Zofia Dzieniszewska - zapiski
Dla Madzi. Bo tylko ty masz jeszcze czas i chêæ czytaæ moje wypociny. :*
7 dni. Min±³ ju¿ tydzieñ od zmian, które zasz³y w ¿yciu Narcyzy. Wyprowadzka z domu, usamodzielnienie siê, ponowne spotkanie z Lucjuszem, ich powrót do siebie, k³ótnia z Bellatrix. Wszystko sz³o nie tak, jak to sobie wymarzy³a dziewczyna. Jej ¿ycie po szkole mia³o mieæ ca³kiem inny przebieg. Nowa praca, nowi znajomi, ucieczka od dawnych problemów. Gdzie to wszystko siê podzia³o? Czemu nie potrafi³a wzi±æ ¿ycia w swoje rêce i sama nim pokierowaæ? Gdzie pope³ni³a b³±d? Nigdzie. Najwidoczniej los chcia³, aby Lucjusz Malfoy po raz kolejny stan±³ jej na drodze. Co¶, jaka¶ niewidzialna si³a ci±gnê³a ich ku sobie, niczym dwa magnesy. Gdziekolwiek nie pojawi siê Cissa, tam zjawia siê te¿ Lucjusz. Czy¿by w przysz³o¶ci co¶ mia³o ich po³±czyæ na d³u¿ej? Tego nie chcia³a sobie nawet wyobra¿aæ. Od k³ótni z Bell± minê³y ju¿ dwa dni. Dwa d³ugie dni pe³ne napiêcia i wyczekiwania. Kiedy przeprosi? I czy w ogóle to zrobi? Mo¿e Bellatrix mia³a racjê i zwi±zek z Lucjuszem przyniesie jej kolejne ³zy? A mo¿e to jednak serce mia³o racjê? Rozum sta³ za siostr±, serce skaka³o z rado¶ci, bo w koñcu jest tak, jak od zawsze chcia³o. Co wybraæ? Mo¿e poczekaæ, a¿ sprawy same siê wyja¶ni±? Tak przecie¿ zawsze robi³a¶, Cisso. Czeka³a¶, a¿ wszystko rozwi±¿e siê bez ciebie. Nigdy nie musia³a¶ wybieraæ, zawsze by³ kto¶, kto zrobi³ to za ciebie. To Malfoy zrywa³, to Bellatrix decydowa³a co masz robiæ. Co w koñcu z twoim ¿yciem Cyziu? We¼miesz w nim w koñcu udzia³, czy poddasz siê ocenie innych? Chcesz staæ z boku? To stój, a mi³o¶æ przejdzie bokiem. Jak zawsze.
No bo, czego ty tak naprawdê chcesz?
Niedziela zawsze by³a jej ulubionym dniem. S³odkie lenistwo, które ogarnia³o j± ju¿ od samego ranka. Przebudzi³a siê w swoim nowym pokoju. Leniwie otworzy³a oczy. Marzenia senne wys³a³y j± do krainy marzeñ, gdzie wszystko by³o tak, jak chcia³a. Szczê¶liwa Narcyza, ukochany u boku, Bellatrix u¶miechaj±ca siê do nich. Rodzice, szczê¶liwi, bo w koñcu im córkom idzie w ¿yciu tak, jak powinno. Gdzie to wszystko siê podzia³o? Czy¿by ten cudowny ¶wiat prysn±³, niczym bañka mydlana? Wypuszczony z klatki gas³ jak ogieñ na wietrze. Wiedzia³a, co musi zrobiæ. Sen u¶wiadomi³ jej, co robi³a ¼le. Jednak prawda nie by³a tak s³odka, jak siê tego spodziewa³a. Tak zreszt± zawsze jest z prawd±. Jest gorzka. To k³amstwo ma s³odki smak cukru. A tego ju¿ wiêcej nie chcia³a. Pragnê³a mocno stan±æ na nogi. Z³apaæ w rêce niæ swojego ¿ycia i trzymaæ j± tak mocno, jak tylko by³a w stanie.
- Bell, mo¿emy porozmawiaæ?
