Zofia Dzieniszewska - zapiski
Na wstêpie serdecznie witam wszystkich po mojej d³ugiej nieobecno¶ci na tym forum
Mam nadziejê, ¿e zreaktywujê siê na d³u¿ej. A teraz do rzeczy:
Od pewnego czasu nachodzi³y mnie refleksje, zwi±zane ze wspó³czesnym kszta³tem pisarstwa, przy szczególnym uwzglêdnieniu sposobów przekazywania wszelakich tre¶ci, oferowanych przez obecn± technologi±. W ogólnym zarysie chodzi o dostêpne mo¿liwo¶ci prezentowania swoich tekstów odbiorcy, a tak¿e sposobach docierania do tego¿ odbiorcy.
Nie da siê ukryæ i my¶lê, ¿e wielu z Was ze mn± siê zgodzi, ¿e bycie pisarzem nie ma ju¿ tej rangi, któr± mia³o chocia¿by w wieku XIX. Przede wszystkim, je¶li dany tekst zosta³ wtedy wydrukowany i powielony w okre¶lonej ilo¶ci egzemplarzy, to pope³niaj±ca go persona niew±tpliwie co¶ ju¿ znaczy³a. Miêdzy innymi dlatego, ¿e w owych czasach s³owo pisane by³o podstawowym sposobem komunikacji. Partycypuj±c w ogólnospo³ecznym systemie tworzenia oraz publikowania drukowanych tre¶ci, pisarz stawa³ siê nie byle kim. ¦miem te¿ twierdziæ, ¿e w wieku XIX a nawet XX by³o zdecydowanie trudniej wydaæ swoj± ksi±¿kê. Ba! Nawet opublikowaæ artyku³, który trafi do szerokiego grona czytelników. Z drugiej strony technologia mocno ogranicza³a dostêp to materia³ów, pozwalaj±cych tworzyæ tre¶ci realistyczne i wiarygodne - to konkretnie w przypadku wszelakiej ma¶ci fantastów. Taki, dajmy na to Juliusz Verne, istny da Vinci literatury, pisz±c swoje ksi±¿ki potrafi³ równocze¶nie dawaæ lekcjê fizyki, chemii i geografii. Wyobra¿am sobie, ¿e ka¿de napisane przezeñ dzie³o poprzedzaæ musia³y ¿mudne i czasoch³onne badania, wertowanie naukowych publikacji oraz wnikliwe szperanie w bibliotekach.
A dzisiaj? Dzisiaj mamy Internet. Wikipedia, Google... Chcesz napisaæ ksi±¿kê o wojnie atomowej albo kolonizacji Marsa i potrzebujesz nieco faktów? Wystarczy wstukaæ odpowiednie has³o, po czym nie ruszaj±c siê z fotela zebraæ materia³y w jeden wieczór. To jednak nie wszystko. W gruncie rzeczy je¶li chcesz przedstawiæ ludziom swoje dzie³o, nie musisz w ogóle mieæ nic wspólnego z drukarniami czy wydawcami! Po prostu mo¿esz za³o¿yæ bloga czy w³asn± stronê internetow±, na której sukcesywnie zaczniesz zamieszczaæ swoje rozdzia³y. Albo zrzucisz wszystko do pliku pdf i umie¶cisz na owej stronie link, aby ka¿dy móg³ pobraæ Twoj± najnowsz± ksi±¿kê. Nie wa¿ne, czy bêdzie to dzie³o wybitne czy totalny gniot - ka¿dy teraz mo¿e pokazaæ ¶wiatu efekty swojej pisarskiej pasji.
Minusem Internetu jest to, ¿e mo¿e w nim publikowaæ dos³ownie ka¿dy. Sieæ przepe³niona jest tre¶ciami literackimi na ¿enuj±co niskim poziomie, a przez zalew ch³amu trudno siê przebiæ. Ale czy wchodz±c do np. Empiku nie jest tak samo? Tysi±ce ksi±¿ek na pó³kach, z czego po³owa to "bestsellery" uzyskuj±ce liczne nagrody i rekomendacja (¿e nadawane przez podmioty ma³o istotne to bez znaczenia). Osobist± przykr± obserwacj± jest te¿ to, ¿e nawet je¶li chodzi o literaturê papierow±, pierwsze skrzypce w promowaniu konkretnych pozycji czy pisarzy odgrywa nie ich warto¶æ, ale marketing.
I tutaj powstaje pytanie - Je¶li chcesz tylko pisaæ, dzieliæ siê z innymi swoimi pomys³ami, wizjami i przemy¶leniami, czy faktycznie musisz zabiegaæ o wydanie w formie papierowej ksi±¿ki? Zaraz te¿ rodzi siê kolejne pytanie - dlaczego piszesz? Je¶li piszesz z czystej pasji i chcesz jedynie udostêpniæ ¶wiatu jej owoce, Internet daje Ci wszystko czego potrzebujesz. Je¶li piszesz dla s³awy i uznania oraz powodzenia w¶ród p³ci przeciwnej, Internet tak czy inaczej bêdzie bardziej "no¶nym" ¶rodkiem pokazania siê. Chocia¿ tutaj muszê przyznaæ, ¿e jednak wydanie czego¶ na papierze, najlepiej przez licz±ce siê wydawnictwo, jest wci±¿ bardziej nobilituj±ce. Je¿eli za¶ piszesz dla zysku to pomy¶l nad indywidualn± sprzeda¿± e-booków (które zyskuj± coraz wiêksz± popularno¶æ) albo zrezygnuj i przestañ siê ³udziæ, bo w Polsce na palcach jednaj rêki mo¿na policzyæ pisarzy, którzy zarabiaj± naprawdê godziwe pieni±dze.
