez narzeka ¿e ¿re du¿o pradu. We wsi mieszkaja dzi¶ ju¿ tylko 2 osoby- ona, pani Franciszka oraz jej szwagier. Zaprasza nas do sadu abysmy nazbierali sobie jab³ek, doradza, które odmiany s± smaczniejsze. Opowiada o korekcie granic w latach 50 tych, gdy jej rodzina stracila sporo pola w Zaleszanach, o zimowych wyprawach do kosciola w dawne lata, gdy brneli po kolana w sniegu. Pani Franciszka miala kiedys duza rodzine: siostre, brata z dziecmi, mê¿a..ale wszyscy ju¿ dawno nie zyj±. Ma dwoje dzieci, które mieszkaja w Hajnowce, ale nie zalozyly wlasnych rodzin, wiêc nie doczekala siê wnucz±t. Chyba bardzo ubolewa nad tym faktem- ma tyle jab³ek i aronii w ogrodzie, a nie ma dla kogo robic przetworow. Dzieci ma dobre- czêsto przyjezdzaja, pomagaja w domu i sadzie. Widac bardzo zadbane obejscie, niemozliwe aby kobiecinka kolo 80tki sama to wszystko ogarnela. Pani Franciszka jest osoba niezwykle radosn±, pogodna, pogodzona z zyciem. Z twarzy jej nie schodzi usmiech i serdecznosc dla otoczenia. Rozmawiamy tez o grzybach, przetworach i naw³oci, rzekomo sprowadzonej z Ameryki, która zarasta okoliczne pola. Zegnamy siê z mila babcia, obiecujac wys³ac list i zdjecia. Ruszamy w trase, a zabudowania milej Brzeziny nikna w oddali za zas³ona drzew.
Idziemy przez ³any naw³oci, fioletowych kwiatow i „kaszek” o czerwonych ³odygach, a w dali majacz± luzno rozsiane zabudowania przysiolkow.
Widac, ze lato powoli chyli siê ku koncowi- na rozleglych ³±kach zbieraj± siê ca³e sejmiki bocianów i o czym¶ tam rozprawiaj± przed odlotem. Naliczylismy ich kolo 50, a napotkany rolnik zarzeka siê , ze wczoraj widzia³ 300.
£apiemy z Iza stopa do Ja³owki. Eco idzie pieszo i spotyka babcie, która jako 13 letnia dziewczynka malowala slupki graniczne. Jej ojciec slabo ju¿ widzia³ wiêc jej zadaniem by³o malowanie orze³kow. Mieszkali wtedy razem z rodzina w straznicy WOP. Babcia wspomina, ze dziecku to niesamowice zapadaja w pamiec zapachy, smaki, ulotne chwile. Wopisci robili czarna mocna kawe, dziewczynke tez nia czestowali. Ponoc tego smaku i aromatu owej kawy sprzed lat, na dalekiej, kresowej straznicy, nie zapomni do konca zycia.
Z eco spotykamy siê pod sklepem, Micha³ do³aczy do nas dopiero jutro bo poluje na bia³oruskie pociagi.
Pod sklepem jakos wyjatkowo malo przyjaznie- zwykle lubie takie miejsca- ktos zagada, cos opowie. Tu mlodzi patrza jakos wilkiem, chodza nabuzowani, co chwile wybuchaja miêdzy nimi k³otnie a nawet male bójki. Wszyscy strasznie krzycza, klna, co chwile przed sklep zajezdza jakie¶ rozpedzone auto i hamuje z piskiem opon. Jeden, do¶æ mily facet, poleca nam nocleg kolo ruin kosciola, ale to w centrum wsi. My wolimy ruszac dalej, w pola i lasy, gdzie przy ognisku pod gwiazdami mo¿na poczuc „powiew dzikosci”.
Zmierzcha ju¿.. Ruszamy droga na Kondratki. Co chwile mija nas rozpedzone auto wznosz±ce na szutrowej drodze tumany kurzu. To samo auto jezdzi w t± i z powrotem. Mija nas chyba z 5 razy. ¦ledz± nas czy co? Jakos czujemy siê z tym odrobine nieswojo.
