Revolver 

Zofia Dzieniszewska - zapiski

Jest to trochê mój pomys³ na film z Beatlesami, st±d np. pomys³ na gigantnyczny dom. To dosyæ stare opowiadanie, wiêc troszkê kiepskie stylem. Mo¿e mnie kiedy¶ najdzie na dokoñczenie tego. Na razie sam pocz±tek. Enjoy. =]

PART I
By³o gor±ce lipcowe popo³udnie, kiedy Emily Carter, dwudziestoletnia pocz±tkuj±ca modelka wst±pi³a do sklepu spo¿ywczego by kupiæ trochê owoców. ¯ar la³ siê z nieba, wprost nie da³o siê znie¶æ tego upa³u. Dzwoneczek przyczepiony do framugi zadzwoni³ lekko, kiedy pchnê³a drzwi jednego z tych ma³ych sklepików, jakich pe³no by³o w ca³ym Londynie. W³a¶ciciel, a zarazem i sprzedawca, starszy pan o siwych w³osach i taki¿ samych w±sach spojrza³ na ni± znad lady. Ubrana w prost± bladoró¿ow± sukienkê na rami±czkach z delikatnym makija¿em, wielkimi piwnymi oczami i burz± hebanowych w³osów, jednak o mlecznobia³ej karnacji wydawa³a siê byæ stworzeniem nie z tej Ziemi. Oprócz niej w sklepie znajdowa³a siê równie¿ matka z dzieckiem, ch³opakiem o podobnych do matki, jasnych w³osach usilnie próbuj±cego wyrwaæ siê kobiecie, która jednak mocno trzyma³a go za rêkê. Wygl±da³o to naprawdê bardzo zabawnie i Emily u¶miechnê³a siê na ten widok. Rzuci³a okiem na towar na pó³kach i ju¿ mia³a zabrac siê za robienie zakupów, kiedy nagle drzwi sklepu gwa³townie siê otwar³y i do pomieszczenia wpad³o trzech mê¿czyzn, ka¿dy z broni± w rêku. Byli ubrani w garnitury, ale nie takie bia³o-czarne, jakie nosi³a mafia. Zwyk³e, szare garnitury. Jeden z nich podszed³ do staruszka za lad± i kaza³ mu oddac wszystkie pieni±dze. Ma³y ch³opiec zacz±³ krzyczec, ale matka szybko zaczê³a go uspokajac. Zreszt± lufa, która jeden ze z³odziei przystawi³ jej do g³owy niezwykle jej w tym pomog³a. Emily natomiast zainteresowa³ siê trzeci ze z³oczyñców.
-Ty... ty pójdziesz z nami. - stwierdzi³, chwytaj±c j± mocno za rêkê.
-Nie! - wrzasnê³a tak g³o¶no, jak to tylko by³o mo¿liwe, ale zaraz potem zatkano jej usta, a piêc minut pó¼niej jecha³a bocznymi uliczkami t³ocz±c siê w szarawym garbusie z trójk± porywaczy. W pewnym momencie zza zakrêtu wy³oni³a siê policja. Prowadzacy przekln±³ tylko pod nosem i doda³ gazu. W pewnym momencie, dalej nieudolnie klucz±c pomiêdzy budynkami zdecydowa³, ¿e dziewczyna, któr± wioz± jest zupe³nie zbêdnym balastem. Dalej na pe³nym gazie garbuska przepchnieto j± wyj±tkowo bole¶nie z miejsca w ¶rodku tylnego siedzenia wprost na fotel przy oknie. Mimo wrzasków i zaciêtych protestów, kiedy tylko trafili w pust± uliczkê drzwi zosta³y otwarte, a Emily wyrzucona na zewn±trz. Bole¶nie uderzywszy g³ow± o ziemiê straci³a przytomno¶c.