No wiêc, czy jest sens zabiegaæ o to, by znale¼æ wydawcê i opublikowaæ co¶ na papierze? Co o tym s±dzicie? I przede wszystkim - dlaczego piszecie?
Na wstêpie serdecznie witam wszystkich po mojej d³ugiej nieobecno¶ci na tym forum Smile Mam nadziejê, ¿e zreaktywujê siê na d³u¿ej.
Nie da siê ukryæ i my¶lê, ¿e wielu z Was ze mn± siê zgodzi, ¿e bycie pisarzem nie ma ju¿ tej rangi, któr± mia³o chocia¿by w wieku XIX. Przede wszystkim, je¶li dany tekst zosta³ wtedy wydrukowany i powielony w okre¶lonej ilo¶ci egzemplarzy, to pope³niaj±ca go persona niew±tpliwie co¶ ju¿ znaczy³a. Miêdzy innymi dlatego, ¿e w owych czasach s³owo pisane by³o podstawowym sposobem komunikacji. Partycypuj±c w ogólnospo³ecznym systemie tworzenia oraz publikowania drukowanych tre¶ci, pisarz stawa³ siê nie byle kim. ¦miem te¿ twierdziæ, ¿e w wieku XIX a nawet XX by³o zdecydowanie trudniej wydaæ swoj± ksi±¿kê. Ba! Nawet opublikowaæ artyku³, który trafi do szerokiego grona czytelników. Z drugiej strony technologia mocno ogranicza³a dostêp to materia³ów, pozwalaj±cych tworzyæ tre¶ci realistyczne i wiarygodne - to konkretnie w przypadku wszelakiej ma¶ci fantastów. Taki, dajmy na to Juliusz Verne, istny da Vinci literatury, pisz±c swoje ksi±¿ki potrafi³ równocze¶nie dawaæ lekcjê fizyki, chemii i geografii. Wyobra¿am sobie, ¿e ka¿de napisane przezeñ dzie³o poprzedzaæ musia³y ¿mudne i czasoch³onne badania, wertowanie naukowych publikacji oraz wnikliwe szperanie w bibliotekach.
A dzisiaj? Dzisiaj mamy Internet. Wikipedia, Google... Chcesz napisaæ ksi±¿kê o wojnie atomowej albo kolonizacji Marsa i potrzebujesz nieco faktów? Wystarczy wstukaæ odpowiednie has³o, po czym nie ruszaj±c siê z fotela zebraæ materia³y w jeden wieczór. W gruncie rzeczy je¶li chcesz przedstawiæ ludziom swoje dzie³o, nie musisz w ogóle mieæ nic wspólnego z drukarniami czy wydawcami! Po prostu mo¿esz za³o¿yæ bloga czy w³asn± stronê internetow±, na której sukcesywnie zaczniesz zamieszczaæ swoje rozdzia³y. Albo zrzucisz wszystko do pliku pdf i umie¶cisz na owej stronie link, aby ka¿dy móg³ pobraæ Twoj± najnowsz± ksi±¿kê. Nie wa¿ne, czy bêdzie to dzie³o wybitne czy totalny gniot - ka¿dy teraz mo¿e pokazaæ ¶wiatu efekty swojej pisarskiej pasji. Minusem Internetu jest to, ¿e mo¿e w nim publikowaæ dos³ownie ka¿dy. Sieæ przepe³niona jest tre¶ciami literackimi na ¿enuj±co niskim poziomie, a przez zalew ch³amu trudno siê przebiæ. Ale czy wchodz±c do np. Empiku nie jest tak samo? Tysi±ce ksi±¿ek na pó³kach, z czego po³owa to "bestsellery" uzyskuj±ce liczne nagrody i rekomendacja (¿e nadawane przez podmioty ma³o istotne to bez znaczenia). Osobist± przykr± obserwacj± jest te¿ to, ¿e nawet je¶li chodzi o literaturê papierow±, pierwsze skrzypce w promowaniu konkretnych pozycji czy pisarzy odgrywa nie ich warto¶æ, ale marketing. I tutaj powstaje pytanie - Je¶li chcesz tylko pisaæ, dzieliæ siê z innymi swoimi pomys³ami, wizjami i przemy¶leniami, czy faktycznie musisz zabiegaæ o wydanie w formie papierowej ksi±¿ki? Je¶li piszesz z czystej pasji i chcesz jedynie udostêpniæ ¶wiatu jej owoce, Internet daje Ci wszystko czego potrzebujesz. Je¶li piszesz dla s³awy i uznania oraz powodzenia w¶ród p³ci przeciwnej, Internet tak czy inaczej bêdzie bardziej "no¶nym" ¶rodkiem pokazania siê.
Chocia¿ tutaj muszê przyznaæ, ¿e jednak wydanie czego¶ na papierze, najlepiej przez licz±ce siê wydawnictwo, jest wci±¿ bardziej nobilituj±ce. Je¿eli za¶ piszesz dla zysku to pomy¶l nad indywidualn± sprzeda¿± e-booków (które zyskuj± coraz wiêksz± popularno¶æ) No wiêc, czy jest sens zabiegaæ o to, by znale¼æ wydawcê i opublikowaæ co¶ na papierze? Co o tym s±dzicie? I przede wszystkim - dlaczego piszecie? Dla przyjemno¶ci i pieniêdzy - w takiej kolejno¶ci.