Krajobraz robi siê pagorkowaty. ¦ciel± siê piekne mg³y nad rozlewiskami, a „£ysy” podnosi siê znad m³ak wielki, pomaranczowy i chyba lekko zawstydzony, bo przyslonil siê chmurka. Przed PGRem skrecamy w bok. Droga pnie siê w góre. Krajobraz prawie jak w Beskidzie Niskim. Wychodzimy na poros³a sosnowym lasem gorke. Rozbijamy namioty. Wreszcie daleko od wsi, ³upi±cej techniawy w pêdz±cych autach i miejscowej z³otej m³odzie¿y. W dali tylko szum gazociagu. A tak tylko gwiazdy, mg³y, zapach igliwia... Sielanka...
Gdy zaczynamy ju¿ wnosic dobytek do namiotow, slyszymy wycie. Poczatkowo mysle , ze to jakas syrena, ale po chwili ju¿ nie mam watpliwosci , ze bylam w b³êdzie. Do glownego wyj±cego , tubalnego g³osu do³±czaja inne i kolejne, bulgocz±ce, przepe³nione agresj±.. Z dali odpowiada pisk i skomlenie wiejskich psów..Wilki!! Jakas wataha musi przechodzic. S± w miare daleko, ale ja i Iza ju¿ jakos straci³ysmy serce do tego miejsca.. Eco jednak nie chce siê stad zbierac, pakowac namiotu. Postanawiamy nocowac w trojke w jednym namiocie. Po chwili wycie siê powtarza- du¿o blizej i wyrazniej. Pikanterii sytuacji dodaje fakt, ze w okolicy panuje wscieklizna. Wytapetowane s± wszystkie slupy, tablice, ploty. Miejscowi powtarzaja informacje , ze kolo Ja³ówki spotkano wsciekle lisy, wiêc, zeby nie chodzic po lesie jak ktos nie musi..
Co robic? Fakt- mo¿na by traperskim zwyczajem rozpalic ognisko! Dziki zwierz (o ile nie jest wsciekly) nie powinien podejsc do ognia. Ale trzeba by zebrac chrust.. Sporo chrustu -jak ma na cala noc wystarczyc..Ale chrust jest tam...w lesie...skad w³a¶nie dochodzi wycie.. Kto wie czy w swietle latarki predzej siê nie znajdzie swiecacych oczu ni¿ ga³êzi i patyków..
Wycie trwa dluzej ni¿ poprzednie i jakos siê przybliza. Eco coraz przychylniej podchodzi do wizji przenoszenia namiotow. Gdy jestesmy ju¿ spakowani wycie nagle ustaje. Eco rozsiada siê i niepospiesznie zaczyna skrecac papieroska. Nagle w najblizszych krzakach slychac wyrazny szelest, jakby siê cos skradalo i to z kilku stron naraz. Porzucajac mysl o skrêcikach ra¼no schodzimy w dol, ku drodze.
Pod±¿amy z powrotem do Ja³ówki. Jakos ten ¶wiat zwartej zabudowy, latarni i krzy¿uj±cych siê szos zdaje siê byæ po¿±dana, bezpieczn± przystani±. A krzykliwe menelki spod sklepu- oaz± sympatycznosci. Niesamowita jest wzglednosc tego swiata.
Rozbijamy siê niedaleko ruin kosciola, na górce wygladajacej na fragment czyjejs posesji. Jakie to piekne gdy psy ujadaj± zamiast skomleæ, jak ³adnie ¶wieci w nasz namiot latarnia. Jest mi troche wstyd przed sama sob±, ze nawialismy jak dzieci, ale mówia, ze ponoc czasem dobrze jest na czas siê wycofac...