Kiedy w koñcu siê ocknê³a, by³ ju¿ do¶c pó¼ny wieczór. W tej czê¶ci miasta, do której trafi³a, jedyn± pomocn± rzecz± by³a latarnia stoj±ca niedaleko niej. Podesz³a do niej. Kiedy swiat³o pad³o na jej sukienkê, zobaczy³a, ¿e jej po³owa jest nieco podarta i brudna. Jej w³osy by³y w lekkim nie³adzie, ale nie to zaprz±ta³o teraz g³owê dziewczyny. Z wielkim trudem usi³owa³a sobie przypomniec kim i gdzie jest oraz co, u diab³a robi w ¶rodku nocy na ulicy. Przesz³a dwie przecznice, spojrza³a przed siebie, na rz±d jasno o¶wietlonych mieszkañ, których pe³no by³o w ca³ym mie¶cie. Jedne z drzwi, takie w okrutnie kiczowatym jak na te mieszkania kolorze czerwonym wyda³y jej siê ca³kiem zachêcaj±ce. Pomy¶la³a, ze mo¿e znajdzie tam kogo¶ ¿yczliwego, kto pomóg³by jej w odzyskaniu pamiêci, a przynajmniej w doprowadzeniu siê do stanu u¿ywalno¶ci publicznej. Nieco zlêkniona rozejrza³a sie po ulicy. Pare osób w³óczy³o siê tu i tam patrz±c podejrzliwie. Zebra³a w sobie resztki odwagi i podesz³a do czerwonych drzwi.
- Policji nadal nie uda³o siê z³apac z³odziei, którzy w popo³udniowych godzinach napadli na sklep spo¿ywczy na przedmie¶ciach Londynu. Przypominamy, ¿e to ju¿ trzecia taka kradzie¿ w tym tygodniu. W³adze twierdz±, ¿e za ka¿dym razem s± to ci sami sprawcy. Jeden z policjantów bior±cych udzia³ w po¶cigu za owymi z³odziejami, który mia³ miejsce dzisiejszego dnia: ,,Z³odzieje poruszaja siê zawsze innym samochodem, skradzionym kilka minut przed kradzie¿±, nastepnie napadaj± na sklep, zawsze wybieraj± niezbyt zat³oczony, znajduj±cy sie na ma³o ruchliwej ulicy. Po kradzie¿y uciekaj± i porzucaja samochód." Jak na rzie nie uda³o siê ustalic...
Mê¿czyzna w garniturze wy³±czy³ radio i zwróci³ siê do siedz±cego obok, ubranego podobnie faceta:
-Wiesz, zdaje mi siê, ¿e nas rozgry¼li.
-My¶l±, ¿e s± sprytni, ale tak naprawdê nic nie wiedz±... - zacz±³ swoj± odpowied¼. - Ale ta dziewczyna...
-Mówisz o tej, któr± zabrali¶my dzisiaj?
-Ona mo¿e co¶ wiedziec...- w tym momencie mê¿czyzna rozejrza³ sie po magazynie. Brudne, odrapane ¶ciany, z których z³azi³y tapety by³y tylko t³em dla wilgotnych, pokrytych w po³owie grzybem drewnianych krzese³ek i sto³ów. Pod ¶cain± gnie¼dzi³y siê szczury. - I lepiej, ¿eby nikomu nic nie powiedzia³a.
-Nie powie - zapewni³ jego rozmówca. - wyci±gn±³ przed siebie pistolet, celuj±c wprost do jednego ze szczurów...

***

-Pos³uchajcie... - niebieskooki perkusista o niebotycznie du¿ym i równie nietwarzowym nosie zwróci³ siê do trójki przyjació³. Ciemnow³osy ch³opak z papierosem w ustach siedz±cy przy drewnianym pianinie odwróci³ wzrok od klawiszy, na których jeszcze przed chwil± wygrywa³ najró¿niejsze melodie, próbuj±c stworzyæ co¶ naprawdê ciekawego. Równie¿ dwóch ch³opców trzymaj±cych w rêkach gitary spojrza³o na niego. Jeden z nich siedzia³ na krze¶le, a drugi na pod³odze, tu¿ przy pianinie.
-Masz co¶ Ringo? - zwróci³ siê do perkusisty ten ostatni, zapalaj±c papierosa.
-Chyba... chyba tak. Mo¿e nie jest to jaka¶ rewelacja, ale... - w tym momencie zamachn±³ siê z zamiarem uderzenia w perkusjê, jednak zatrzyma³ siê gwa³townie. - Ale pamiêtajcie, ¿e to tylko wersja wstêpna... Sam refren.- znów zabra³ siê do grania, ale po raz kolejny siê powstrzyma³. - Wiecie, ¿e nie jestem najlepszym piosenkarzem, wiêc...