Bo ja wiem? Mo¿e masz racjê, ale pamiêtaj, ¿e my patrzymy na XIX wiek (i czê¶ciowo te¿ ju¿ na XX) przez pryzmat tego, co przetrwa³o, wiêc jak kto¶ mówi "proza dziewiêtnastowieczna", to odruchowo my¶limy: Sienkiewicz, Prus itd. A tam przecie¿ by³a ca³a masa "literatury dla kucharek", o której dzi¶ ju¿ nikt nie pamiêta. Czy jej twórcy te¿ byli tak powa¿ani i by³o im trudno debiutowaæ? Nie wiem, tak tylko rzucam my¶l, ¿e z naszej perspektywy mo¿emy nie mieæ pe³nego obrazu. Je¶li chcesz napisaæ prost± przygodówkê dziej±c± siê na Marsie - ok, mo¿e i jeden wieczór wystarczy. Je¶li natomiast to mia³aby byæ SF "na powa¿nie", to obawiam siê, ¿e ju¿ nie. Nauka jest dzi¶ znacznie bardziej skomplikowana ni¿ w czasach Verne'a i laik w jeden wieczór na podstawie netu jej nie ogarnie. Przeczytaj sobie "Marsjanina", idê o zak³ad, ¿e autor spêdzi³ o wiele wiele wiêcej czasu, przygotowuj±c siê do pisania tej ksi±¿ki ni¿ jeden wieczór. Erm, tak ale nie. Znaczy, problem w tym, ¿e ch³am ch³amowi nierówny. Ten "ksiêgarniany" mimo ca³ej swojej ch³amowato¶ci ma przynajmniej dwie zalety: a) jest napisany w miarê poprawn± polszczyzn±, b) ma mniej wiêcej trzymaj±c± siê kupy fabu³ê, bez kwiatków typu "autor zapomnia³, co napisa³ zdanie wcze¶niej"
A to jest poziom nieosi±galny dla wielu internetowych produkcji. Obawiam siê, ¿e przeciêtny ch³am "wydany" i tak bêdzie lepszy ni¿ przeciêtny nie-ch³am "internetowy". Informacje o nagrodach, zachwalanie, pisanie, ¿e ksi±¿ka to "bestseller" itp. - to wszystko jest niezale¿ne od jako¶ci ksi±¿ki i wcale nie ¶wiadczy, ¿e tak "oznakowana" pozycja koniecznie jest ch³amem. Ile znasz osób, które wypromowa³y siê tylko przez internet? (bez wcze¶niejszego wydania papierowego) Serio pytam. Bo ja nie znam nikogo. Przypominam sobie kilku blogerów, którzy zaczynali od pisania w Internecie, a potem dopiero wydali co¶ na papierze. Nie pamiêtam konkretnych nazwisk, ale kojarzê takie przypadki. chocia¿by Matka Kurka (Wielgucki) - wyda³ "Berka". W ka¿dym razie nie da siê ukryæ, ¿e blogerzy s± coraz bardziej popularni. Z tym ¿e to jest g³ownie bardziej publicystyka spo³eczna. Ale jednak s³owo pisane. My¶lê, ¿e taki system dopiero siê rozkrêca i w nadchodz±cych latach rozwinie jeszcze bardziej.
Poza tym mo¿e to dzia³aæ te¿ na odwrót. Dajmy na to, pisarz opublikowa³ drukiem 2-3 ksi±¿ki, a potem, gdy ma ju¿ w miarê ugruntowan± pozycjê, zamieszcza kolejne promuj±ce go teksty w Internecie. Chocia¿by Martin tak robi (z tym, ¿e on nie musi siê ju¿ promowaæ, ale wiesz o co mi chodzi).
Je¶li chodzi o poprawno¶æ jêzykow± i stylistyczn±, a tak¿e zwarto¶æ fabularn±, masz racjê. Je¶li natomiast mówimy o warto¶ci ksi±¿ki jako takiej, to ju¿ niekoniecznie... Zapewne zgodzisz siê ze mn±, ¿e w literaturze fantastycznej panuje potworna wtórno¶æ, eksploatowanie tych samych mia³kich pomys³ów na milion sposobów, papierowi bohaterowie, naiwne zwroty akcji itp. Fakt, w przypadku domoros³ych autorów, publikuj±cych swoje "dzie³a" w Internecie bêdzie tak samo, Mianowicie pod tym wzglêdem masowy rynek drukowanej ksi±¿ki nie wygl±da dobrze. Bo ksi±¿ek drukuje siê naprawdê wiele (w porównaniu z tym wspomnianym wiekiem XIX), a co za tym idzie warto¶æ publikacji spada. Niekoniecznie te¿ znaczy, ¿e jest pozycj± naprawdê godn± uwagi. Zwykle bêdzie to co¶ przeciêtnego, co mimo to próbuje siê za pomoc± marketingu wcisn±æ czytelnikowi. Przypominam sobie kilku blogerów, którzy zaczynali od pisania w Internecie, a potem dopiero wydali co¶ na papierze. Nie pamiêtam konkretnych nazwisk, ale kojarzê takie przypadki. chocia¿by Matka Kurka (Wielgucki) - wyda³ "Berka". W ka¿dym razie nie da siê ukryæ, ¿e blogerzy s± coraz bardziej popularni. Z tym ¿e to jest g³ownie bardziej publicystyka spo³eczna. Ale jednak s³owo pisane. My¶lê, ¿e taki system dopiero siê rozkrêca i w nadchodz±cych latach rozwinie jeszcze bardziej. Blogerzy to insza inszo¶æ. Po pierwsze takich, którzy maj± na tyle du¿± fanbazê, ¿e ewentualna ich ksi±¿ka zostanie kupiona w du¿ej ilo¶ci egzemplarzy, nie ma wielu, to pojedyncze sztuki raczej imho. Po drugie kombinuj±c tak, utrudniasz sobie sprawê, zamiast u³atwiaæ, bo oprócz bycia dobrym pisarzem, musia³by¶ byæ tak¿e dobrym blogerem, a szansa, ¿e obie te cechy zaistniej± u jednej osoby jest marna. Zreszt±, nie bardzo sobie to wyobra¿am - chcê wydaæ ksi±¿kê, wiêc, powiedzmy, przez rok prowadzê bloga, ¿eby zdobyæ popularno¶æ, a potem wydajê? Bez sensu, imho (u blogerów, o jakich pisa³e¶, blog by³ na pierwszym miejscu, ksi±¿ka na drugim, wiêc to co¶ innego).