Mamy jeszcze wieczorem zrobic impreze, wypic winko, ale szybko padamy ze zmeczenia. I tez pozno siê jakos zrobilo- jest grubo po polnocy. Dopiero teraz czuje , ze bol± mnie nogi, rece, plecy..Pod namiotem nierówno jak szlag. Pod krzy¿em mam wielka mulde, pod szyja drug±. Ale jak tu piêknie nierówno!
Zawijam siê szczelnie w spiwór, noc dzi¶ wybitnie chlodna i szybko zapadam w sen.
¦ni± mi siê lokalne menelki spod sklepu w Ja³ówce, którzy za dnia grzecznie ci±gn± wino, a nocami spadaj± na 4 ³apy, obrastaja wilczym futrem i wyruszaja na ¿er....
Kolejny dzien mo¿na spokojnie nazwac „Dniem malowniczych stopów”
Sniadanie zjadamy pod sklepem w Ja³ówce. Przepyszna jajecznica z 10 jaj, z cebula, papryka, kielbasa.
Mijamy przepiekne ukwiecone ogrodki i drewniane cha³upki
Potem sielanka nad stawami w Kondratkach, gdzie wypijamy wino a ja ³apie ogromnego kleszcza i pijawke. Zdecydowanie wolê pijawki! Nie wiem czemu, ale czuje do tych stworzen nawet pewna sympatie. Eco i Iza widzac pijawke na mojej nodze natychmiast wyciagaja swoje nogi z wody!
PGR w Kondratkach to ju¿ zwykla ruina, jakich setki w kazdej czesci Polski.
To ju¿ nie to niesamowite miejsce do którego trafilismy z toperzem, Kuba i Zosia w sierpniu 2004. Wygladalo wtedy jak dryfujacy statek widmo. Puste, otwarte na osciez budynki, hale pelne ogromnych pordzewialych maszyn, tysiace skrzynek pod sufit z butelkami po coli i oranzadzie. Ale prawdziwy szok to by³y pomieszczenia biurowe. Zakurzone, zaros³e pajeczynami. Pelne szafy i sejfy dokumentow, swiadectw, indeksow, dyplomow, listow. Imienne wezwania do s±dów i szpitalne historie powaznych chorób. Sprzed lat pieciu i trzydziestu. Kompletne umeblowanie, firanki, lampy. Brak pradu, ale woda w umywalkach by³a. Na stole scenka jak z filmu- szklanka a na dnie zaschnieta torebka herbaty. Miejsce jakby wyjete z rzeczywistosci, gdzie zimny pot zrasza³ czo³o na kazdy d¼wiêk skrzypiacych od wiatru drzwi.
£apiemy na stopa wywrotke jad±c± po piasek do Dublan.
W Dublanach w³óczymy siê po wsi. Zwiedzamy opuszczona chalupe gdzie 6 lat temu przeczekiwa³am z rodzicami burze. Otacza³y ja wtedy ogromne stare drzewa. Dzi¶ wyciete i rozw³óczone po okolicy. Naliczy³am 11 grubych pni. Cha³upince zawali³ siê dach. Pokoje rozszabrowane. Tylko piec kaflowy z zapieckiem zosta³ prawie bez zmian. I pokrywka, le¿±ca w tym samym miejscu niezmiennie od 6 lat.. jakby nie¶wiadom± ogromu zmian zachodzacych w calym otoczeniu..
Dublany, lipiec 2005
Dublany, sierpieñ 2011
Przed jednym z domow trzech facetow biesiaduje nad szklaneczkami. Proponuja, ze podwioz± nas do Mostowlan ale za po³ godziny. Teraz zapraszaja do siebie. Eco,nie wiedziec czemu, wyrywa do przodu. Wiêc na bimberek siê nie za³apalismy. Stop po chwili nas dogania. Jedziemy za traktorem na furmance wypelnionej ¶wie¿± trawa.
W Mostowlanach cerkiew,
wizyta nad graniczn± rzeczka ¦wis³ocz
a za wsia spotkanie ze straza graniczna, tym razem z bardzo niesympatycznym, zarozumia³ym gowniarzem
W ¦wis³oczanach odwiedzamy „miejskie k±pielisko” - b³otnisty fragment granicznej ¦wis³oczy, w¶ród trzcin , z lodowata wod±.
