Zofia Dzieniszewska - zapiski
Wyje¿dzamy z £ugañska jeszcze ciemna noc±. ¦wit zastaje nas na obrze¿ach jakiegos przemyslowego miasta.
Elektriczka do Doniecka jedzie przez Alczewsk, gdzie stacyjka jest w srodku kombinatu. Las kominów, buchaj±ca para i dymy. Kurcze, szkoda, ze nie wiedzielismy wczesniej o tym miejscu- mo¿na by przyjechac pozwiedzac.
W Doniecku mamy oko³o 6 godzin na przesiadke do Umania. Na peronie jaki¶ go¶c pokazuje nam na komorce ciekawe zdjecie sciennego napisu. Probuje nam je przeslac,ale jakos siê nie udaje. Ostatecznie obiecuje zaprowadzic nas w to miejsce, abysmy sami sfotografowali. Zaczyna pêdzic przez siebie w strone bazaru, a my za nim. Jego kolega kwituje fotograficzny zapa³ stwierdzeniem: „Kak riebionok” i równie¿ rusza k³usem za nami.
Jest! Na scianie przy parkingu napis wymalowany farb± :
(nie sraæ, mandat 200 UAH)
Po uwiecznieniu tej jednej z wiêkszych atrakcji Doniecka idziemy razem do knajpy.
Nasz nowy znajomy to ¯enia, który w³a¶nie wraca z pracy na nocnej zmianie. Pracuje w Doniecku, a mieszka 60km dalej, w wiosce przy drodze na Nowoazowsk.Wioska jest ponoc duza, kilka tysiecy mieszkancow, 11 sklepow, 2 knajpy, ale pracy dla niego nie ma.Do domu jezdzi raz na dwa, trzy dni.
¯enia podkre¶la, ze jego pradziadek by³ litewskim ¯ydem, wiêc uwazal siê tez troche za Polaka. Kilka razy podkresla wiêc, ze „my bracia”
Nie wiedziec czemu bierze toperza za ¯yda- i jakos do konca nie udaje nam siê tego sprostowac. Toperz ju¿ na tym wyjezdzie by³ mnichem, popem, teraz przyszla kolej na ¯yda. Ciekawe co jeszcze wymysla
Kolega ¯eni to Miko³aj, chyba razem pracuj±. Miko³aj ma du¿o z³otych zêbów, podkresla, ze by³ kiedys wojskowym i mowi dosyæ niewyra¼nie wiêc go malo rozumiem.
W knajpie chlopaki zamawiaja wódke, herbate i ku swojej pozniejszej rozpaczy – piwo bezalkoholowe. Rozpacz nie trwa jednak dlugo. Udaje siê odkapslowane piwo ponownie zamknac i wymienic w lodowce na wlasciwe.
¯enia opowiada nam o swojej pasji- archeologii. Czêsto jezdzi na wykopki- w okolice Swiatogorska, Mariupola czy na Krym. Odkopali nieraz jakie¶ grodziska czy kilkupoziomowe groby z ciekawymi ubraniami i naczyniami. Poleca nam kilka muzeów o podobnej tematyce i zaprasza na przyszloroczne letnie „obozy archeologiczne”
Opowiada nam tez historie jak Hitler rozwiazal problem jezdzacych na gape komunikacja miejska- ponoc wszystkich rozstrzelal wiêc teraz w Niemczech jest porz±dek i wszyscy grzecznie kasuja bilety.
Wspomina tez swoja by³a dziewczyne tancerke, która by³a milosniczka Irlandii, czêsto tam jezdzila i by³a ponoc do mnie podobna, ale nie chciala siê z nim ozenic.