Martin to ju¿ w ogóle inna bajka.
Owszem, internet niew±tpliwie pomaga w promocji autorom ju¿ znanym (u nas przyk³adem jest choæby Kuba Æwiek), ale ¿eby co¶ takiego rozkrêciæ, trzeba mieæ startow± przynajmniej jedn± normalnie wydan± ksi±¿kê, a najlepiej wiêcej. Na zachodzie bywa, ¿e kto¶ wydaje ebooka i zdobywa szalon± popularno¶æ, owszem, ale to inny rynek, inna skala. U nas nie s³ysza³am o cz³owieku, który wypromowa³by siê w internecie od zera jako pisarz (nie bloger, nie go¶æ, który ¶wietnie tañczy na rurze, a potem pisze ksi±¿kê, tylko po prostu pisarz).
Ale oczywi¶cie zawsze istnieje szansa, ¿e bêdziesz tym pierwszym.
Czy to s± rozwa¿ania z gatunku "kiedy¶ by³o lepiej"?
Bo przyznajê, ¿e mam alergiê na takie stwierdzenia. Nasz ¶wiat siê nieustannie zmienia, warto¶æ rzeczy, ca³e grupy zawodowe nie tylko ulegaj± zmianom, ale i odchodz± w przesz³o¶æ, ale to nie znaczy, ¿e ich przedstawiciele zas³uguj± na wiêkszy podziw czy szacunek tylko ze wzglêdu na to, ¿e ich fach siê zmienia/ginie. Dzi¶ jedna rzecz jest pewna jak dla mnie, bardziej mo¿e ni¿ kiedy¶, a mianowicie fakt, ¿e ka¿dy ma swoj± racjê i opiniê (oraz koniec krêgos³upa...) i mniej ni¿ kiedy¶ jeste¶my skazani na opiniotwórcz± moc jednostek, ale i te¿ mo¿emy czuæ siê bardziej zagubieni. St±d siê mo¿e braæ ewentualna dewaluacja presti¿u pisarstwa jako zawodu - nie ma jednej silnej grupy, która by ten presti¿ podtrzymywa³a, a im bardziej samodzielnie my¶limy, tym wiecej autorytetów upada. Ale zauwa¿, ¿e pisarz to nie jedyny zawód, który chwieje siê na piedestale - co powiesz o profesorach, naukowcach? Kiedy¶ by³y to autorytety, dzi¶ nie znam osoby, która nie podchodzi³aby do tytu³u naukowego co najmniej ze zdrowym dystansem.
Nie jestem w stanie dyskutowaæ w temacie ³atwo¶ci debiutu w XIX w. bo brak mi wiedzy i danych, ³atwiej chyba rozmawiaæ o zmianach w ostatnich dekadach (a przecie¿ s± do¶æ spore). W XIX w poziom wykszta³cenia by³ inny ale i inna by³a dostêpno¶æ rozrywek. My¶lê, ¿e na pewno by³o trudniej dotrzeæ do odbiorcy masowego wtedy ni¿ dzisiaj, ale niekoniecznie znaczy to, ¿e osoby, którym siê to uda³o obiektywnie mia³yby faktycznie wiêcej znaczyæ ni¿ dzisiejsi pisarze. Jak to porównaæ? Co jest miar± - talent, wysi³ek intelektualny? Jak to zmierzyæ? Czy chodzi tylko o popularno¶æ?
Czy fakt, ¿e kto¶ mia³ udzia³ w tworzeniu kultury, wykonywa³ elitarny zawód ¶wiadczy o jego warto¶ci, czy szczê¶ciu?
Zgadzam siê, ¿e pisarze wcze¶niej ³atwiej zyskiwali s³awê, rozpoznawalno¶æ, jednym s³owem status celebryty. Dzi¶ jest po prostu wiêksza konkurencja (ale te¿ wydaje mi siê, ¿e niewiele siê zmieni³o i popularno¶æ != szacunek). I je¶li o mnie chodzi, mam w±tpliwo¶æ, czy zyskanie takiego statusu dzisiaj ma jak±kolwiek dla mnie warto¶æ (chyba, ¿e mówimy konkretnie tylko o pieni±dzach).
***
Powszechny dostêp do wiedzy to jest z³udzenie. Jasne, ¿e je¶li tylko chcesz, mo¿esz dokopaæ siê do dowolnej informacji, ale to zazwyczaj wiedza mocno powierzchowna, a ¿eby dotrzeæ do wiedzy rzetelnej, ¿eby nie zrobiæ z siebie idioty, wymaga wydaje mi siê, jeszcze wiêcej wysi³ku i energii ni¿ kiedy¶. Choæby dlatego, ¿e wcze¶niej dostêp do wiedzy by³ ograniczony - mog³e¶ pracowaæ tylko z tym, co mia³e¶ i tak samo czytelnik. Dzi¶ musisz siê mocno narobiæ, ¿eby nie uton±æ w zalewie informacji i jeszcze co¶ sensownego z tego wy³owiæ. A przez to, ¿e masz szeroki dostêp do wiedzy, jeste¶ niejako automatycznie zobligowany do jej pozyskania, je¶li chcesz siê wypowiadaæ w temacie. Postêp nauki jest w tej chwili nieogarnialny i ³atwo jest nawet komu¶ zorientowanemu w temacie przeoczyæ co¶ istotnego, pope³niæ powa¿nego babola. Natomiast laik ryzykuje du¿o bardziej ni¿ kiedy¶, gdy ludzie nie mogli w dwie sekundy wygooglowaæ, czy nie pisze bzdur, tylko wierzy³o siê na s³owo. Szczególnie wydrukowane. £atwo by³o "znaæ siê na wszystkim", gdy poziom wiedzy da³by siê zamkn±æ w programie szko³y ¶redniej, gorzej, kiedy nawet specjali¶ci w danych dziedzinach nie s± w stanie powiedzieæ, ¿e wiedz± wszystko w swojej specjalizacji, a ogarniêcie kilku dziedzin to kosmos. Podczas gdy w internecie roi siê od "specjalistów", którzy wypunktuj± Ci wszystkie potkniêcia, zanim zd±¿ysz dokoñczyæ zdanie. Czêsto zreszt± pó¼niej okazuje siê, ¿e nie mieli racji, ale to nie ma najmniejszego znaczenia...