Blondynka zapuka³a cicho do pokoju siostry, po czym ws³ucha³a siê w ciszê. Wiedzia³a, ¿e siostra jest w mieszkaniu. W przedpokoju wci±¿ sta³y jej czarne, wi±zane buty oraz szary p³aszcz.
- Czego znów chcesz?- z pokoju da³o siê s³yszeæ syk siostry.
- Chcia³am z tob± porozmawiaæ.- Cissa ¶ciska³a mocno kciuki. Bardzo ba³a siê tej rozmowy. Przeczucie mówi³o jej, ¿e powinna to zrobiæ, jednak strach robi³ swoje.- Proszê, wpu¶æ mnie.
Drzwi od pokoju Bellatrix otworzy³y siê.
- Wchod¼.- Cyzia pos³usznie przest±pi³a próg. Dopiero teraz u¶wiadomi³a sobie, ¿e tak naprawdê jeszcze nigdy nie by³a u siostry w pokoju. Ca³e to zamieszanie z przeprowadzk± i urz±dzaniem mieszkania tak j± zajê³y, ¿e pokój siostry nigdy j± nie interesowa³. W koñcu to nie ona mia³a tam mieszkaæ. ¦ciany pomalowane by³y na ciemno zielony kolor. Jedna z nich pokryta by³a tapet± w srebrne wzorki. Ca³kiem, jak dormitorium Slytherinu- pomy¶la³a Cissa. Du¿e, wygodne ³ó¿ko ze srebrnym baldachimem sta³o naprzeciwko drzwi. To na nim musia³a przed chwil± wypoczywaæ jej siostra, poniewa¿ po¶ciel wci±¿ jeszcze by³a niepo¶cielona. To dziwne, bo z nich dwóch, to w³a¶nie Bellatrix by³a t± porz±dniejsz±. Narcyzê niezbyt interesowa³y tak przyziemne sprawy jak porz±dek w pokoju. Wszystko zostawia³a s³u¿±cym.
Cyzia spojrza³a na siostrê. Jej podkr±¿one oczy du¿o wyra¿a³y. Ona równie¿ nie mog³a siê pogodziæ z tamt± k³ótni±.
- Bell kochanie, nie k³óæmy siê.- wypali³a szybko blondynka.- Nie mogê znie¶æ my¶li, ¿e siê do mnie nie odzywasz.
Brunetka wci±¿ wpatrywa³a siê na Cissê z wrogo¶ci±. Cisza, która je dzieli³a by³a niczym ogromny mur. Mog³o je teraz dzieliæ wszystko, jednak nie mog³y zapomnieæ, ¿e wci±¿ s± siostrami. Cyzia sta³a wci±¿ w progu pokoju i wyczekuj±co patrzy³a na siostrê. Od tej rozmowy zale¿a³o ich dalsze mieszkanie. Je¿eli teraz sobie wszystkiego nie wyja¶ni±, te problemy wróc± z nastêpnymi k³ótniami. Blondynka nie chcia³a tego. Mina Belli nagle zmieni³a siê. Oczy rozja¶ni³y siê, a zmarszczki na czole wyg³adzi³y. Blondynka u¶miechnê³a siê delikatnie, po czym przytuli³a siostrê.
- Nie k³óæmy siê ju¿ tak. Nie chcê, aby to mieszkanie kojarzy³o siê z ci±g³ymi sporami.
Bella nie odzywa³a siê. Co prawda odwzajemni³a u¶cisk, jednak nie wypowiedzia³a nic, co sprawi³oby, ¿e napiêcie ca³kowicie usta³o. Cissa uwolni³a siê z u¶cisku siostry, po czym usiad³a na jej ³ó¿ku.
- Wiem, ¿e nie rozumiesz, co tak naprawdê mnie do niego ci±gnie, ale musisz wiedzieæ, ¿e ja go naprawdê kocham.- powiedzia³a, próbuj±c nie patrzeæ na siostrê.- Twoje s³owa du¿o mi da³y, naprawdê. Ju¿ ca³kiem inaczej patrzê na swoje ¿ycie. Chcê w koñcu sama nim pokierowaæ. Dlatego te¿ musisz wiedzieæ, ¿e podjê³am t± decyzje, dok³adnie j± wcze¶niej przemy¶lawszy. Lucjusz zmieni³ siê. Ja zreszt± te¿. Nie jeste¶my ju¿ tymi samymi osobami. Szko³a ju¿ nie wróci. Tamte problemy odesz³y.
