Alex My Dear vol. 2 

Zofia Dzieniszewska - zapiski

Nie mam pojêcia, czy kto¶ bêdzie mia³ ochotê to czytaæ, ale i tak wklejê ten tekst - a nu¿ kto¶ siê nim zainteresuje.

Nowy temat powsta³, poniewa¿ by³am bardzo niezadowolona z efektów mojej wcze¶niejszej pracy. My¶la³am nawet nad napisaniem wszystkiego od nowa, ale uzna³am, ¿e pokierujê tym trochê inaczej. Nadal nie jestem stuprocentowo zadowolona z efektów, ale my¶lê, ¿e jest trochê lepiej.

Zapraszam do czytania.



Bardzo ciekawa historia, przyjemnie siê czyta. Mam nadziejê, ¿e dodasz co¶ jeszcze, chêtnie przeczytam.
Cudowne . Czekamy na wiêcej.
Ee... Is there anybody in there? ;D No nic, wklejê mimo pustek na forum, mo¿e kto¶ przeczyta. ;)

II

McCartney zamkn±³ za sob± drzwi wej¶ciowe. Z jego ust wydoby³o siê g³êbsze westchniêcie. Atmosfera w studiu nagraniowym ju¿ od pewnego czasu nie nale¿a³a do najprzyjemniejszych, a pod³y humor Paula nie polepsza³ tej sytuacji w ¿aden sposób. Tego dnia wda³ siê w k³ótniê z Harrisonem, zupe³nie niepotrzebn±; mogli tego unikn±æ, gdyby nie z³o¶liwe uwagi McCartneya na temat gry George’a. Teraz odczuwa³ przez to wyrzuty sumienia.

W domu panowa³a m±cona jedynie tykaniem zegara cisza. Nie by³o to jednak co¶, co mog³o mieæ dobry wp³yw na aktualny nastrój Paula – przeciwnie, ten przesadny spokój doskwiera³ mê¿czy¼nie i sprawia³, ¿e jego uczucie wewnêtrznej pustki pog³êbia³o siê. Odruchowo skierowa³ wzrok w stronê schodów prowadz±cych na piêtro, nie ujrza³ tam jednak nikogo.

Paul ponownie westchn±³. Nie móg³ udawaæ przed samym sob±, ¿e chwilowa nieobecno¶æ jego syna w tym domu jest mu obojêtna. Têskni³ za Aleksem i absolutnie ¿adna inna osoba nie mog³a uzupe³niæ tej zimnej pustki. McCartney próbowa³ uspokoiæ samego siebie – co chwila powtarza³ w my¶lach, ¿e przecie¿ Alex wróci za parê dni, ¿e za chwilê znowu bêdzie widywa³ go codziennie. Nie potrafi³ siê jednak cieszyæ t± my¶l±; przeszkadza³y mu w tym obawy o to, ¿e ch³opak mo¿e zachcieæ zamieszkaæ u swojego wuja na sta³e.

Marszcz±c brwi, mê¿czyzna zakl±³ g³o¶no. Zamiast jak ostatni nieudacznik ci±gle u¿alaæ siê nad sob± i wylewaæ swoje frustracje na niczemu winnych ludzi, móg³ przecie¿ zacz±æ dzia³aæ. Zrobiæ co¶, co zrobi³by ka¿dy kochaj±cy ojciec, bêd±c na jego miejscu – sprawiæ, ¿eby Alex zechcia³ do niego wróciæ.

***

McCartney zdj±³ z twarzy sztuczn± brodê. Nie czu³ siê w niej komfortowo, to samo tyczy³o siê starych, poniszczonych ubrañ, ale chc±c zachowaæ resztkê anonimowo¶ci, musia³ siê tego trzymaæ. Czasami równie¿ ta

metoda okazywa³a siê niewystarczaj±c± – fani, szczególnie ta damska czê¶æ, byli czujni.

Mê¿czyzna stan±³ przed drewnianymi drzwiami jednorodzinnego domu. Nie przepada³ za tym miejscem i najchêtniej omija³by go szerokim ³ukiem, co jednak z oczywistych wzglêdów by³o niewykonalne.