Dochodzi tez do k³ótni pomiedzy ¯eni± a innym bywalcem knajpy. Tamten twierdzi, ze chlopaki pokazuja obcokrajowcom (czyli nam) Donbas ze zlej strony. Pija przy nas wodke (zamiast koniak), zapraszaj± do knajpy zamiast do restauracji i na dodatek opowiadaja cos o innych krajach a przeciez „u nas jest najlepiej”. Aby potwierdzic swoje slowa kilkakrotnie wali piê¶ci± w stol, przewracaj±c szk³o i krzycz±c „Donbas jest nasz!!”
Na tym etapie chlopaki nie chca polemizowac i opuszczamy lokal. Gadamy jeszcze chwile na dworze. Do³acza siê m³ody chlopak- Witalij, handluj±cy na pobliskim bazarze. Opowiada , ze uwieczniony przez nas napis na murze za ciê¿arowka okazal siê skuteczny, zw³aszcza jak kilka osob zaplacilo te 200 hrywien i dodatkowo za kare wynosilo nieczystosci golymi rêkami.
Przytacza tez inna pouczaj±ca historie. Jego znajomy mial piwnice. Niedaleko by³a knajpa i wielu jej bywalcow przychodzilo za potrzeb± w ciemny k±t piwnicy. Gdy wszystkie inne metody zawiodly zdesperowany w³asciciel wymyslil ciekawy sposob radzenia sobie z powaznym problemem. W owym ulubionym k±cie po³o¿yl ¿elazn± kratê i pod³±czyl do niej pr±d. Od tego czasu ju¿ nikt nigdy nie zanieczy¶cil piwnicy.
¯egnamy siê ze znajomymi , zg³aszaj±c chec uczestniczenia za rok w „archeologicznej ekspedycji”
Obiad zjadamy w przydworcowym barze-wagonie (jak to mozliwe , ze poprzednim razem zesmy go przeoczyli??) Barmanka patrzy na nas wilkiem, poki nie zamawiamy wódki. Od tego czasu jest mila i traktuje nas jak swoich.
Hmmm.. no i zlecia³y prawie 3 godziny..
Potem jedziemy marszrutka pod Donbas Arena czyli ten ich wspanialy stadion.
Wokó³ krêci siê du¿o s³u¿b porzadkowych, zamiataczy lisci, ci±gna cale tabuny wycieczek szkolnych. My zakupujemy kilka pilkarskich pamiatek dla siebie i znajomych. Fajna jest fontanna, jakby pomnik pi³ki, która krêci siê na wodzie. Wszyscy sobie robia z ni± fotki, wiêc ja tez
Spod stadionu widac wielki pomnik „sowieckich gierojow” wiêc idziemy go obejrzec.
Wokól wielki plac, z megafonów graj± wzniosle wojskowe piesni a nieopodal stoja trzy czo³gi, które siê ciesza naszym najwiekszym uznaniem. Wy³a¿e na jeden z nich, ale niestety pokrywa jest przyspawana albo za cie¿ka. Ku uciesze innych zwiedzaj±cych podziwiam tez czo³g od spodu.
Czo³gi s± w dosyæ widokowym miejscu. Widac donieckie peryferia, szyby kopalniane i roznoksztaltne ha³dy. Najciekawsze wydaja siê takie jakby z „pomponem” na szczycie. Niestety mamy zbyt malo czasu aby je odwiedzic.
Nigdzie nie udaje nam siê kupic ponoc smacznych i znanych cukierkow „donieckich” produkowanych przez „doniecki sacharnyj zawod”. Jak pytam o nie w sklepie to sprzedawczynie patrz± siê na mnie jakbym chciala zamówic krokodyla w proszku..
Dzisiejsze spotkanie z Donieckiem by³o jakos du¿o lepsze od pierwszego
mo¿e to miasto wcale nie jest takie zle? Ale nie mamy ju¿ czasu oceniac. Pakujemy siê w plackartny wagon, który ma nas zawie¼c do Umania. Wagon jest prawie pusty.. Dziwne.. Jakas niepopularna trasa? Niby to nic zlego ale jaki¶ niepokoj unosi siê w powietrzu...