Nie jestem pewna czy kiedy¶ ten rynek wydawniczy by³ tak zupe³nie ró¿ny od dzisiejszego? Wydaje mi siê, ¿e rz±dzi³ siê zawsze prawami ekonomii. Tylko zjawisko siê widocznie pog³êbia. Ksi±¿ka mam wra¿enie, nie tylko konkuruje z innymi mediami (filmem, serialem, teatrem, internetem, grami komputerowymi i innymi), ale wspó³istnieje, wchodzi w interakcje - st±d te przesuniêcia w jako¶ci i popularno¶ci. Bo z jednej strony ksi±¿ka musi oferowaæ co¶ innego (zazwyczaj jest to pog³êbienie psychologii bohatera, albo wiêksza ilo¶æ informacji, która np. na ekranie przygniot³aby fabu³ê), a z drugiej strony stara siê byæ podobnie ³atwa w odbiorze co inne media, równie atrakcyjna. Przy czym ka¿dy system siê prêdzej czy pó¼niej stabilizuje mniej lub bardziej, je¶li wiêkszo¶æ pod±¿a za mod± i dopasowuje siê do schematu, pojawiaj± siê dziury, nisze, które te¿ prêdzej czy pó¼niej trzeba bêdzie zape³niæ, wiêc to nie znaczy np. ¿e np. bardziej ambitna literatura nie ma prawa bytu. No i mo¿e naiwnie, wierzê w si³ê jednostki - od czasu do czasu pojawiaj± siê geniusze, którzy tworz± nie tylko warto¶ciowe rzeczy, ale jeszcze przebijaj± siê do opinii publicznej i zyskuj± popularno¶æ (mimo ogólnego podobno zidiocenia). Fakt, ¿e nie jestem jednym z nich na szczê¶cie nie odbiera mi tego optymistycznego spojrzenia
***
W kwestii tego, ¿e ka¿dy mo¿e co¶ napisaæ - ja tam siê cieszê, ¿e ¿yjê w czasach, kiedy tylu ludzi ma czas i ochotê, ¿eby tworzyæ, nawet je¶li to bzdury i grafomañstwo - to ¶wiadczy o dobrobycie. A poza tym, tak jak nasi przodkowie mieli prawo i wrêcz obowi±zek, ¿eby przekazywaæ sobie opowie¶ci przy ognisku, tak samo teraz ka¿dy ma prawo opowiadaæ i tworzyæ. A dzi¶ mo¿e tak¿e to zapisaæ i upubliczniæ. Nie ma natomiast obowi±zku czytania wszystkiego. I kto wie, mo¿e na tym tle rozwinie siê zawód book/story huntera, który bêdzie przekopywa³ internet w poszukiwaniu pere³. Ogólnie w dzisiejszych czasach potrzebujemy jakich¶ narzêdzi do selekcjonowania i porz±dkowania tre¶ci mam wra¿enie.
***
Znów, rozwa¿ania typu - tworzyæ, czy zarabiaæ, to nie jest co¶ co przysz³o do nas z nastaniem e-papieru i internetu. Od zawsze arty¶ci albo przymierali g³odem, albo szukali sponsorów, mecenasów, sprzedawali siê cha³turz±c. To jest normalne - sztuka nie jest produktem pierwszej potrzeby. Trzeba nie tylko talentu, ale przede wszystkim szczê¶cia, ¿eby zarabiaæ du¿e pieni±dze w zawodach wolnych/artystycznych. Co nie znaczy, ¿e nie mo¿na dzi¶ z pisarstwa wy¿yæ, bo inaczej okaza³oby siê, ¿e czê¶æ z dzisiejszej prozy tworz± zombie.
Czy warto walczyæ o wydanie papierowe? Dzisiaj warto - istnieje powszechna opinia, ¿e skoro kto¶ to wyda³ (zaryzykowa³, w³o¿y³ kasê, podpisa³ siê pod tym swoim imieniem) to ma to wiêksze znaczenie (warto¶æ) ni¿ self-pub. Natomiast niestety wydanie papierowe wcale nie gwarantuje jako¶ci. Ani w pierwotnej tre¶ci ani w redakcji. ¦wiadczy tylko, ¿e osi±gnê³o siê ten pierwszy, istotny krok. I owszem s± wyj±tki, tak jak od ka¿dej regu³y, mniej lub bardziej chlubne. 50 twarzy greya te¿ zacze³o siê w internecie i niestety mimo wydania i popularno¶ci to dalej jest to twór jako¶ci "internetowej".