- Ciss, nie gadaj mi znowu tych g³upot…- odpar³a szybko Bella, znów gro¼nie marszcz±c brwi.
- Poczekaj, daj mi dokoñczyæ.- przerwa³a jej blondynka.- My¶lisz, ¿e nie wiem jak to wszystko musia³o wcze¶niej wygl±daæ? Wiem, jak zachowywa³am siê w szkole. Presja nazwiska. W koñcu nasz ród od pokoleñ jest czystej krwi. Od zawsze uwa¿ali¶my siê za najlepszych czarodziei. Dlaczego wiêc mia³oby byæ inaczej? Trochê zabawy w szkole mia³o mi nie zaszkodziæ? Pff…- prychnê³a nagle, wspominaj±c, jak mog³a tak kiedy¶ my¶leæ.- Pierdolenie.
Bella podesz³a do okna, wychodz±cego na ulicê Pok±tn±. Przez chwilê wpatrywa³a siê w przechadzaj±cych siê ludzi. Niektórych z nich rozpoznawa³a, byli to znajomi ich rodziców, równie¿ czarodzieje czystej krwi. Tylko z takimi zadawa³a siê jej rodzina.
- Co chcesz tym wszystkim osi±gn±æ, co?- zapyta³a nagle brunetka. Ciss zastanowi³a siê przez chwilê. No w³a¶nie, co? Samo wyt³umaczenie Belli, co tak naprawdê czu³a w sercu nie by³o takie proste. Ona sama przed sob± nie potrafi³a wymówiæ, co to jest.
- Nic. Chcê byæ po prostu szczê¶liwa.- u¶miechnê³a siê do siebie. Jej oczy widzia³y sceny, które dopiero mog³y nadej¶æ. Mi³e, dostatnie ¿ycie w gronie najbli¿szych jej osób. Szczê¶liwe ma³¿eñstwo, dom, gdzie¶ pod lasem, mo¿e… mo¿e te¿ dziecko? Ma³a, s³odka blondyneczka siedz±ca na ramionach jej taty. W oddali ona sama ko³ysz±ca w wózku niemowlê. Piêkna wizja. Tak bardzo chcia³a, aby kiedy¶ siê spe³ni³a.
- Szczê¶cie…- powtórzy³a Bellatrix.- Wiesz w ogóle co to jest? Przecie¿ on ci tego nie da. Jest zbyt egoistyczny, aby móc komukolwiek daæ szczê¶cie.
- Ju¿ mi je da³, Bell.- szybka odpowied¼ zbi³a brunetkê z my¶li. Gwa³townie odwróci³a siê od okna i przyjrza³a siê, wci±¿ siedz±cej na ³ó¿ku siostrze.
- Chcesz mi co¶ powiedzieæ?- zapyta³a gniewnie. Nagle jej oczy spoczê³y na pier¶cionku, który l¶ni³ ró¿owym diamentem. Bella otworzy³a szybko usta, po czym zamknê³a je. Wygl±da³a niczym ryba wyjêta z wody.- Co¶ ty zrobi³a Ciss?!- wykrzyknê³a gwa³townie.- Czy to jest to, co my¶lê?
Narcyza spojrza³a w dó³, wprost na spoczywaj±c± na jej udzie rêkê. Pier¶cionek znów rozpali³ siê ¿ywym ogniem. Dostrzeg³a go.
- To nie jest tak, jak my¶lisz…
- Jak to nie tak, jak my¶lê?- grzmia³a na siostrê.- Przecie¿ to jest jaki¶ pierdolony pier¶cionek zarêczynowy! Ciss, na boga, ty masz dopiero 20 lat! Chcesz wyj¶æ za tego gbura za m±¿? Odbi³o ci?!