Nie trzeba d³ugo czekac a problem siê wyjasnia. Na jakiej¶ zadupiastej stacji wsiada szkolna wycieczka. Jest chyba tylko jedna gorsza rzecz od dzieci- du¿a ilosc dzieci zgromadzona na ciasnej przestrzeni.Inni pasazerowie siedza z boku wagonu, tylko nam miejsca przypadly w samym srodku tej zarazy. Trafic na taki wagon w transyberyjce to tylko sobie w ³eb strzelic albo wysiasc na pierwszej stacji i uciec z wrzaskiem w tajge..
Podczas gdy ta wsciekla stonka wypelnia szczelnie caly wagon, mój wzrok krzyzuje siê ze wzrokiem prowadnicy. Mo¿na siê nie znac, mo¿na mówiæ w innych jêzykach a mo¿na rozumiec siê bez s³ów... „Otruæ”, „wystrzelac” a moze zamknac dokladnie caly wagon i podpalic? A miala byæ taka spokojna zmiana na niepopularnej trasie...
Przy tym stadzie podroz z rezerwistami albo grupa pijanych kibiców to bloga cisza i harmonia z przyrod±...
Rozumiem, ze mo¿na rozmawiac, spiewac, biegac po wagonie, ale wyæ wnieboglosy, rozbijaæ specjalnie naczynia i kopac bez przerwy w sciany?? Przerazajace jest tez poprzysluchiwac siê pokrzykiwaniom owej masy..Jedyny cel w zyciu to umalowaæ siê i zachowywac jak k..., mieæ najdro¿sze i najmodniejsze ciuchy i komórke oraz oszukiwac i ok³amywac na kazdym kroku rodzicow/opiekunów/nauczycieli. Do tego z³osliwosc i arogancja wzgledem calego otaczajacego swiata po³±czone z poczuciem totalnej bezkarnosci. I pob³a¿liwo¶æ/strach/obojetnosc nauczycieli/prowadników/innych pasazerow... A owa swo³ocz ma dopiero 10-12 lat...
A najgorszy jest brak sprawiedliwosci. Gdy grupa doros³ych, niezaleznie czy turystow czy miejscowych zacznie robic w nocy w wagonie g³o¶niejsza impreze to prowadnica zaraz podnosi wrzask, ucisza, straszy mandatami czy wezwaniem policji. Rozwydrzonym ma³olatom wolno wszystko..
W Umaniu nie ma miejsca w zadnym tanim hoteliku. Mamy przypuszczenia, ze zaje³o je nasze poci±gowe byd³o. No ale lepiej spaæ w mniej sympatycznym miejscu, dalej od dworca, ale nie spotkac ich przypadkiem po raz kolejny...
Pocz±tkowo planujemy wybrac siê do bazy rakietowej kolo Pierwomajska ale jezdza tam tylko 3 autobusy dziennie i to w godzinach uniemozliwoaj±cych dojazd, zwiedzanie i powrot do Umania tego samego dnia.. buuuuu, no to nie bêdzie bazy
Zatem trzeba tu kiedys wrocic autem albo z namiotem, albo najlepiej z jednym i drugim.
Mamy wiêc prawie caly dzien na w³óczenie siê po miescie. Centrum nam siê srednio podoba- cale wytapetowane reklamami z podobiznami jaki¶ pretensjonalnych panienek. Milo zaczyna byæ na obrze¿ach. Bazarek, pyszny ser na obiad, mile babuszki, stoisko rybne..
Dalej mile osiedle pe³ne puszystych kotów. Na smietnikach stoj± miseczki, a nawet roz³o¿one dla pluszakow kocyki, dywaniki czy wymoszczone szmatkami kartony. Mo¿na poobserwowac kocie ¿ycie. Niektore koty s± wiekowe, nie chce im siê ruszac, siedz± tylko w s³onku i wygrzewaja stare kosci. Na dywaniku spi ma³y kociak przytulony do mamy. Widac zale¿nosci „miêdzykocie”, który kocur rz±dzi na podwórku, inne schodz± mu z drogi a wianuszek wielbicielek miauczy pod drzewem.