Podsumowuj±c - ¿yjemy w takich czasach a nie innych. Nic nie jest sta³e. Albo wrêcz przeciwnie - ¶wiat siê zmienia, ale nic siê nie zmienia... Jak siê wydaje, ¿e jest coraz gorzej to tylko znaczy, ¿e ¿yjesz (Twoi rodzice, dziadkowie i ich dziadkowie te¿ pewnie mieli takie wra¿enie). Jak chcesz pisaæ dla pieniêdzy/s³awy/powszechnego szacunku, to pisz, ale nie oczekuj, ¿e dostaniesz. Pisz. Zawsze mo¿esz te¿ wynale¼æ wehiku³ czasu i spróbowaæ wydaæ ksi±¿kê w XIXw
***
Dlaczego piszê? Mo¿na to wyja¶niæ tylko w jeden sposób - mam tak± skazê na umy¶le. Dziwn± i niezrozumia³± potrzebê tworzenia. I to jest jedyny powód. Niestety powodów, ¿eby nie pisaæ mam du¿o wiêcej, choæ jakby siê kto¶ spyta³ dlaczego teraz np. odpisujê na forum/przegl±dam internet/zastanawiam siê czy koniki polne parskaj±/etc... zamiast pisaæ to te¿ nie jestem w stanie odpowiedzieæ. My¶lê, ¿e musia³abym zap³aciæ niez³e pieni±dze jakiemu¶ psychoterapeucie, ¿eby mi to wyt³umaczy³, ale i tak pewnie bym go zignorowa³a.
W kwestii tego, ¿e ka¿dy mo¿e co¶ napisaæ - ja tam siê cieszê, ¿e ¿yjê w czasach, kiedy tylu ludzi ma czas i ochotê, ¿eby tworzyæ, nawet je¶li to bzdury i grafomañstwo - to ¶wiadczy o dobrobycie. A poza tym, tak jak nasi przodkowie mieli prawo i wrêcz obowi±zek, ¿eby przekazywaæ sobie opowie¶ci przy ognisku, tak samo teraz ka¿dy ma prawo opowiadaæ i tworzyæ. A dzi¶ mo¿e tak¿e to zapisaæ i upubliczniæ. ¯eby by³a jasno¶æ - ja absolutnie nie odbieram nikomu, choæby i grafomanom, prawa do tworzenia. I te¿ siê cieszê, ¿e ludzie pisz± i ¿e jest miejsce takie jak internet, gdzie ka¿dy mo¿e siê pokazaæ. Ale to s± dla mnie jakby dwa ró¿ne obiegi. Internet jest fajny, kiedy pisze siê/czyta fanfiki, jest fajny, ¿eby pocz±tkuj±cy twórcy mogli wrzuciæ na forum/stronê swoje opowiadanie i dowiedzieæ siê, co inni o nich my¶l± itp. Ale internet nie jest konkurencj± dla wydañ papierowych (czy wypuszczonych przez wydawnictwa ebooków), bo je¶li ja mam akurat wolne 40 z³. to je wydam w ksiêgarni a nie na ebooka nieznanego autoraz, znalezionego w necie. I jak na razie mnóstwo ludzi my¶li podobnie. To siê byæ mo¿e kiedy¶ zmieni (na pewno ebooki bêd± popularniejsze, czy te amatorskie te¿ - nie wiem), ale chwilowo statystyka jest po mojej stronie i mówi, ¿e inwestowanie w tak± formê wydania nie ma specjalnie sensu.
Aczkolwiek, jak pisa³am wy¿ej, zawsze mo¿na mieæ nadziejê, ¿e bêdzie siê akurat tym pierwszym.
W czasach ¶redniowiecza za jedn± ksi±¿kê mo¿na by³o kupiæ kilka wsi. Nie wynika³o to - jak wiemy - z szacunku do zawodu pisarza ani kultury czytelniczej ówczesnego spo³eczeñstwa.
Cena ksi±¿ki by³a zwi±zana z kosztem jej produkcji.
Wbrew pozorom zmiany dokonuj±ce siê na rynku wydawniczym s± do dzi¶ powi±zane z czynnikiem tak prozaicznym jak w³a¶nie koszt przeniesienia ksi±¿ki na papier. Nie drukujemy przecie¿ do dzisiaj na maszynie wynalezionej przez Gutenberga. Technika druku zmieni³a siê nie tylko od czasów XIX wieku, ale nawet od 1980. W samej Polsce wiele maszyn upowszechni³o siê stosunkowo niedawno dziêki dotacjom z Unii Europejskiej, bo naszych drukarni nie by³o na nie staæ.
Wydaje siê wiêcej pozycji i s³abszych, poniewa¿ samo wydrukowanie ksi±¿ki sta³o siê najzwyczajniej w ¶wiecie tañsze. Kto¶ oczywi¶cie mo¿e zauwa¿yæ, ¿e nie widaæ tego po cenach ksi±¿ek i to równie¿ bêdzie prawda. Koszt wydrukowania 10 000 egzemplarzy trzydzie¶ci lat temu i dzisiaj nie bêdzie siê drastycznie ró¿ni³, natomiast wydrukowanie jednej - dok³adnie jednej - ksi±¿ki trzydzie¶ci lat temu i dzisiaj, to ju¿ niebo a ziemia. Jeszcze niedawno du¿ym kosztem w poligrafii by³o samo przygotowanie druku. Ma³e nak³ady by³y zatem zupe³nie nieop³acalne. Wspó³cze¶nie wydawca jest w stanie wypu¶ciæ na rynek tysi±c egzemplarzy i sprawdziæ jak siê spodobaj±. Wspó³cze¶nie mo¿liwy jest druk na ¿yczenie. Dawniej wydawcy musieli bardzo dok³adnie przemy¶leæ decyzjê o wydaniu kogo¶, poniewa¿ inwestowali w du¿y nak³ad, a ka¿dy niesprzedany egzemplarz trafia³ do nich z powrotem i mogli go magazynowaæ albo spaliæ.