-Po prostu graj. - wyda³ w koñcu polecenie ten siedz±cy przy pianinie ch³opak. Inni wyra¼nie podzielali jego zdanie.
-Dobra... - Ringo uniós³ rêce i zacz±³ wybijaæ rytm:
-We all live in a yellow submarine
Yellow submarine
Yellow submarine
W tym momencie skoñczy³ graæ.
-I jak? - spyta³. - Mam jeszcze trochê zwrotki, ale to tylko kilka s³ów.
-To jest... niez³e. - z uznaniem stwierdzi³ gitarzysta siedz±cy na krze¶le.
-Chwytliwe. - doda³ ch³opiec siedz±cy przy pianinie. Trzeci z przyjació³ Ringo zgodzi³ siê z opini± pozosta³ych. Nieoczekiwanie pochwa³y przerwa³o pukanie do drzwi.
-Paul, otwórz drzwi. - zwróci³ siê do siedz±cego przy pianinie ch³opca Ringo. Paul jednak tylko spojrza³ w dó³ na brzd±kaj±cego co¶ na gitarze kumpla i rzuci³:
-John, ty ju¿ jeste¶ na pod³odze.
-Matko, jak macie siê tak oci±gaæ, to ja ju¿ lepiej pójdê. - stwierdzi³ w koñcu podnosz±c siê z krzes³a ch³opiec o bujnej br±zowej grzywie i ciemnych oczach. Z gitar± w rêku przeszed³ przez pokój znikaj±c z oczu przyjacio³om. Podszed³ do drzwi i otworzy³ je na o¶cie¿.
-Dzieñ dobry. -us³ysza³ z ust dziewczyny, któr± ujrza³ przed sob±. Nie móg³ zaprzeczyæ, by³a naprawdê ³adna. Zaintrygowa³a go tylko ubrudzona i podarta w kilku miejscach sukienka.
-Uhm... Cze¶æ. - wybe³kota³.
-Pewnie mi pan...
-George, mów mi George. - przerwa³ jej. - A ty jak siê nazywasz?
-No... w³a¶nie... nie wiem... - odpar³a.
-Pos³uchaj, je¶li to jaki¶ ¿art...
-Nie, nie, pos³uchaj, obudzi³am siê jakie¶ dwie ulice dalej, w podartej sukience i nie mam zielonego pojêcia jak tu trafi³am... ani kim jestem... ani gdzie jestem... Chcia³abym siê tylko umyæ i przespaæ, choæby i na kanapie... Mogê w zamian... nie wiem... no... ugotowaæ co¶, pozmywaæ, posprz±taæ...
-Przecie¿ mamy... -zacz±³ George, nagle jednak co¶ sobie u¶wiadomi³.- Czekaj. To ty nie wiesz kim jestem? -zapyta³.
-George, tak? Chyba to mówi³e¶?
-Nie o to mi... Nie kojarzê Ci siê z ¿adnym... muzykiem, ani niczym podobnym?
-Nie, a jeste¶ kim¶ takim?
-Eee... kim¶ takim... to dobre okre¶lenie. - stwierdzi³ i zaprosi³ dziewczynê do domu.