Spotykamy tez krzyzówke kota z owc±- wysz³o „co¶” co ju¿ dobrze nadaje siê do ostrzy¿enia o ile siê go z³apie bo potrafi bardzo ¿wawo uciekaæ przeskakuj±c p³oty i wspinaj±c siê na drzewa.
Koty nawet robi± tu zakupy w kioskach- „Gazete sportow± poprosze”
W tutejszych blokach maj± chyba ma³e mieszkania- widac rozpaczliwe próby zagospodarowania kazdej przestrzeni- nawet tej „zaokiennej”
W srodku osiedla du¿o wiejskich domków, kury, kapusta i ogrzewane piecykami gara¿e.
Jakos tak s³onecznie, sympatycznie i sielsko to osiedle rozlozylo siê po okolicznych pagórkach. Z drugiej strony osiedle maj±ce za patrona Bohuna musi byæ klimatyczne
Starsi ludzie wypalaj± liscie.. Robie zdjêcie piêknie rozszczepiaj±cych siê w dymie promieni s³onca.
Grabiacy li¶cie dziadek zagaduje zaciekawiony co ja takiego fotografuje. Mi³o siê rozmawia wsrod dymu z tl±cych siê li¶ci. Prawdziwa jesien, wreszcie sloneczna i ciepla. Pachn±cy dym snuje siê po okolicy, spowija cerkiewki, podskakujace na wybojach auta, bawi±ce siê dzieci i okoliczne wzgórza. Dostajemy od dziadka orzechy. Na dobr± droge worek swojskich orzechów. Od Iwana Iwanowicza z Umania.
Wstajemy ciemna noca, o czwartej.. Podwozi nas mily taksowkarz, który przeprowadzil siê do Umania ze wschodu, ze S³owianska. Cieszy siê, ze byli¶my w jego rodzinnym miescie. Twierdzi, ze na srodkowej Ukraine ¿yje siê lepiej- no i to swieze powietrze! Za najbardziej zadymione miasto uwaza Krasnoarmiejsk- szkoda zesmy tam nie pojechali!
Dworzec wita nas zamkniet± poczekalni±. Wokó³ zimna noc, wszêdzie szron a po peronach w³óczy siê g³odny kot, dla którego nie mamy nic do jedzenia.. Toperz daje mu tabletke neoangin z sza³wi± (kot kaszle) ale niestety ni± wzgardza. ¯eby nie zamarzn±æ gotujemy sobie na butli herbatke
Pakujemy siê do elektriczki, w której wcale nie jest cieplej. Jest za to prowadnica , która siê bardzo panoszy. Jest to elektriczka „podwyzszonego komfortu”. Charakteryzuje siê miêkkimi siedzeniami , na której drêtwieje kuper, zamykanym kiblem i brakiem babuszek sprzedaj±cych piero¿ki.. Normalnie komfort jak szlag!