Obecnie ryzyko wtopienia ogromnych pieniêdzy (a nawet po¿egnania siê z rynkiem) w skutek jednej nietrafionej decyzji wyra¼nie siê zmniejsza. Mo¿na zatem przyj±æ mniej wy¶rubowane kryteria wyboru i wypu¶ciæ na rynek wiêcej tytu³ów (czasem równie¿ tych s³abszych).
W tym kontek¶cie zmienia siê te¿ i bêdzie siê zmienia³a coraz bardziej rola samego wydawcy. To ju¿ nie jest cz³owiek za wielkim biurkiem, który za to wszystko p³aci. Wydawcy w coraz wiêkszym stopniu staj± siê selekcjonerami; "mark±", która potwierdza jako¶æ produktu.
Powergraph mo¿e wypu¶ciæ pozycjê tylko i wy³±cznie w e-booku (nie ma kosztów druku), ale wiemy, ¿e bêdzie warto¶ciow± ksi±¿k±, poniewa¿ to wydawnictwo siê pod ni± podpisa³o.
W ujrzeniu swojej ksi±¿ki na papierze nie chodzi zatem o presti¿ samego "papieru". Wa¿niejsze jest to, ¿e kto¶ - kto czyta setki pozycji w ci±gu roku - podejmuje decyzjê, ¿e t± mo¿e oddaæ w rêce swoich czytelników. Dokonuje selekcji informacji wspomnianej przez Windlady.
Oczywi¶cie nadal ponosi te¿ koszty redakcji, korekty, sk³adu i dystrybucji, wiêc nie tylko ze wzglêdów etycznych ta decyzja powinna byæ trafiona. No i ka¿da "udana" pozycja w ofercie podbija warto¶æ wydawnictwa jako marki.
Jaka¶ cze¶æ tzw. ch³amu mo¿e siê jednak ¶mia³o ukazaæ, bo nie ka¿de wydawnictwo ma potrzebê kreowania siê na autorytet albo inwestowania du¿ej ilo¶ci czasu i pieniêdzy w redakcjê.
Odwieczne pytanie, czy wydawcy mog± siê myliæ? Z ca³± pewno¶ci±. Za³o¿y³abym jednak, ¿e nie wszyscy jednocze¶nie i nie konsekwentnie w odniesieniu do wszystkich ksi±¿ek danego autora.
***
Je¶li chodzi o wzrost roli marketingu:
a) Z mojej obserwacji ró¿nych grup zawodowych i artystycznych wynika, ¿e tam gdzie chodzi o pieni±dze i tak panuj± "czystsze" zasady ni¿ tam, gdzie grupa znajomych decyduje, co jest dobre, a co nie.
b) W przypadku fantastyki mo¿na byæ spokojnym, bo jak dot±d fandom i wydawnictwa powsta³e z pasji ich za³o¿ycieli skutecznie broni³y pozycji warto¶ciowych artystycznie, a niekoniecznie rokuj±cych marketingowo.
c) Marketing ksi±¿ki uczy ludzi czytaæ. Jak wiemy szko³a niekoniecznie wywi±zuje siê z tego obowi±zku. Je¿eli kto¶ po raz pierwszy od czasów Balladyny siêgnie po ksi±¿kê z w³asnej nieprzymuszonej woli, to mo¿e to byæ "Zmierzch" albo "50 twarzy Greya". Wa¿ne, ¿e mu siê spodoba i nastêpnym razem mo¿e wybraæ ju¿ co¶ innego. Tak, znam konkretne osoby, które potem zaczê³y czytaæ dobre ksi±¿ki.
W czasach ¶redniowiecza za jedn± ksi±¿kê mo¿na by³o kupiæ kilka wsi. Nie wynika³o to - jak wiemy - z szacunku do zawodu pisarza ani kultury czytelniczej ówczesnego spo³eczeñstwa. Wydaje siê wiêcej pozycji i s³abszych, poniewa¿ samo wydrukowanie ksi±¿ki sta³o siê najzwyczajniej w ¶wiecie tañsze. I w³a¶nie o tym mówi³em. To jest tak jak z jedzeniem - Mo¿na dzisiaj masowo wytwarzaæ tani± ¿ywno¶æ, tyle ¿e czêsto jej jako¶æ pozostawia wiele do ¿yczenia, chocia¿ dla ogó³u spo³eczeñstwa jest smaczna. Przyk³ad fastfoodów. Jak dla mnie dzisiaj wiêkszo¶æ ksi±¿ek to taki fastfood dla umys³u, na który ³apczywie rzuca siê przeciêtny Kowalski.
Natomiast co do tego czy jest ³atwiej pisaæ czy trudniej w wieku XXI. To jest ciekawa kwestia. Z jednej strony ³atwiej, bo jak ju¿ wy¿ej wspomniano, mo¿na taniej wydaæ wiêcej ksi±¿ek. Dlatego te¿ wiêcej autorów przechodzi selekcjê. £atwiej te¿ gromadziæ materia³y (lepszy dostêp do wiedzy). Z drugiej jednak strony trudniej siê jest zapewne przebiæ przez nat³ok pisarzy aby zostaæ zauwa¿onym (je¶li kto¶ jest ambitny rzecz jasna).