- Nie chcê za nikogo wyj¶æ za m±¿, Bell.- odpowiedzia³a spokojnie blondynka. Obieca³a sobie, ¿e nie bêdzie dzi¶ siê unosiæ. Nie chcia³a przecie¿ kolejnej awantury.
- Wiêc co to niby jest? Cholerny amulet?- wrzeszcza³a dalej jej siostra.- Och b³agam ciê, Cyziu, powiedz mi, ¿e go znalaz³a¶, albo kupi³a¶ w jakim¶ antykwariacie.
- Dosta³am go od Lucjusza.- szybka odpowied¼ dziewczyny znów sprawi³a, ¿e Bella wpad³a w jeszcze wiêkszy gniew.- Ale to nie jest pier¶cionek zarêczynowy. Mówi³am ci przecie¿, ¿e to nie jest tak jak my¶lisz.
- A wiêc co to do diab³a jest?!
- To jest…- Narcyza umilk³a na chwilê, po czym roze¶mia³a siê.- To jest prezent, na przeprosiny.
- Przeprosiny? Jeszcze g³upszej wymówki w ¿yciu nie s³ysza³am. Naprawdê Ciss, przychodzisz do mnie w celu pogodzenia siê. My¶la³am, ¿e hmm, mo¿e faktycznie zm±drza³a, a tymczasem serwujesz mi z rana jakie¶ bzdury?
- Ale to jest prawda!- Narcyza unios³a siê delikatnie. Nie s±dzi³a, ¿e wyt³umaczenie siostrze prawdy bêdzie a¿ tak ciê¿kim zadaniem.- Owszem, dosta³am ten pier¶cionek od Lucjusza w ramach przeprosin. Jest to jednak¿e dowód na to, ¿e naprawdê mnie kocha. Widzisz, to jest…- zamy¶li³a siê przez chwilê, aby lepiej dobraæ s³owa.- To jest nasza przysz³o¶æ. Ten pier¶cionek jest zaczarowany. Je¿eli nasza mi³o¶æ wyga¶nie lub które¶ z nas zdradzi, pier¶cionek zniknie.
- Przecie¿ to chore!
- Nie, to nie jest chore Bell. To jest prawdziwe. Sama niedawno krzycza³a¶, ¿e nie mam dowodu na to, ¿e on mnie kocha. A teraz go mam. Widzisz go przed sob±, na moim palcu.
-Ciss kochanie, a nie pomy¶la³a¶ o tym, ¿e ciê ok³ama³?- wypali³a nagle siostra.- Przecie¿ móg³ wcisn±æ ci taki kit, a ty uwierzy³aby¶ we wszystko co mówi.
- Nie. By³am z nim u jego babci. Wiesz przecie¿, jak zawsze mnie lubi³a, wiêc to ona rzuci³a zaklêcie na ten pier¶cionek. W ten sposób tylko ona jedna mog³a by go zdj±æ.
Bellatrix chodzi³a nerwowo po pokoju. Ca³y ten pomys³ z pier¶cionkiem jako dowód uczuæ wyda³ jej siê dziecinny. Jak oni obydwoje mogli wierzyæ w takie rzeczy?
- Powiem ci tylko tyle Cyziu. Wierz tam sobie w co chcesz, ale kiedy przyjdziesz do mnie z p³aczem, bo ten idiota znów ciê skrzywdzi³, to dajê s³owo, zamknê ci drzwi przed nosem.
Narcyza powtórzy³a sobie w my¶lach to, co powiedzia³a jej przed chwil± siostra. A wiêc jednak co¶ uda³o jej siê osi±gn±æ. Wyt³umaczy³a siostrze co siê sta³o. Wie ju¿, jakie s± jej uczucia. Wsta³a spokojnie z ³ó¿ka, po czym wyminê³a bezg³o¶nie brunetkê. Przest±piwszy próg zatrzyma³a siê jednak. Ju¿ mia³a siê odwróciæ, kiedy us³ysza³a zamykane za sob± drzwi.
- Kocham ciê siostrzyczko…- powiedzia³a do siebie.- Ale musisz mnie w koñcu zacz±æ traktowaæ jak doros³±.