Za wsi± ³apiemy na stopa bia³oruski bus, który pedzi po nierównej drodze z prêdkoscia jakby w³a¶nie wjechal na autostrade.
Obiad pod sklepem w Bobrownikach. Uwielbiam klimat przejsc granicznych. Takich przej¶æ granicznych. D³ugi szereg TIRow, który przez godzine ani drgn±³. Dwoch tirowcow wo³a do nas, ze mog± nam podgrzac ¿arcie, ale odpalilismy ju¿ kuchenke, wiêc dziekujemy. Przy pylistej, dziurawej drodze sklepiki, bary, kantory. Bia³orusini przy budkach rozmawiaja sciszonymi glosami: jak przechytrzyc polska policje na drodze, czy które fragmenty drog bezwzglednie omijac.
Potem ³apiemy stopa do Kruszynian- ogromna cysterne zmierzajaca do Krynek.
Rozbijamy siê na nocleg na granicy ³±k i lasów, za wsi±, w malowniczym brzozowym zagajniku. Ognisko, opowiesci, jarzêbinówka. Z wieczora towarzyszy nam rycz±cy jeleñ. Troche wczesnie jak na rykowisko.. Ale ten osobnik siê nie przejmuje terminem, daje niezly koncert w pobliskim lesie. Fajny klimacik!
Miejsce noclegu nad ranem wydaje siê jeszcze ladniejsze.
Schodzimy do Kruszynian. Aby wczuc siê w tatarski klimat zjadamy ko³duny, czeburieki, solianke. Potem zwiedzamy meczet.
Oprowadza m³ody Tatar, który gada jak katarynka. Historia polskich Tatarów p³ynie z jego ust jak zapêtlona p³yta. Na cmentarzu przykuwaja uwage zadbane groby, ale jeszcze bez lokatorów.
https://picasaweb.google.com/101001125951496915585/201108_Podlasie_KruszynianyKrynki#5643798329614117650
£apiemy stopa do Krynek. Mi³y ch³opak poleca nam lokalny bar „Pod Modrzewiem”. Opowiada o dwoch rastamankach z wioski £apicze, które po³ roku spedzaja na Podlasiu, pó³ w Indiach, a zyj± ze sprzedazy wlasnorecznych wyrobow skorzanych na allegro. Podjezdzamy autem pod sam cmentarz ¿ydowski- ponoc samodzielnie trudno by nam by³o go znalezc.
Cmentarz lezy przy uliczce o wdziecznej nazwie- „Zau³ek Zagumienny”, gdzie jest du¿o drewnianych spichlerzykow.
Ko³o godziny spedzamy w poleconej knajpce.
W Krynkach mijamy tez stara, nieczynna synagoge, zwan± „Kaukaski Dom Modlitwy”. Obecnie jest tu dom kultury, a teraz na calej ulicy s³ychac glo¶na, ³upiaca muzyke. Wewnatrz obiektu odbywa siê w³a¶nie dyskoteka.
Potem stop do Bia³egostoku. Dzien by³ od rana parny, duszny, zbiera³o siê na burze. Na wysokosci Supra¶la rozpêtuje siê istne piek³o. Czarno jak w nocy, sciana deszczu, wycieraczki nie daja rady zbierac wody. Auto jedzie jak amfibia, w tunelu rozprysnietej wody. Bardzo wspolczuje rowerzystom, którzy w takich warunkach peda³uja poboczem drogi... No w³a¶nie! Gdzie jest Micha³? Nie pamietam , zebysmy go mijali? Czy zd±¿yl siê schronic przed nawalnica?
Micha³ m±drze skry³ siê w knajpce w Supra¶lu, polozonej klimatycznie w dawnym budynku kina „Jutrzenka”. W knajpie mo¿na podziwac wystawe zdjêc z Etiopii, a obok dziala kino polowe, które wyswietla malo znane, zagraniczne filmy.