W Czerkasach nie ma miejsca w komnatach tzn beda po 18. Zostawiamy plecaki w pokoju, babka ukrywa je za ³ó¿kiem, szczelnie opatulaj±c zas³on± bo nie wolno im przechowywac bagazu. Cieszy siê, ze zostawilismy plecaki, gdy¿ to dowod, ze wrocimy tu spac. Normalna przechowalnia bagazu w Czerkasach jest zautomatyzowana. Jest cala sciana skrzynek na kluczyk, ale do zadnej nie wejdzie nawet pó³ plecaka. Jak zaobserwowalismy skrzynki wyj± od czasu do czasu jak siê do nich cos wklada lub wyjmuje. Tak.... Nie ma jak technika „w domu i oborze”
Ruszamy wiêc na miasto tzn. do najblizszej knajpy. W³a¶nie spozywamy soliankê, gdy podchodzi jaki¶ facet i patrz±c na toperza pyta: „Sierio¿a?”. Widz±c zdziwiony wzrok facet powtarza pytanie. Jest wyraznie speszony i zdenerwowany. Ze stolika obok jaki¶ facet kiwa rêk±, ze to on jest Sierio¿a. Speszony facet podchodzi, przedstawia siê ,przysiada siê z boczku i wdaje w rozmowe sciszonym glosem. Wyglada na to, ze zosta³ umówiony z nieznajomymi w jakiejs sprawie i powiedziano mu, ze w tej knajpie bêdzie siedzia³ Sierioza- facet z kucykiem. Sierio¿a robi wrazenie „komandira” wszyscy odnosza siê do niego z szacunkiem. Wygl±da to na jakie¶ spotkanie lokalnej mafii
Aha, jeszcze wczesniej przy tamtym stoliku powyciagali jakie¶ bagnety i z zapalem dyskutowali o ich parametrach, numerach seryjnych, sprawdzali jak który „le¿y w rêce”
No to toperz by³ ju¿ mnichem, popem, ¯ydem a dzi¶ zosta³ lokalnym mafiozem
Najedzeni opuszczamy knajpke a tu 30 metrow dalej jest druga, du¿o fajniejsza! Taka klimatyczna, w dawnym stylu! Oprócz atmosfery charakteryzuje siê pysznym zarciem: pielmieni w bulionie, pielmieni zapiekane w garnuszku z serem, pielmieni z mas³em, rybki sma¿one, balsam siedem zió³.
Czlowiek by jad³, pi³, jeszcze raz jad³ az by pêk³! Knajpa ma spore powodzenie, co chwile ktos wpada na obiad albo tylko na wódeczke.
Jestesmy tez swiadkami smutnej scenki. Jakas kobieta placze przed drzwiami. Druga, chyba jej siostra albo przyjaciolka, organizuje caly bankiet. Nakrywa stol, donosi jedzenie i picie. Pociesza placzac± mowiac, ze „plakac mo¿na tylko jak ktos umrze” oraz „do wieczora daleko znajdziemy ci jakie¶ mieszkanie”. Jest tez cos o sciaganiu d³ugow, kim¶ w ci±zy i prostytutkach.
Organizujaca spotkanie kobieta bierze nas pocz±tkwow za Amerykañcow. Poleca pyszny balsam. Obserwujemy, ze tu czêsto setke pije siê na dwa razy- zeby mo¿na by³o wzniesc dwa toasty! A na zapleczu skwiercza na patelni pierozki, bulgocze rosó³ w obitym garnku. Fajnie zje¶æ cos normalnego a nie mro¿onki z mikrofali..
Ob¿arci po uszy wytaczamy siê z knajpy. Bynajmniej „wytaczamy” nie jest spowodowane nadmiernym spozyciem trunkow, a raczej dlatego, ze przypominamy dwie kule, szczelnie wypelnione pierozkami. W³óczymy siê po zagajnikach otaczaj±cych blokowiska tzn po tych czê¶ciach, które na planie miasta s± znaczone rozlan±, bia³a plam±. Du¿o tu ³aweczek, miejsc biesiadnych i ogniskowych. Widac ludziska maj± tu czas i lubi± go spêdzac na wzajemnej integracji. Wystepuje tu w okolicy zarówno chaszcz suchy rosnacy na piachach, jak równie¿ chaszcz mokry, o czym siê niespodziewanie przekonuje gdy rozlega siê „mlask” i grzêznê butem po kostke.. Niestety prawym.. Jak to jest- jeden but mam rozklejony, który szybko przemaka i zawsze w³a¶nie nim muszê wpasc w wode.. Nigdy tym drugim! Czy tu tez dziala zasada podobna do spadania kromki na podloge zawsze mas³em do do³u?