- Jak ona to przyjê³a?
- Spodziewa³am siê, ¿e znów w ruch pójd± wszelkie szklane rzeczy.- odpowiedzia³a Lucjuszowi Narcyza.
- Krzycza³a na ciebie.- bardziej stwierdzi³, ni¿ zapyta³ ch³opak. Wpu¶ci³ j± szybko do mieszkania, po czym mocno przytuli³.
- S³ysza³e¶?
- G³uptasku, ca³a Pok±tna ju¿ wie, ¿e w tej kamienicy mieszkaj± siostry Black. Jednak to, co by³o dzi¶ rano nie porównuj do zdarzenia sprzed dwóch dni.
Cissa wtuli³a twarz w pier¶ ch³opaka. By³o jej tak wstyd. Jako¶ nigdy wcze¶niej nie pomy¶la³a, ¿e Lucjusz móg³ us³yszeæ to, co wykrzykiwa³a na niego Bella. A by³o tam trochê tego…
- Chod¼ do pokoju, przygotowa³em ci kawê i co¶ s³odkiego na rozlu¼nienie.
Dziewczyna spojrza³a mu g³êboko w oczy. Zrobi³o jej siê trochê l¿ej na sercu. Przychodzenie do mieszkania Lucjusza sprawia³o, ¿e czu³a siê lepiej. Tu zawsze mog³a siê trochê rozlu¼niæ i chod¼ na chwilê zapomnieæ o Bellatrix. Grzecznie pod±¿y³a za Lucjuszem. W salonie, na drewnianym stoliku przed kanap±, sta³a fili¿anka kawy. Obok na talerzyku le¿a³o du¿e ciastko z bit± ¶mietan± i ma³a ³y¿eczka. Blondynka u¶miechnê³a siê do siebie. Lucjusz dobrze wiedzia³ co zrobiæ, aby poprawiæ jej humor. Usiad³a na skórzanej kanapie i podwinê³a pod siebie nogi. Ch³opak poda³ jej szybko talerzyk z ciastkiem i usiad³ obok niej. Oplót³ swoje rêce wokó³ jej ramion i uca³owa³ skroñ dziewczyny. Kiedy Narcyza delektowa³a siê ciastem, ch³opak zacz±³ rozmowê.
- Chyba nie spodoba³ jej siê pomys³ z pier¶cionkiem?- zapyta³, spogl±daj±c na niego.- My¶la³em, ¿e bêdziesz zadowolona.
- Jestem!- odkrzyknê³a mu, prawie wypluwaj±c z buzi bit± ¶mietanê.- Ale jak sam zauwa¿y³e¶, Bellatrix nie podziela naszego pomys³u. Wed³ug niej to bzdury i zrobi³e¶ to tylko po to, aby mnie ok³amywaæ.
Lucjusz w milczeniu s³ucha³ s³ów dziewczyny. D³ugo zwleka³ z odpowiedzi±. Narcyza zjad³a w koñcu deser, który poda³ jej ch³opak, po czym siêgnê³a po fili¿ankê z kaw±. Kiedy dostrzeg³, ¿e ju¿ j± wypi³a, zacz±³ mówiæ.
- Pewnie wola³aby¶, aby by³ prawdziwy…
- Co, diament?- odpar³a niezbyt ¶wiadoma tego, o co chodzi ch³opakowi.
- Nie g³uptasku. Pier¶cionek.
Dziewczyna odstawi³a na stolik fili¿ankê, po czym przyjrza³a siê dok³adnie pier¶cionkowi. Kamyk wydawa³ jej siê prawdziwy, dlatego nigdy nie przysz³o jej do g³owy, ¿e móg³by siê okazaæ zwyk³ym szkie³kiem. A co do obr±czki, có¿… Mo¿e by³a tylko poz³acana?
- Nie Ciss, to naprawdê jest diament.- odpar³ szybko, widz±c jej minê. U¶miechn±³ siê z tego nieporozumienia i poca³owa³ j± znowu w skroñ.- Chodzi³o mi o zarêczyny. Pewnie chcia³aby¶, aby to by³ prawdziwy pier¶cionek zarêczynowy.