Nasz mily kierowca podwozi nas pod same drzwi bia³ostockiego PTSMu, zebysmy nie zmokli.
Jakie to piekne , ze s± jeszcze tacy ludzie na swiecie!
PTSM zat³oczony. Wrazenie robi srednio mile. Troche ra¿± restrykcyjne przepisy dotyczace niekoedukacyjnosci pokoi czy alkoholu, poparte wszedzie rozwieszonymi informacjami o monitoringu. Ale obiekt tez ma zalety- jest sucho, blisko do dworca PKP.
Wieczorem bezskutecznie poszukujemy otwartej knajpy. W koncu robimy zapasy w „swiecie alkoholi” i degustujemy na ³aweczce, przy placu zabaw.
Potem jeszcze mila rozmowa w kuchni z rodzinka z Poznania, którzy razem z synem podrózuja po swiecie. Rok temu by³a Skandynawia stopem, za miesiac ruszaja do Turcji. Acz ogolnie to w schronisku panuje malo imprezowa atmosfera.
Rano nastaje smutny czas powrotu.. W pociagu TLK na trasie Bia³ystok -Warszawa rozsiadamy siê w przedziale rowerowym. Poznajemy tam Olka z Sanoka, który w³a¶nie wraca z samotnej rowerowej wyprawy po Podlasiu. Podroz mija nam szybko na milych rozmowach, w ostatniej chwili wymieniamy siê numerami telefonow. Mam nadzieje, ze bêdzie nam jeszcze dane siê spotkac.
W Warszawie wysiadamy a nasz pociag napycha siê do granic mozliwosci. Ludzie, nie mogac normalnie wejsc, podaja sobie przez okna bagaze, dzieci, psy. Gdzies sterczy z okna noga, gdzies puszysty ogon. Kwicza ma³e dzieci w³ozone do przedzialu pelnego obcych ludzi. Slychac podniesione glosy, przeklenstwa, ³oskot wypadajacej na beton walizki.
Tymczasem parê metrow dalej zakonnica spokojnie gawêdzi z jakas grup± o przebiegu szlaku do
Santiago de Compostela i szlaków ¶w. Jakuba. Z jej twarzy emanuje wielki spokoj i radosc, zw³aszcza jak mowi o ma³ej wiosce zwiazanej z biografia swietego.
My tymczasem opuszczamy ten nabity pociag i suniemy dalej na poludniowy zachod sk³adami regio i IR- polaczeniem, które znalazl nam Micha³. Pociagi puste, przestronne, tansze i omijajace miejsce wypadku pod Piotrkowem. Jad± „bydlece” wagony, gdzie jest do woli miejsca dla czlowieka, karimaty, plecaka, roweru, piwa czy sniadania rozlozonego na serwetce. Ba! Tylko chyba ogniska brakuje!
Pociag sunie przez lasy, pola, wioski.. Wiatr ¶wiszcze donosnie w oknach.. Ale swist pociagu powrotnego ju¿ nigdy nie jest tak piekny, jak tego, który niesie dopiero na wyprawe....
wiecej fotek jak zwykle na picasie
https://picasaweb.google.com/101001125951496915585/201108_Podlasie_DrogaTamIspowrotem
https://picasaweb.google.com/101001125951496915585/201108_Podlasie_zCzeremchyDoTopila
https://picasaweb.google.com/101001125951496915585/201108_Podlasie_zTopiADoSiemianowki
https://picasaweb.google.com/101001125951496915585/201108_Podlasie_Hajnowka_Knajpa_u_Wolodii
https://picasaweb.google.com/101001125951496915585/201108_Podlasie_OkoliceJezioraSiemianowskiego
https://picasaweb.google.com/101001125951496915585/201108_Podlasie_zZaleszanDoBobrownik
https://picasaweb.google.com/101001125951496915585/201108_Podlasie_KruszynianyKrynki
jeszcze troche zdjec od eco
https://picasaweb.google.com/102994867625251629425/Podlasie1208201120082011
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pljaciekrece.xlx.pl