Nieco zdenerwowany przydusi³ palcem przycisk dzwonka. Denerwowa³ siê nie tylko tym, ¿e nie mia³ tak naprawdê ¿adnej pewno¶ci, i¿ Alex ucieszy siê na jego widok; stanie twarz± w twarz z wujem ch³opaka nigdy nie by³o czym¶, co Paul móg³ nazwaæ przyjemno¶ci±. Niemal na ka¿dym spotkaniu dochodzi³o miêdzy nimi do mniejszych lub wiêkszych spiêæ i nic nie wskazywa³o na to, by mia³o to ulec zmianie, przynajmniej w najbli¿szej przysz³o¶ci.

- Dzieñ dobry, chcia³bym zobaczyæ siê z Aleksem – powiedzia³, kiedy drzwi otworzy³y siê i stan±³ w nich trochê wy¿szy od niego mê¿czyzna w okularach. Ten przytakn±³ i poprowadzi³ go w stronê najwiêkszego pokoju.

Alex siedzia³ na fotelu obitym w bordowy materia³. Rêce ch³opca spoczywa³y na porêczach, a g³owa pochyla³a siê nad roz³o¿on± na jego kolanach ksi±¿k±. Lektura poch³onê³a go do tego stopnia, ¿e nie zauwa¿a³ tego, co dzia³o siê wokó³, w tym niedawnego przyj¶cia ojca.

Widok ten ani trochê nie zaskoczy³ Paula – ju¿ dawno zd±¿y³ przyzwyczaiæ siê do tego, ¿e jego syn jest nadzwyczaj introwertycznym dzieckiem. Martwi³o go jednak, i¿ do tej pory nie znalaz³ sobie ¿adnego prawdziwego kolegi. Ch³opak od niechcenia wychodzi³ na plac zabaw, a gdy z niego wraca³, mia³ z³y humor i nik³± ochotê na opowiadanie o tym, co siê wydarzy³o. Ka¿de wspomnienie o szkole wywo³ywa³o grymas niezadowolenia na twarzy ch³opca. Jedyn± osob±, z jak± nawi±za³ niæ przyja¼ni, by³a ta jasnow³osa dziewczynka

o imieniu Alice. Tylko o niej chêtnie opowiada³ i tylko z ni± pokazywa³ siê od czasu do czasu w domu.

Cichym krokiem mê¿czyzna podszed³ do fotela. D³oni± zas³oni³ oczy Aleksa – ch³opak drgn±³, podniós³ w³asn± rêkê i dotkn±³ ni± palce ojca. Ostro¿nie podniós³ g³owê – ujrzawszy u¶miechaj±cego siê do niego niepewnie tatê, zerwa³ siê na równe nogi. Ksi±¿ka upad³a na pod³ogê z cichym trzaskiem.

- Tato! – zawo³a³ ucieszony ch³opak i obj±³ taliê ojca. – Przyszed³e¶ do mnie, wreszcie!

Paul odetchn±³, uspokojony tym, ¿e jego dzieciak nie potrafi siê na niego d³ugo gniewaæ. Czule potarga³ krótsze ni¿ ostatnim razem w³osy ch³opaka i popatrzy³ mu w oczy; wydawa³y siê byæ nieco weselsze, a przynajmniej spokojniejsze. Blade rumieñce pokrywa³y policzki. Atmosfera tego domu najwidoczniej dobrze wp³ywa³a na Aleksa.

- Stêskni³em siê, m³ody – przyzna³ McCartney. – Chcia³em ciê gdzie¶ zabraæ, trochê czasu z tob± spêdziæ. Co powiesz na jaki¶ dobry deser?

Ch³opak pokiwa³ skwapliwie g³ow±, a po chwili przechyli³ j± delikatnie w lewo. Do pomieszczenia wszed³ wuj Aleksa, z nieco nietêg± min± patrz±c na Paula.

- Leo, tata chce mnie zabraæ na deser – oznajmi³ wyra¼nie zadowolony ch³opak. – Mogê i¶æ, prawda?