My¶lê, ¿e z t± produkcj± ¿ywno¶ci faktycznie mo¿na znale¼æ pewne analogie. To fakt, ¿e ¿ywno¶æ jest teraz tania i jej jako¶æ kiepska, ale to nie znaczy, ¿e nie mo¿na znale¼æ dobrych produktów - im lepsza jako¶æ i smak, naturalne pochodzenie itd. tym bardziej s± one cenione. Mo¿na by s±dziæ przy tym, ¿e skoro wystarczy pój¶æ do supermarketu po wszystko czego potrzebujemy, to takie umiejêtno¶ci jak pieczenie chleba, robienie w³asnego makaronu, przetworów, wêdlin i pasztetów, warzenie piwa - to wszystko zginie ¶mierci± gwa³town± i tragiczn±... a jako¶ wcale nie ginie. Jest grupa ludzi, którzy siê tym interesuj± i praktykuj± i ca³e mnóstwo, które siê od nich uczy, choæby dziêki blogom w internecie. Dlaczego? Bo ludzie naprawdê nie s± tak± zupe³nie g³upi± i bezwoln± mas±, jak siê wydaje i przynajmniej czê¶æ prêdzej czy pó¼niej zauwa¿y, ¿e od dmuchanego chleba dostaje zgagi, wystarczy wtedy posmakowaæ prawdziwego chleba i nagle okazuje siê, ¿e tamten ju¿ nam nie smakuje.
Oczywi¶cie, od fast foodów mo¿na siê uzale¿niæ, tak samo jak od kiepskiej literatury. Ale tak jak z jedzeniem, je¶li posmakuje siê prawdziwego, dobrego jedzenia - oczy siê otwieraj±, pojawia siê nowy g³ód, tak samo mo¿na przej¶æ detoks literacki i zacz±æ szukaæ coraz lepszych ksi±¿ek. Albo zacz±æ pisaæ lepiej. Jasne, ¿e taki nawrócony konsument nie bêdzie mia³ tak czu³ego podniebienia jak wieloletni smakosz, ale to jest jaki¶ start.
Poza tym, nawet je¶li ceniê sobie dobre jedzenie (a uwierz mi, ¿e akurat jedzenie ceniê bardzo!
) i jestem bole¶nie ¶wiadoma, jak z³ym wyborem jest dla mnie fast food (ach te 10kg nadwagi...), to wcale nie znaczy, ¿e od czasu do czasu po niego nie siêgnê... a skoro mamy tylu Kowalskich, przeciêtnych czy nie, którzy za ten fast food zap³ac±, to nie dziw siê, ¿e powstaj± nowe restauracje i budki z kebabem.
Mam wra¿enie, ¿e z t± prób± wybicia siê to tak, jakby wpa¶æ do morza podczas sztormu. Walczysz z zalewaj±c± wod±, wyp³ywasz na powierzchniê i liczysz na to, ¿e kto¶ Ciê wypatrzy po¶ród tych wzburzonych fal. Masz szczê¶cie - kto¶ Ciê wy³owi, nie masz? No có¿... mo¿esz próbowaæ sam p³yn±æ do brzegu. Dopóki próbujesz, ¿yjesz. Poddasz siê - pójdziesz na dno.
Je¶li faktycznie (zgodnie z powy¿szymi tezami), wiêkszo¶æ ksi±¿ek na rynku ma kiepsk± jako¶æ, to teoretycznie, ¿eby wybiæ siê z ogó³u wystarczy napisaæ ksi±¿kê ledwie dobr±. Na zasadzie: w¶ród ¶lepych jednooki królem. To oznacza, ¿e nie powinno byæ trudniej - wrêcz przeciwnie, powinno byæ ³atwiej siê wybiæ. Widocznie napisanie dobrej ksi±¿ki nie jest tak ³atwe, jakie siê wydaje... albo trzeba mieæ po prostu silny marketing, niezale¿nie od jako¶ci.
Do historii przechodz± jednostki wybitne, dla których los by³ na tyle ³askawy, ¿eby ich talent móg³ zd±¿yæ zab³ysn±æ. Oczywi¶cie za takimi sukcesami czêsto id± lata pracy i wyrzeczeñ, czasem nie, ale te dwa warunki s± niezmienne - talent i szczê¶cie. Ile z dzisiejszych gwiazdek muzyki, filmu, literatury popularnej przetrwa swoj± chwilow± popularno¶æ, ile zostanie zapamiêtana? I dlaczego? Ile kelnerek w Hollywood ci±gle marzy o karierze w filmie, a ile przed nimi robi³o to samo? Czy jest ³atwiej, czy trudniej zrobiæ dzi¶ karierê w show-biznesie, odk±d pojawi³ siê youtube?
Patrzymy na dzisiejsz± scenê muzyczn± przez pryzmat legend, tych, którzy wyszli wy¿ej ni¿ inni muzycy swojego pokolenia, a nie znaj±c tych milionów, którym siê ta sztuka nie uda³a, wydaje nam siê, ¿e wszyscy wtedy byli genialni. Czy wtedy by³o ³atwiej zyskaæ popularno¶æ?
Jest ³atwiej, bo nie musisz liczyæ na ³askê wydawnictwa, ¿eby Ciê wypromowa³o, mo¿esz sam zaj±æ siê promocj± - jest wiele opcji. Jest trudniej, bo konkurencja te¿ zyska³a tak± szansê. Czyli status quo. Zamiast tworzyæ kó³ka wzajemnej adoracji w kawiarniach literackich, mo¿esz to zrobiæ w blogosferze. Jak dla mnie wychodzi na to samo - i tak trzeba siê czym¶ wyró¿niæ, i tak trzeba szukaæ kogo¶, kto Ciê wypromuje, chodziæ od drzwi do drzwi i pukaæ a¿ otworz±. Albo wysy³aæ swoje dzie³a w ¶wiat i liczyæ na to, ¿e kto¶ Ciê "odkryje". Tak jak 10 lat temu, tak jak sto lat temu. Jak dla mnie jest tak samo, albo przynajmniej ró¿nice s± niewielkie, przynajmniej je¶li chodzi o sam± istotê problemu.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pljaciekrece.xlx.pl