Znajdujemy ruiny niewykonczonych bloków. Widac, ze czêsto gromadzi siê tu mlodziez, w celach bardzo ró¿nistych. U nas to by zaraz to zburzyli albo zamurowali.. A potem narzeka siê, ze jest ujemny przyrost naturalny..
Zwraca uwage, ze w ruinach jest bardzo czysto. Nawet smieci zgrupowane s± niektorych pomieszczeniach w worku.
Wracaj±c wstepujemy do baru Aligator. Ma fajna altanke, teraz troche zimno, ale na lato rewelacja! W srodku siedzi jakas pseudo damulka, której przeszkadza, ze toperz za glosno si±ka nos. Okazuje swoje oburzenie, ostentacyjnie odwraca siê do nas ty³kiem i barmocz±c cos o kulturze i wychowaniu, otacza siê szczelna zas³ona papierosowego dymu.
O 18 kwaterujemy siê w komnatach. Mamy ladny widok z okna- cerkiew, wieza cisnien, stary napis „Czerkasy” porzucony na dachu. Niestety widac tez psujaca siê pogode.. Chyba nam jutro doleje
Poranek zaczynamy oczywiscie od wizyty w naszej ulubionej knajpie „pielmiennaja”. Spotykamy tam W³adymira z podczerkaskiej wioski Chudiaki.Opowiada, ze ostatnio przejechal ciê¿arowka ca³a Europe, z Hiszpanii na Ukraine. By³ tez w Polsce. Pokazuje nam na karteczce adres zapoznanego kolegi spod Korzeniowa. Bardzo mi glupio, ale za nic nie wiem gdzie to jest.. Zaprasza nas zebysmy kiedys do niego wpadli, bo „¿ona w Pradze, córka w Kijowie wiêc mo¿na zapraszac gosci do woli”. Poleca nam tez zwiedzic Czyhyryn, jako ze tam du¿o monastyrów ,muzeum Chmielnickiego i sporo zabytków zwiazanych z dawna Polska. Faktycznie patrz±c na mape co druga miejscowosc kojarzy mi siê tu z „Ogniem i mieczem”- Czerkasy, Czehryn, Z³otonosza, £ubnie, Perejas³aw.. Warto by kiedys przeczytac ksiazke ponownie i wyruszyc w te strony ¶ladami bohaterów
Niestety nasz nowy znajomy siê gdzies bardzo spieszy wiêc nie udaje siê nam dluzej wspolnie pobiesiadowac.
Na targu zakupujemy szalik dla toperza, czapke uszanke, agrafki , szachy na magnesiki, super cieple gumiaczko- walonki na zime i zapalniczki w ksztalcie pocisków. (w zakupie tych ostatnich pomaga nam piosenka zespo³u Lube)
Zmierzamy dzi¶ nad zbiornik Krzemieñczucki utworzony na Dnieprze. Na brzegu stoi osiedle wie¿owców a zaraz pod ich oknami zaczyna siê pla¿a. Ale tu musi byæ raj dla dzieciaków- taaaka wielka piaskownica!
Przy brzegu wysepki, pó³wyspy i mierzeje. Du¿o ptactwa i wêdkarzy, ³odeczki i pontony. Tam gdzie akurat nie ma wysp widac bezmiar wody, której drugi brzeg skrywa szara mg³a..