To pytanie zdenerwowa³o trochê Paula, nie da³ jednak tego po sobie poznaæ, nie chc±c doprowadziæ do niepotrzebnych teraz nikomu spiêæ. Urazi³o go to, ¿e jego syn musia³ pytaæ wuja o zgodê na wyj¶cie z w³asnym ojcem. Tak jakby on straci³ prawa rodzicielskie i nie móg³ d³u¿ej decydowaæ o Aleksie. McCartney

pos³a³ wrogie spojrzenie mê¿czy¼nie; on uda³, ¿e tego nie zauwa¿y³ i pog³adzi³ siostrzeñca po policzku.

- Oczywi¶cie, ¿e mo¿esz, to przecie¿ twój oj… tata – odpowiedzia³ wuj ch³opaka, k³ad±c wyra¼ny nacisk na ostatnie s³owo, jakby wiedzia³, o czym przed chwil± my¶la³ stoj±cy blisko niego Paul. – Prosi³bym jednak, ¿eby pan przyprowadzi³ go tutaj przed ósm±, nie chcê, aby zaspa³ jutro do szko³y.

- Te¿ tego nie chcê, to chyba oczywiste – odmrukn±³ McCartney, usi³uj±c zachowaæ wywa¿ony ton g³osu. – Wrócimy przed ósm±. Chod¼, Alex.

Chwyci³ ch³opaka za d³oñ, a on z chêci± pod±¿y³ za nim i pomacha³ wujowi na po¿egnanie. Paul ¿a³owa³, ¿e nie mo¿e zabraæ syna prosto do domu. Przynajmniej nie teraz.

***

Przyjemny zapach ¶wie¿o zmielonej kawy i wyjêtych prosto z pieca wypieków rozchodzi³ siê po przytulnej kawiarence. Bardzo niepozornie wygl±daj±cy lokal, dyskretnie umiejscowiony miêdzy innymi, znacznie wiêkszymi budynkami, przez co prawie niezauwa¿alny dla przechodniów.

Blask skrzypi±cych w kominku p³omieni odbija³ siê na stoj±cych w pobli¿u staromodnych meblach. Alex trzyma³ w d³oni pob³yskuj±cy na srebrno widelczyk i zachwyconym wzrokiem patrzy³ na kawa³ek sernika, obficie oblanego sosem malinowym. Od czasu do czasu ch³opak rzuca³ ukradkowe spojrzenia w stronê ojca; ten miesza³ powoli kawê, rozgl±daj±c siê po niemal pustym pomieszczeniu. Mê¿czyzna z pe³n± ¶wiadomo¶ci± wybra³ w³a¶nie tê kawiarniê.

- ¦miesznie wygl±dasz w tej brodzie – stwierdzi³ rozbawiony Alex. – Jak jaki¶ wilko³ak Dlaczego j± nosisz?

- Bo nie chcê, ¿eby mnie ktokolwiek rozpozna³, chcê spêdziæ z tob± spokojne popo³udnie.

Ch³opak kiwn±³ g³ow±. Widzia³ ojca w telewizji i s³ysza³ jego piosenki w radiu niejeden raz. Zaczyna³ coraz lepiej rozumieæ, na czym polega³a ta ca³a s³awa i dlaczego a¿ tyle dziewczyn przebywa³o stale, nawet noc±!, pod ich domem na Cavendish Avenue. Alex odnosi³ wra¿enie, ¿e by³y w stanie zrobiæ chyba wszystko, aby dostaæ siê do ¶rodka i mieæ mo¿liwo¶æ spêdzenia czasu z jego tat±. Kilka razy im siê to nawet uda³o, co niekoniecznie wzbudza³o zachwyt ch³opaka.

Paul przesun±³ krzes³o, aby byæ bli¿ej syna. Jego usta przylgnê³y do pachn±cych szamponem w³osów syna, poca³owa³y go kilka razy. D³oñ mê¿czyzny ¶cisnê³a czule ramiê ch³opca.

- Têskniê za tob±, Alex. Pusto bez ciebie w domu… Nawet Martha pochmurnia³a.