Kiedy tylko przest±pi³a próg domu zda³a sobie sprawê o bogactwie jego w³a¶cicieli. Od patrzenia na sam wystrój pomieszczeñ mo¿na by³o dostaæ oczopl±su. Kolorowe, ozdabiane z³otem antyki zdawa³y siê prze¶cigaæ w zwracaniu na siebie uwagi. Drapowane firany we wszystkich oknach by³y wykonane z najdro¿szych materia³ów, komody i szafy, a nawet stoliczek do kawy i niezliczona wprost ilo¶æ eta¿erek obrzucone by³y stert± p³yt i papierów - niektóre ca³e by³y zapisane nutami, niektóre z nich by³y fotografiami przedstawiaj±cymi dziewczyny, inne wygl±da³y jak listy. Te ostatnie by³y we wszystkich mo¿liwych kolorach: ca³e ró¿owe, ozdobione serduszkami, ¿ó³te, skropione zapachem wanilii i zielone ze ¶ladem szminki w prawym dolnym rogu. Na jednej z pó³ek le¿a³o nawet gigantyczne serce, co¶ w rodzaju poduszki. ¦ciany nie by³y wcale ozdobione mniej ni¿ meble. Dziesi±tki zdjêæ g³ównie tych samych ch³opców z przeró¿nymi osobisto¶ciami takimi jak aktorzy, muzycy czy politycy, z których wiêkszo¶æ wyda³a siê dziewczynie znajoma, kilkunastu z nich potrafi³a nawet nazwaæ. Z przedpokoju nie by³o co prawda widaæ zbyt wiele, ale im dalej sz³a, tym mieszkanie bardziej j± zaskakiwa³o. W jednym z obszernych pokoi i korytarzy, przez które prowadzi³ j± George zobaczy³a do¶æ du¿ych rozmiarów zdjêcie Elvisa Presleya, w innym Chucka Berry'ego. Zatrzymali siê w pomieszczeniu, które przypomina³o niebo w nocy. Na ciemnogranatowych kotarach ca³kowicie zas³aniaj±cych okna widnia³y haftowane z³ot± nici± punkciki. ¦ciany wygl±da³y podobnie. Z sufitu zwisa³y za¶ zgrabnie upiête p³achty bia³ego, prawie przezroczystego materia³u. Na pod³odze, na ¶rodku pokoju u³o¿one by³o piêæ du¿ych rozmiarów poduszek, równie¿ w granatowym kolorze, za to ze z³otymi frêdzlami po bokach. W pokoju nie by³o w³a¶ciwie nic wiêcej, poza gitar± klasyczn± opart± o jedn± ze ¶cian i ró¿owym tamburynem le¿±cym przy jednej z poduszek. Kiedy dziewczyna zachwyca³a siê urokiem pokoju George zwróci³ siê do niej:
-Wiesz... Nie mam nic, przeciwko twojemu pobytowi, oczywi¶cie je¿eli nie bêdziesz zbytnio przeszkadzaæ, ale muszê Ciê uprzedziæ, ¿e nie mieszkam w tym domu sam. Oprócz mnie s± tu jeszcze trzej moi przyjaciele.
Dziewczyna odwróci³a wzrok od bia³ego tiulu.
-Dobrze, zajmujecie ³azienkê pierwsi, je¶li o to chodzi.
-Ach, nie, nie o to - zaprzeczy³ George - mamy w tym domu dwadzie¶cia dwie ³azienki. Chodzi mi g³ównie o ich charakter.
Jego s³owa wchodzi³y dziewczynie jednym uchem i wychodzi³y drugim. Podziwianie pokoju bardzo j± poch³onê³o, wiêc w pewnym momencie spyta³a najzupe³niej powa¿nie:
-Tych ³azienek?
-Nie, moich przyjació³. - dziewczyna nadal nie zwraca³a na niego uwagi, wiêc szarpn±³ j± delikatnie za ramiê. - S³uchaj. O Ringo zbytnio nie musisz siê martwic, ale Paul i John miewaj± czasami takie swoje humorki. Paul po prostu czasem uwa¿a siê za ósmy cud ¶wiata, a John ma od czasu do czasu wszystko i wszystkich w... no, tam gdzie s³oñce nie dochodzi. A teraz, chod¼... - wzi±³ j± za rêkê i zaprowadzi³ do pokoju, z którego ju¿ od d³u¿szego czasu s³ychaæ by³o ró¿nego rodzaju d¼wiêki i melodie.