Odwiedzamy tez stadion pi³karski ale tu ¿adnych pami±tek nie sprzedaja. S± za to dziwne rzezby sportowców
Na bazarze babuszka chce mi daæ kotka. Kiciak jest ¶liczny. Widac, ze wyrosnie na wielkiego kud³atego kota. T³umacze babci, ze nie uda mi siê go przewie¼æ przez granice. Poza tym, co potem? W domu trzymac? Troche ¿al.. W kociej naturze le¿y wolno¶æ.. Na osiedle wypuscic? U nas takie niekocie osiedle.. Nie ma ruin, gara¿y, komórek.. Okna od piwnic szczelnie zamkniete, trutki wy³ozone. ¦mietniki zamkniete, ludzie nie dokarmiaj± zwierzat.. Nawet jaskó³kom gniazda zrzucaj±
Chyba na Ukrainie kotek ma wieksza szanse na szczesliwe, wolne ¿ycie. I myszke tu z³apie, i kto¶ rybke z okna rzuci, po smietniku pobaraszkuje a mo¿e i jaka¶ ³adna, puszysta kotke zapozna?
Babcia opowiada jeszcze jakas straszna historie o matce owego kociaka, która zostala rozszarpana przez psa..
Obok inne babcie tez trzymaja na rêkach kociêta.
Kolejnego dnia w naszej knajpce znowu wpadamy na Wo³odie. Przysiada siê na troche d³uzej. Opowiada, ze w Chudiakach ma duzy dom, banie i mogly nas powozic motorówka po zalewie. Akurat tam s± fajne miejsca, pelne, wysepek, mielizn i bagienek.
Nasz znajomy jest kierowca podmiejskiego autobusu. Wpada tu codziennie rano aby siê posilic i rusza w trase. Proponuje nam, zebysmy jechali z nim autobusem na 3 godziny a potem wrocimy do Czerkas. Nie decydujemy siê. Mamy ju¿ kupione bilety do Lwowa, jak siê autobus rozkraczy gdzies po drodze to wrocimy do domu za tydzien.
Mamy jedynie troche watpliwosci co do zamiarow Wo³odii wzglêdem nas. Wspomina, ze jego zona i córka zajmuj± sie turystyk±. By³o tez cos o polsko-ukrainskim biznesie majacym promowac okolice Czerkas dla zagranicznych wycieczek
Mo¿e wrocimy w te okolice za rok? Mamy bezterminowe zaproszenie do wsi Chudiaki.
Toperz jest troche przeziebiony wiêc wraca do komnat a ja ide po³azic po miescie. Ide obejrzec sobie cerkiew. Udaje mi siê zrobic troche zdjêc, równie¿ wewnatrz.
Przed cerkwia zagaduje mnie babuszka, pytaj±c czy ja turystka. Cieszy siê ogromnie ze spotkania , podkreslajac, ze one tez turystki- tu wskazuje na pozostale trzy kobiecinki siedz±ce na murku z wielkimi siatkami i torbami na kólkach. Cztery babuszki z £ucka wyruszyly dwa tygodnie temu w podró¿- pielgrzymke. Je¿dz± po cerkwiach, monastyrach, soborach. Modl± siê za siebie i innych, zapalaj± swieczki w roznych intencjach, zwiedzaja mijane miasta. Nocuj± na plebaniach, w domach pielgrzyma lub u innych babuszek zapoznanych w cerkwiach. Zwiedzily ju¿ Poczajów, Krechów i rózne ³awry Kijowa. Polecam im Swiatogorsk- bardzo siê napalaj± slysz±c o pieknej cerkwi na skale, ale chyba jeszcze bardziej cieszy je wizja dwoch darmowych noclegów.
Wszystkie babcie deklaruj± siê jako bardzo wierz±ce wyznania prawos³awnego, ale rodzaj ich wiary jest diametralnie ró¿ny.