Ch³opak wtuli³ policzek w ramiê taty. Wbi³ wzrok w drewnian± pod³ogê. Odczuwa³ rado¶æ, kiedy rêce ojca obejmowa³y go i przyciska³y lekko do jego torsu.

- A jak wrócê, to bêdziesz ze mn± rozmawia³, bêdziesz ze mn± czas spêdza³? – zapyta³, nadal maj±c w pamiêci to nieprzyjemne zdarzenie sprzed ponad tygodnia.

Mê¿czyzna westchn±³ cicho, wci±¿ czu³ za¿enowanie na my¶l o tamtym incydencie. Obdarowa³ syna kolejnym poca³unkiem, tym razem w czo³o.

- Bêdê synu, zd±¿y³em ju¿ trochê zm±drzeæ, przynajmniej mam tak± nadziejê – odrzek³ powa¿nie. – Nikt nie jest dla mnie tak wa¿ny jak ty.

Alex wtuli³ siê jeszcze bardziej w ramiona taty, przymkn±³ powieki. Poczu³ siê zdecydowanie spokojniejszy; ¿yczy³ sobie, ¿eby ka¿dy dzieñ z nim wygl±da³ w³a¶nie tak.

Us³yszeli dzwoneczek informuj±cy o przyj¶ciu kolejnych klientów. Paul pocz±tkowo bez szczególnego zainteresowania odwróci³ g³owê w stronê drzwi, lecz widok dwóch m³odych przedstawicielek p³ci piêknej zdo³a³ zbudziæ jego ¿ywe zainteresowanie. Pod±¿a³ za nimi wzrokiem, podziwiaj±c ich dziewczêce kszta³ty oraz gracjê, z jak± siê porusza³y. Mê¿czyzna mia³ ogromn± ochotê zdj±æ z twarzy tê przeklêt± sztuczn± brodê i podej¶æ do tych d³ugonogich piêkno¶ci.

Alex otworzy³ oczy, nastêpnie uniós³ g³owê. Zobaczy³, ¿e wzrok taty skierowany jest w inn± stronê; zaciekawiony sam tam spojrza³. Ch³opak dozna³ tego samego rodzaju uczucie zawodu, jakie czu³ kilka dni temu. Gwa³townym ruchem odsun±³ siê od ojca.

- Dlaczego zawsze musisz siê tak gapiæ na te g³upie baby, nawet jak jeste¶ ze mn±? Wolisz z nimi spêdzaæ czas ni¿ ze mn±, zawsze tak by³o! Zawsze! – zawo³a³ zdenerwowany, patrz±c na ojca z wyrzutem. – Mama by mnie tak nie traktowa³a…

Oczy ch³opaka zab³yszcza³y w ci±gu jednej krótkiej chwili. Nie zwraca³ uwagi na to, ¿e swoim podniesionym g³osem zwróci³ na siebie i ojca ciekawskie spojrzenia nielicznych obecnych tu go¶ci. Ura¿ony skrzy¿owa³ rêce na klatce piersiowej, ponownie opu¶ci³ g³owê.

Paul poczu³ pal±ce uczucie wstydu. Znowu zawiód³, znowu da³ plamê… mimo ¿e przed zaledwie kilkoma minutami obiecywa³ zmianê. Nie chcia³, ¿eby Alex przez jedno bezmy¶lne ogl±danie siê za jakimi¶ pannami czu³ siê odtr±cony.

- Alex, nie bierz tego tak do siebie, ja przecie¿… chcê spêdzaæ czas z tob±. Jeste¶ moim synem, jeste¶ najwa¿niejszy, przepraszam… - wymamrota³, próbuj±c dotkn±æ ch³opca. On jednak wzdrygn±³ siê jedynie i pos³a³ mu kolejne smutne spojrzenie.