Kiedy mahoniowe drzwi uchyli³y siê przed nimi w kierunku dziewczyny obróci³y siê równocze¶nie trzy g³owy. Ka¿dy z ch³opców znajduj±cych siê w pokoju mia³ fryzurê bardzo podobn± do George'a , z t± ró¿nic±, ¿e ci siedz±cy przy pianinie oraz na pod³odze ch³opcy mieli w³osy nieco krótsze ni¿ pozostali. W oczy od razu rzuci³ jej siê ten siedz±cy za perkusj± ch³opiec o du¿ym nosie, który, co uda³o jej siê zauwa¿yæ jako jedyny z ca³ej czwórki mia³ oczy nie br±zowe, lecz b³êkitne, rzuci³a te¿ okiem na szczup³± twarz m³odzieñca siedz±cego na pod³odze, ale najbardziej jej uwagê przyci±gn±³ ten siedz±cy przy pianinie. Wed³ug dziewczyny w ogóle nie pasowa³ do reszty. Poni¿ej ciemnobr±zowej grzywki, tu¿ pod cienkimi brwiami da³o siê zauwa¿yæ piwne oczy o lekko zakrzywionych k±cikach, które nadawa³y im nieco smutny wygl±d. Lekko szpiczasty, aczkolwiek ma³y i zgrabny nosek oraz ma³e usta sprawia³y wra¿enie dzieciêcych. Jedynie po wzro¶cie mo¿na by³o stwierdziæ, ¿e ch³opiec ma wiêcej ni¿ kilkana¶cie lat.
Po kilku niezrêcznych sekundach wpatrywania siê w siebie George zabra³ g³os:
-To jest... eee... hmm...
W tym momencie perkusista wsta³, podszed³ do dziewczyny i poda³ jej rêkê ze s³owami:
-Richard Starkey. Ale wszyscy mówi± do mnie Ringo.
W tym momencie zza pianina wylecia³ jak oparzony ten dzieciêcej urody ch³opiec. Z u¶miechem godnym reklamy pasty do zêbów i wyci±gn±³ rêkê:
-Paul. - mrugn±³ do niej kiedy poda³a mu swoj±.
-A ja jestem John. - rzuci³ z g³êbi pomieszczenia ostatni z nich.
-A twoje imiê? - spyta³ w koñcu Paul.
Zapanowa³a d³uga chwila ciszy. Paul patrzy³ pytaj±cym wzrokiem to na George’a, to na dziewczynê, ona za¶ b³agalnym wzrokiem spogl±da³a na George’a, który ca³y czas szuka³ odpowiednich s³ów do wyt³umaczenia przyjacio³om sytuacji dziewczyny.
- Ona straci³a pamiêæ. – wykrztusi³ w koñcu. Ringo i Paula zamurowa³o.
-Jak to ‘straci³a pamiêæ’? – spyta³ John. Podszed³ do dziewczyny i zacz±³ siê jej uwa¿nie przygl±daæ.
-Normalnie! – odpar³ George. – Obudzi³a siê na ulicy, nie wiedzia³a nawet gdzie jest, zapuka³a do pierwszych lepszych drzwi.
-Akurat do naszych? – wtr±ci³ siê Ringo i znacz±co spojrza³ na George’a. Tymczasem John, wyszed³szy z za³o¿enia, ¿e zawsze jest czas na wyg³upy, zacz±³ siê droczyæ z now± lokatork±.
-Co tu robisz dziewczynko? – spyta³ delikatnym g³osem, dla podkre¶lenia swoich wyg³upów zacz±³ dodatkowo kretyñsko trzepotaæ rzêsami. Dziewczyna spojrza³a siê na niego jak na pacjenta ze szpitala psychiatrycznego, ale Paul j± uspokoi³:
-Nie martw siê, on tak czêsto. – wci±¿ jednak patrzy³ na ni± podejrzliwym wzrokiem. Poniewa¿ John zaj±³ j± na jaki¶ czas, wraz z Ringo wziêli George’a pod rêce i przeszli do s±siedniego pokoju. Zatrzasnêli drzwi i stanêli na wprost niego.
-Ha! Pewnie nas obgaduj±. – Rzuci³ John w kierunku drzwi. Z³apa³ wachlarz z kolorowych piór i odwróci³ siê do dziewczyny. Zas³aniaj±c nim twarz zacz±³ mówiæ cienkim g³osikiem:
-Mówi³am im tyle razy, ze tak nie wolno robiæ, ale oni ci±gle swoje. Mówiê pani, w dzisiejszych czasach wychowanie dziecka to doprawdy nie lada wyzwanie.