Czy tego w³a¶nie chcia³a? Byæ zarêczona? Narzeczona Lucjusza Malfoya. Narcyza Malfoy. Narcyza i Lucjusz Malfoy. Mój narzeczony Lucjusz… Czy dobrze to brzmi? Odrzuci³a szybko my¶li, które nagle obieg³y jej g³owê. Przestañ Ciss, pomy¶l rozs±dnie. Ma dopiero 20 lat, jeszcze du¿o czasu i ¿ycia przed sob±. Owszem, czu³a ¿e kocha Lucjusza. W koñcu o to w³a¶nie k³óci siê z siostr±. Ale czy chcia³a ju¿ teraz za niego wychodziæ? Dopiero co zaczê³a swoje prawdziwe, doros³e ¿ycie. Tak naprawdê dopiero dzi¶ rano to sobie u¶wiadomi³a i postanowi³a sama nim rz±dziæ. Sama. Czego chcesz Cyziu? O co ci w koñcu chodzi? Jeszcze przed godzin± sama marzy³a o wspólnym domu i szczê¶liwej rodzinie z dwójk± dzieci. To by³o jej marzenie. A teraz, kiedy stanê³a przed decyzj± czy chce, aby siê spe³ni³o, nie wiedzia³a co odpowiedzieæ.
- Lucjuszu, zaskoczy³e¶ mnie.- odpowiedzia³a szeptem.
- Nie chcia³em wprawiaæ ciê w zak³opotanie. Ot, tak tylko sobie pomy¶la³em, ¿e gdyby nasz zwi±zek przetrwa³, to mogliby¶my siê za rok zarêczyæ.- odrzek³ szybko, zamykaj±c jej poca³unkiem usta.
Kamieñ spad³ jej z serca. Tak bardzo ba³a siê zdecydowaæ. Odda³a siê poca³unkom blondyna. Te nerwy musz± siê w koñcu kiedy¶ skoñczyæ. A ona tylko na to czeka…
C.D.N.
O ja cie¿ pierdziele¿, ale¶ nakombinowa³a! Nie spodziewa³am siê, ¿e ten pier¶cionek bêdzie mia³ tak±.. z³o¿on± funkcjê ^^ Ale w sumie to fajny pomys³ - który, co¶ tak czuje, w swoim czasie nie¼le namiesza ;d I bardzo spodoba³ mi siê ten moment, gdy opisywa³a¶ przemy¶lenia Narcyzy na swój temat, zw³aszcza te dotycz±ce podejmowania decyzji - widaæ, ¿e zachodzi w niej wa¿na przemiana. No i Lucjusz te¿ dowali³ na koñcu, ale na szczê¶cie zarêczyny maj± jeszcze na trochê odroczone, bo co¶ mi siê wydaje, ¿e po drodze zdarzy siê wiele ró¿nych rzeczy miêdzy nimi ;>
No i muszê ciê pochwaliæ za d³ug± i tre¶ciw± notencjê, brawo!
I oczywi¶cie dziêkuje ¶licznie za dedykacjê - wiesz, ¿e na moje wsparcie zawsze mo¿esz liczyæ

Pozostaje mi znów czekaæ na kolejn± notkê!
siema, siema

po 47467 latach wracam i przeczyta³am sobie wszystko, dosz³am TYLKO piêtna¶cie razy, bo Lucjusz to jest taki czad, ¿e umieram

komplukuuuujesz wszystko, ale wciagnelam sie juz mega, nie zostawiaj teraz fanow *okrzyki w tle*
acha, i wybacz, ze tak pozno, mozesz mnie znienawidzic (tak jak Ciss Lucjusza na poczatku, wiec proooosze, niech to dlugo nie trwa)
Pozdro od did¿eja Bucha, przeczytam sobie to chyba jeszcze raz XD

Meeeega

Szacun! Proszê tworzyæ dalej!

Wróci³em na to forum po LATACH dos³ownie a tu takie rzeczy!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pljaciekrece.xlx.pl