Za¿enowany mê¿czyzna z cichym westchniêciem zacz±³ pocieraæ lew± stronê swojej twarzy. Chyba nie do koñca zdawa³ sobie sprawy z tego, jak wiele zauwa¿a³ jego syn, mimo ¿e ten mia³ dopiero niespe³na osiem lat. I jak bardzo prze¿ywa ka¿de, nawet to najmniej zmierzone, odepchniêcie…

Alex odsun±³ od siebie talerzyk z niedojedzonym ciastem; apetyt znik³ tak szybko, jak siê pojawi³. W pewnym momencie poczu³ na przedramieniu ucisk d³oni ojca. Ch³opak niepewnie uniós³ g³owê.

- Chod¼. Pójdziemy na spacer.

***

Szli wzd³u¿ ¶cie¿ki jednego z najmniej zaludnionych parków. Ciep³y, wiosenny wiatr targa³ ich gêste w³osy, a w powietrzu unosi³ siê subtelny zapach kwitn±cych ro¶lin. Promienie s³oñca przebija³y siê przez ga³êzie drzew. Pogoda, jak na zwykle zachmurzony oraz deszczowy Londyn, zupe³nie wyj±tkowa.

Szkoda tylko, ¿e musia³a kontrastowaæ z obecnymi nastrojami zarówno starszego, jak i m³odszego McCartneya. Paul pog³aska³ syna po g³owie, powiedzia³:

- Chod¼ synu, usi±dziemy i porozmawiamy jak mê¿czyzna z mê¿czyzn±.

Ch³opak skin±³ niemrawo g³ow±. Poczu³, jak tata ci±gnie go delikatnie za rêkaw koszuli w stronê najbli¿szej ³awki. Po chwili wahania usiad³ na kolanach ojca. Ten obj±³ go ramieniem i przytuli³ do siebie.

- S³uchaj mnie uwa¿nie, m³ody, bo to wa¿ne – zacz±³ mówiæ Paul – to naprawdê nie ma znaczenia, ¿e dzisiaj popatrzy³em chwilê na te dwie dziewczyny, one s± zupe³nie nieistotne. Ty jeste¶ dla mnie wa¿ny i to ciebie kocham, rozumiesz? Dotar³o? – Zmierzwi³ d³oni± w³osy ch³opca.

Alex nie wydawa³ siê jednak przekonany. Wzruszy³ nieznacznie ramionami, wbijaj±c wzrok w czubki swoich pobrudzonych b³otem butów.

- Ostatnio wygoni³e¶ mnie, bo jakie¶ baby u ciebie by³y, nie lubiê ich. Teraz te¿ my¶la³em, ¿e wolisz byæ z nimi, ni¿ ze mn±.

- Daj spokój, Alex. Tydzieñ temu zachowa³em siê… po prostu g³upio i wiem, ¿e tego nie powtórzê.

Ch³opak wreszcie prze³ama³ siê i popatrzy³ na ojca. Zamruga³ kilka razy powiekami.

- Na pewno? – dopyta³ cicho.

- Na pewno – odpar³ u¶miechniêty mê¿czyzna. – Jeste¶ najwa¿niejszy, m³ody, zawsze bêdziesz.

Nie pozwoli³ mu ju¿ nic powiedzieæ; chwyci³ ch³opaka, po czym delikatnym ruchem przerzuci³ go sobie przez ramiê. Ch³opak roze¶mia³ siê g³o¶no, uderzy³ lekko zaci¶niêt± d³oni± w plecy taty.

- W ten weekend mam kilka spraw do za³atwienia. Co powiesz na powrót do mnie w nastêpnym tygodniu?

***

Ca³± drogê do Los Angeles Paul po¶wiêci³ rozmy¶leniom o ostatnim popo³udniu spêdzonym razem z synem. Co chwilê odtwarza³ w pamiêci przyjemniejsze momenty, a na my¶l o tych mniej mi³ych odczuwa³ lekki wstyd. Cieszy³ siê jednak, ¿e wszystko mia³o dobry koniec – nie paln±³ ju¿ nic bezmy¶lnie, do koñca spotkania by³o spokojnie i weso³o. Alex przysn±³ w drodze powrotnej – Paul zaniós³ go ¶pi±cego na rêkach do jego sypialni.