Dziewczyna zachichota³a. Tymczasem w pokoju obok Paul zacz±³ swe wywody:
-Czyli… Znalaz³e¶ j± na ulicy… - mrugn±³ porozumiewawczo do George’a. – Dobra, dobra… Gadaj zdrów…
-Hej, co chcesz powiedzieæ? – oburzy³ siê George.
-No dobra, nam mo¿esz powiedzieæ… - skin±³ g³ow± na drzwi. – To twoja dziewczyna?
-Nie! Mówi³em, ja jej tylko pomagam!
-Dobra, dobra… Co siê tak pieklisz?
-Bo g³upio gadasz, Paul. – George zakoñczy³ rozmowê z Paulem, który z obra¿on± min± i udawanym zainteresowaniem zacz±³ ogl±daæ obraz królowej wisz±cy na jednej ze ¶cian oklejonych z³ot± tapet±.
-Na ulicy mówisz? – zacz±³ teraz Ringo. George przewróci³ oczami.
-Tak, no i?
-To mo¿e ona jest… no… wiesz…
-Nie, nie wiem i nawet nie zamierzam siê domy¶laæ. A wy dwoje przestañcie mnie zadrêczaæ!
W tym momencie drzwi prowadz±ce do pokoju obok i ca³a trójka spojrza³a siê na szczup³± twarz Johna.
-Ciszej tam! Straszycie nasz± now± lokatorkê!
-LOKATORKÊ?! – spytali jednocze¶nie Paul i Ringo.
-Eee… LOKATORKÊ?! – zawtórowa³ im George. Nie dali siê jednak nabraæ.
-Ona tu bêdzie MIESZKAÆ? – spyta³ Ringo z pretensj± w g³osie.
-Nie mieszkaæ, tylko nocowaæ. – zacz±³ siê t³umaczyæ George.
-Tak gdyby¶ nie zauwa¿y³, to na naszych drzwiach nie ma tabliczki z napisem ‘PRZYTU£EK’, wiesz? – dorzuci³ jednak Paul.
-To co mia³em zrobiæ?
-Poradziæ, ¿eby zapuka³a do innych drzwi. – odpar³ drwi±cym g³osem John. – Ostatecznie nie jest brzydka ani specjalnie g³upia, z pewno¶ci± by sobie poradzi³a.
-Skoro nie jestem tu mile widziana, to mo¿e rzeczywi¶cie powinnam sobie pój¶æ.
Ch³opcy odwrócili wzrok w kierunku niebieskookiej brunetki.
-Skoro jeste¶ – zacz±³ John – to chod¼, poka¿ê Ci ³azienkê.
Poprowadzi³ j± najpierw d³ugim korytarzem ozdobionym jedynie fioletowymi tapetami i czerwonym dywanem, a potem schodami na pierwsze piêtro. Rzecz jasna ca³y czas towarzyszyli im pozostali. Korytarze na pierwszym piêtrze ozdobione by³y wprost niezliczon± ilo¶ci± luster.
-Po co ich tu tyle? – spyta³a dziewczyna.
-Och, to pomys³ Paula, on jest strasznym egoist±. – z u¶miechem odpar³ George. W odpowiedzi Paul pos³a³ mu rozgniewane spojrzenie. Po kilku minutach wêdrówki dotarli do ³azienki. John wszed³ pierwszy, otworzy³ szafkê. Wyj±³ z niej kilka rzeczy i da³ dziewczynie, po kolei wyliczaj±c:
-Pasta, szczoteczka, myd³o. Rêczniki wisz± tam. – skin±³ g³ow± na wieszak, na którym mo¿na siê by³o doliczyæ kilkunastu rêczników w ró¿nych kolorach. – To pa pa! – doda³ na po¿egnanie i wyszed³ zostawiaj±c j± sam±. Wszystkie rzeczy po³o¿y³a na pod³odze, zatka³a odp³yw wanny korkiem i odkrêci³a kran. Na pó³ce obok sta³o kilkana¶cie buteleczek z ró¿nymi p³ynami do k±pieli. Wla³a po trochu ka¿dego, zrzuci³a z siebie ubranie i zanurzy³a siê w wodzie, której w³a¶ciwie nie by³o widaæ spod grubej warstwy kolorowej piany. Le¿±c i wdychaj±c zapachy ró¿norodnych kwiatów i cytrusów us³ysza³a ¶piew:
Tell me that you’ve Got everything you want
And your bird can sing
But you don’t get me.