Jedna z nich opowiada, ze cale ¿ycie by³a niewierz±ca. By³a walcz±ca komunistka, zajmowala wysokie stanowisko w ³uckiej fabryce samochodów. Wierzy³a w Lenina, radzieckie pañstwo, w plany i normy. Imponowalo jej, ze ¶l± rakiety w kosmos, maj± siln± armie i przemys³ i „dr¿y przed nimi caly ¶wiat”. Ale potem komunizm upad³- wiêc widaæ wcale nie by³ az taki mocny jak by siê zdawalo.. Babcia zamy¶la siê ze smutkiem.. I opowiada dalej: „Najpierw by³ car- ubili go. Potem by³ Lenin- zdawa³ siê byæ niesmiertelny, ale jego w³adza tez przeminê³a. By³ Stalin- trz±s³ po³ow± ¶wiata, ale odszed³ w niepamiêæ, przekleli go, zburzyli jego pomniki. Teraz tez zmieniaja siê prezydenci, jest nowy ustroj. A patrz! Bóg wci±¿ ten sam! Przetrzyma³ i przechytrzyl ich wszystkich! Wiêc to Bóg jest najsilniejszy i z nim trzeba trzymac! Nie zniszczyly go wojenne zawieruchy, zmiany ustrojowe, przesladowania. Ju¿ ponad 2 tysiace lat patrzy dumnie z obrazu. I cala jego druzyna (hmmmm...anio³y? ¶wiêci?) go nie opuszcza, nie zdradzaj± go. Widac siê boj±! A boj± siê, bo to w³adca m±dry i potê¿ny”. Babuszka powo³uje siê na swoja matke, która od dziecka j± uczyla: „Pamietaj- masz dylemat z kim trzymac- trzymaj z najsilniejszym”.
Przera¿ajaca logika i zasady wiary....
Dwie babcie s± mocno w klimatach dewocyjno-fanatycznych. Co chwile siê ¿egnaja, wznosz± okrzyki „Hospody pomy³uj, przebacz, módl siê za nami” i bija poklony na wszystkie strony ¶wiata. Nie zgadzaj± siê aby zrobiæ im zdjêcie, bo „zdjêcie zabija dusze”
Najbardziej siê zaprzyjazniam z babcia Irin±. Zreszta to ta, która mnie zagada³a. Babcia Irina twierdzi, ¿e Bóg Bogiem, cerkwie cerkwiami, ale ona najbardziej to lubi podró¿e i poznawanie nowych ludzi. Cale ¿ycie by³a prowadnic±, jezdzila na dalekie trasy, nawet za Moskwe. Teraz jej brakuje tego cyganskiego zycia, tych przestrzeni i „uciekaj±cych w dal alei drzew”. Ona jest glowna organizatorka wycieczki- trzyma mape, zaznaczaj±c wszystko na niej czerwonym , wyschnietym markerem , który bardziej drapie ni¿ pisze.
Babcie bardzo mi siê dziwi±, ze podrozuje tak sama i to bez bagazu. T³umacze , ze „mu¿yk i baga¿e w komnatach” ale jakos mi nie wierz±. Proponuja mi, ¿ebym dalej jecha³a z nimi.
Na po¿egnanie dostajê od babci Iriny podarek- ma³± drewnian± ikonê, jakby rozk³adany o³tarzyk. Ma mnie pilnowaæ podczas dalekich podrózy.
Ja daje jej porcelanowego anio³ka, którego babcia przed schowaniem do torebki dokladnie owija w kraciasta chustke do nosa: „bo teraz tak zimno”.
Wracaj±c na dworzec zakupuje kolejne numery awtolegend oraz polecan± przez ¯enie spod Doniecka ksi±¿ke „Kak zakalia³as stal”. Ju¿ sama ok³adka ocieka propagand± wiêc pewnie jej siê czytac nie da, ale kosztowa³a tylko 2 hrywny.
Wieczorem pakujemy siê w poci±g do Lwowa. W plackarcie za towarzyszy mamy dziewczynê o¶wietlon± sina ³un± laptopa i studenta, który gada z toperzem po angielsku.
Zatulam siê w przescieradlo i dwa kraciaste kocyki z plackarty.
¦ni mi siê kolejna wyprawa... Hmmmm.. chyba nawet bardziej udana od tej..
Troche podobna, troche inna..
Ale to dopiero w przyszlym roku...
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pljaciekrece.xlx.pl