Teraz le¿a³ na du¿ym ³ó¿ku w Beverly Hills Hotel – po ca³ym dniu za³atwiania spraw pozwoli³ sobie na ma³± przyjemno¶æ. Nie przebywa³ tu oczywi¶cie sam; obok niego le¿a³a jasnow³osa kobieta, zakryta lekk±, pachn±c± ¶wie¿o¶ci± ko³dr±. Pali³a papierosa, a jej smuk³e palce dotyka³y d³oni Paula.

Mê¿czy¼nie trudno by³o oderwaæ od niej pe³en zachwytu wzrok, bynajmniej nie tylko ze wzglêdów czysto fizycznych. Mia³a w sobie co¶ szczególnego, co¶, co przyku³o jego uwagê ju¿ przy ich pierwszym spotkaniu rok temu. To w³a¶nie ze wzglêdu na ni± grzecznie wyprosi³ inne dziewczyny.

Paul czu³, ¿e obok niego le¿y prawdziwa kobieta – a z takimi nie mia³ do tej pory wiele do czynienia. Otacza³y go tylko dziewczyny, starsze b±d¼ m³odsze, ale wci±¿ dziewczyny. Mo¿e dlatego, ¿e sam nale¿a³ jeszcze do grona nie do koñca dojrza³ych ch³opaków? I byæ mo¿e do pe³nego wej¶cia w ¶wiat ludzi doros³ych potrzebowa³ obecno¶ci kobiety, jak± niew±tpliwie by³a Linda Eastman.

- O czym tak intensywnie my¶lisz, hm? – zapyta³a kobieta, patrz±c uwa¿nie na zamy¶lony wyraz twarzy kochanka swoimi szaroniebieskimi oczami. – Wygl±dasz na zmartwionego.

- Nie jestem zmartwiony – odpowiedzia³ bez pewno¶ci, po czym szybko doda³: - to znaczy, chyba…

Linda pos³a³a mu nieco pob³a¿liwy u¶miech, zgasi³a papieros w stroj±cej na szafce nocnej szklanej popielniczce. £agodnym g³osem poprosi³a, aby siê do niej przysun±³.

Paul spe³ni³ pro¶bê Lindy. Wtuli³ g³owê w nagie piersi kobiety, zacz±³ przys³uchiwaæ siê biciu jej serca. D³ugie palce, te, na które zwróci³ uwagê ju¿ na ich pierwszym spotkaniu, wtopi³y siê w jego w³osy.

- Co s³ychaæ u twojej córeczki? – spyta³ McCartney. – Pewnie ju¿ trochê uros³a, co?

- Pamiêta³e¶ o Heather? – dopyta³a zaskoczona Linda. Nie spodziewa³a siê, by kto¶ tak znany jak on, pamiêta³ o takich szczególikach, jak dzieci kobiet, z którymi sypia³. U¶miechnê³a siê ciep³o. – To naprawdê mi³e z twojej strony, Paul. Ma siê ca³kiem dobrze, w grudniu skoñczy sze¶æ lat. Teraz zajmuje siê ni± moja dobra kole¿anka. A co u twojego syna? Alex, dobrze pamiêtam?

- Dobrze pamiêtasz – przytakn±³ Paul. – Próbujê teraz podbudowaæ trochê nasze relacje, bo nie ma co, sporo schrzani³em…

Podniós³ g³owê. Na twarzy Lindy wyczyta³ szczere zainteresowanie. Poca³owa³ j± w usta, ona odwzajemni³a poca³unek.

- Móg³by¶ mi o nim trochê wiêcej opowiedzieæ? – zapyta³a szeptem, gdy ich usta oddali³y siê od siebie. – O jego matce, o tym… jak pojawi³ siê na ¶wiecie?

Z dziwnym uczuciem ulgi stwierdzi³, ¿e Linda by³a jedn± z niewielu osób, które to interesowa³o. No bo po co zajmowaæ siê tak przyziemnymi sprawami, skoro mo¿na zwróciæ uwagê na pieni±dze, s³awê, atrakcyjny wygl±d czy spor± posiad³o¶æ?