You don’t get me!
You say you’ve seen seven wonders
And your bird is green,
But you can’t see me
You can’t see me.
Piêtna¶cie minut pó¼niej wysz³a z ³azienki wy³o¿onej srebrnymi p³ytkami z ogromn± gwiazd± u³o¿on± z mozaiki na pod³odze. Ciemnogranatowy rêcznik ze z³otym napisem ‘Ringo’ na kieszonce po lewej stronie, by³ o wiele na ni± za du¿y, a jednak wygl±da³a ¶wietnie. W s±siaduj±cych z ³azienk±, otwartych na o¶cie¿ drzwiach czeka³o ju¿ czterech ch³opców.
-Tu bêdziesz spa³a. – wskaza³ Paul ró¿owe ³ó¿ko z wielkim bia³ym baldachimem.
-U¿ywamy tego pokoju kiedy odwiedza nas matka którego¶ z nas, ze wzglêdu na kolor. – wyt³umaczy³ Ringo.
-No to dobranoc. – powiedzia³a dziewczyna, machaj±c im na po¿egnanie.
Kiedy tylko drzwi pokoju zamknê³y siê za nimi, zostawiaj±c dziewczynê sam± w pokoju, John stwierdzi³.
-Nie mia³bym nic przeciwko, gdyby ona zosta³a u nas na d³u¿ej, wygl±da na ca³kiem mi³±. – i razem z pozosta³± trójk± przemaszerowa³ korytarzem.


¶wietne to jest!
Dziêkujê
To dziwne, ze gdy zobaczy³am zielone kwadraciki przy temacie z opowiadaniami, to akurat lecia³o mi z komórki "Die, die, die my darling" A wracaj±c... kocham takie opowiadania! Pewnie potem Beatlesi siê w niej zakochaj±. I to w dodatku ca³a czwórka. O matko, nie sie o ni± bij± Je¿eli doczeka siê to opowiadanie ekranizacji to ja chcê zagraæ Emily, albo w ostateczno¶ci Johna (mia³ fajne gitary ;]) Ju¿ siê nie mogê doczekaæ kolejnych czê¶ci. Oby by³o ich jak najwiêcej!
Ps. I love you!!!!!


Oj, raczej d³ugo nowych rozdzia³ów nie bêdzie, wrzucê jeszcze 2 opowiadanka i zawieszam dzia³alno¶æ (muszê zrobiæ prace do szko³y, które obieca³am nauczycielom).
Buuu... jeszcze siê rok szkolny nie zacz±³ a ty ju¿ nauczycielom co¶ obieca³a¶ No ale spróbujê to przetrawiæ. W koñcu masz godn± nastêpczynie. My¶lê tu o DollyRocker ;
Nie, to raczej zawieszenie dzia³alno¶ci na okres ok. miesi±ca. Tak dok³adniej mówi±c, to muszê napisaæ po francusku pamiêtnik z wakacji. Mog³am to by³a zacz±æ pisaæ wcze¶niej... Ale, no có¿, przyznajê siê bez bicia, jestem leniem patentowanym.
No i jeszcze do 30 muszê zg³osiæ sie do konkursu piosenki polskiej. :/
Aa.. uf, no to dobrze
Ja w³a¶nie bêdê zaczynaæ naukê francuskiego i z dnia na dzieñ stwierdzam, ze wpakowa³am siê chyba w niez³y shit ;/
Nie, to bardzo ³atwy jêzyk. Pomijaj±c milion czasowników, których odmiany bêdziesz sie musia³a uczyæ na pamiêæ :)
Na szczê¶cie ja nie mam francuskiego.
Odmiany czasowników? Ja czasem w angielskim mam problem... no ale do wyboru by³ jeszcze niemiecki i rosyjski. Niby jêzyk wrogów trzeba znaæ, ale podobaj± mi siê Pola Elizejskie ;p
Oj tam wrogów. Ja wyboru nie mia³am, a gdybym mia³a to posz³abym na niemca
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaciekrece.xlx.pl