- Z jego matk± nigdy nie ³±czy³a mnie g³êbsza wiê¼ – zacz±³ opowiadaæ. A z któr± dziewczyn± w³a¶ciwie ³±czy³a?, przemknê³o mê¿czy¼nie niespodziewanie przez my¶l. – Nie nazwa³bym tego nawet kole¿eñstwem, od pocz±tku by³o jasne, ¿e ³±czy nas tylko seks. Oboje byli¶my m³odzi i durni, no dobra, ona by³a trochê m±drzejsza ode mnie, mia³a te swoje dwadzie¶cia lat, ja tylko osiemna¶cie. Taka tylko drobna ró¿nica – j± pojawienie siê dzieciaka zmieni³o, mnie nieszczególnie, nadal mia³em pusto w g³owie. W³a¶ciwie to zabezpieczali¶my siê, ale wiadomo, jak to bywa – czasami zapominali¶my, czasami siê gumka osunê³a… no i co, w koñcu wpadli¶my. Ona by³a w ci±¿y, ja wyjecha³em w pierwsz± trasê z ch³opakami, do Hamburga… i dam sobie g³owê uci±æ, ¿e to w³a¶nie wtedy jej brat mnie znienawidzi³, za to, ¿e zostawi³em jego m³odsz± siostrê sam±. Sam niedawno straci³ ¿onê. Mój ojciec te¿ nie pêka³ z dumy, ¿e zostawi³em dziewczynê w ci±¿y sam±. Jaki przyk³ad dajê m³odszemu bratu, co by powiedzia³a matka, gdyby ¿y³a? Potem jako¶ posz³o… Alex siê urodzi³, ja akurat wróci³em do kraju. Pocz±tkowo nawet udawa³o mi siê robiæ za dobrego tatusia, ale potem zespó³ siê rozkrêci³ i trochê no… poprzewraca³o mi siê w g³owie.

McCartney zamilk³, nie wiedzia³, co powinien jeszcze powiedzieæ. Ciep³a d³oñ Lindy przejecha³a po linii jego krêgos³upa, przeszy³y go ciep³e dreszcze.

- Co siê z ni± teraz dzieje? – zapyta³a, k³ad±c podbródek na ramieniu kochanka.

- Nie ¿yje – odpar³ Paul i sam zdziwi³ siê, z jak± ³atwo¶ci± te s³owa przesz³y przez jego usta. – Znalaz³a sobie sta³ego faceta, zasz³a z nim w ci±¿ê, ale ta ci±¿a nie przesz³a tak, jak powinna by³a przej¶æ… Alex mia³ wtedy jakie¶ cztery lata.

Linda objê³a go obur±cz w pasie, przycisnê³a usta do jego karku. Paul pog³aska³ j± czule po przedramionach.

- Poka¿ mi jego zdjêcie – poprosi³a i poca³owa³a go w starannie wygolony policzek.

Paul bez s³owa schyli³ siê po le¿±ce na pod³odze spodnie. Wyci±gn±³ z kieszeni portfel, otworzy³ go. W ¶rodku znajdowa³o siê tylko jedno zdjêcie – przedstawia³o ono ma³ego, ciemnow³osego ch³opca o niezwykle niewinnym spojrzeniu br±zowych oczu. Linda nie mog³a siê nie u¶miechn±æ.

- Kto¶ tu odziedziczy³ po tatusiu urok – stwierdzi³a pogodnie. – Podobny do ciebie jest, wygl±da jak zminiaturyzowana wersja ciebie.

- Tylko na pierwszy rzut oka, ma w sobie sporo z matki, z charakteru zreszt± te¿.

- No có¿, mam nadziejê, ¿e kiedy¶ mi go przedstawisz.

Paul odwróci³ siê w stronê kobiety, poca³owa³ j± trochê ponad policzkiem – w miejsce, na którym widnia³o kilka bladych piegów. Nagle dotar³o do niego, jak bardzo lubi patrzyæ na jej u¶miech. dnia Pi± 11:45, 28 Gru 2012, w ca³o¶ci zmieniany 1 raz
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaciekrece.xlx.pl