Donbas 2011 czê¶æ 2- Okolice Doniecka 

Zofia Dzieniszewska - zapiski

Dzi¶ jedziemy elektriczk± z Mariupola do Doniecka. Po drodze mijamy drugi co do wielkosci kombinat Mariupola



Zimno jak szlag i wieje ze wszystkich szczelin. Rozgrzewamy siê lubelska ¿urawinówka przywieziona jeszcze z Polski. W poci±gu handluj± wszystkim oprócz upragnionych piero¿ków i wareników Mo¿na nabyc gazety- odpowiednik naszego „Super Expresu”- sk±d mozemy siê dowiedziec, ze Verka Serduszka wychodzi za m±¿ (ups, a ja myslalam, ze to facet ). Jest tez gazeta kryminalna „Cziornaja koszka” a na tytu³owej stronie rodzinne morderstwo pod Odess± z u¿yciem pi³y spalinowej. Sprzedaj± tez krzy¿ówki, skarpety, robocze rêkawice albo lekko u¿ywan± motykê. Nosz± tez po wagonie co¶, co przypomina szare, filcowe mufki- nie wiem czy to jest z psa, czy dla psa- ale nazywa siê „sobaczka”
Przemawia tez staruszka, która mia³a objawienie. Rozmawia³a niedawno z Matk± Bosk±. Teraz na swiecie alkoholizm, narkomania, z³odziejstwo, ale kto siê tego wyrzeknie to uda mu siê nawi±zac kontakt z si³ami nadprzyrodzonymi. Nie wszystko jednak od razu. Rozpoczynamy codziennymi rozmowami ze ¶wietymi, którzy nam dadz± wskazówki jak postepowac dalej.

Elektriczk± jad± przewaznie starsi ludzie i wioz± drzewka na dzia³ke. Rozmawiaj±, ¶miej± siê, jedz±, graja w karty...



Jedzie tez jeden mlody, lat kilkanascie. Glowa wbita w ko³nierz modnej kurtki, zaciêta , wrêcz wroga mina, s³uchawki szczelnie na uszach, ciemne okulary na oczach mimo jeszcze porannego mroku. Na kolanach laptop. Zdawaloby siê, ze stara siê wszystkimi mozliwymi sposobami odgrodzic od sympatycznego, elektriczkowego t³umu, udaje , ze nie ma z nim nic wspolnego, ze jest jest z innego, lepszego swiata. Ale mimo wielkich staran-dla nas jest integralnym skladnikiem tej donieckiej elektriczki, zabawnym i smutnym zarazem...

W Doniecku, nagle i bez ostrze¿enia, wpadamy w inny ¶wiat.. Paskudny, drogi, szybki, g³osny, bezosobowy. ¦wiat, którego mamy przesyt na co dzieñ i od którego staramy siê uciekaæ.. Ju¿ wiem sk±d by³ ten„m³ody” z pociagu..

Na dworcu kolejowym trwa remont- „No bo euro bedzie”- u¶wiadamia mnie dumna babka w kolejowym uniformie. Z tej racji komnaty oddycha zamkniete, poczekalnia zamknieta. Kibel jest, ale nie tam gdzie zwykle, tak, tak, na pewno jest, ale nikt nie wie gdzie.. No to zdech³ nasz ca³y plan kilkudniowego pobytu w Doniecku z noclegami na dworcu.. Pytam o noclegi w przydworcowym hotelu „Rubikon”. 350 UAH od osoby, a na dodatek wyelegantowany, zlany dezodorantem od¼wierny mówi do mnie po angielsku (choc zapytalam o nocleg normalnie). Patrze na niego z odraz±. On na mnie te¿.. Nic tu po mnie..
Ruszamy zatem na poszukiwanie „noclegów rezerwowych”, które spisalam z przewodników albo ktos na forach polecal.. Hotel „Szachtar” jest po remoncie. Wygl±da jak szklana p³yta, która picuje do po³ysku kilka mrówek zawieszonych na sznurkach.



Po „Dru¿bie” zosta³a dziura w ziemi, „Olimp” w remocie.. „Dynamo” nie ma nawet szyldu, ale ma za to zgrymaszona niunie na pseudorecepcji, która o¶wiadcza , ze ostatecznie mo¿e ³askawie sprawdzic w kartach czy maja jeszcze miejsca za 300 UAH.. Hotel „Eva” jeden wydaj±cy siê choc odrobine odpowiednio ekskluzywny do kosmicznej ceny.. I co wazne- mi³a obsluga, która zaraz zaczyna mi wymieniac jakie us³ugi maja w pakiecie, z których bym mogla korzystac podczas pobytu.. Kilka innych miejsc noclegowych wyglada tak, ze nawet nie wchodzimy zapytac.. Co za nienormalne miasto?!?!? Szukalam ju¿ noclegow w Odessie, Kijowie, Lwowie, Krakowie, Warszawie- a czego¶ podobnego nie by³o nigdzie!
Wokó³ buduja siê jakie¶ apartamentowce, a za wysokimi p³otami siedz± pozamykane na g³ucho ma³e sklepiki i bary... Mówi± tu, ze to ponoc wszystko z racji przyszlorocznego euro.. Grunt to wydac miliony na hotele, stadiony i „nowoczesny wizerunek miasta”- coby przez miesi±c szlachta mogla siê bawic.. To nic , ze 50 km dalej ludzie nie maja co je¶c, a toksyczna ryba ze scieku pod kombinatem jest rarytasem..



Praktycznie nie widzia³am jeszcze miasta tak pe³nego kontrastów jak Donieck... Przypominaja mi siê jakie¶ filmy o Ameryce Poludniowej gdzie szklane biurowce pod niebo otaczaj± osiedla slumsów, gdzie bogate mafie muszê jezdzic z ochron±, odpierajac± ataki uzbrojonych band wyg³odnia³ych dzieciaków.. Wygl±da jakby Donieck w przyszlosci czeka³ podobny los..

W calej stolicy Donbasu wie¶ przeplata siê z miastem, nowe ze starym, mieszaja siê ideologie i zwyczaje. Picowany na po³ysk dworzec i centra handlowe, a obok drewniane, zapadniete w ziemiê cha³upki.. Odnowiony koscio³ przy mo¶cie zdobionym w sierpy i m³oty. Nowego chyba jednak jest wiêcej, albo jest bardziej agresywne i wali w oczy





Nie udaje nam siê namierzyc zadnej normalnej knajpki tzn bez ciecia w drzwiach z wypisanym na gebie „wpuszczamy tylko noworuskich”. Po prawie 8 godzinach ³a¿enia i kilkunastu kilometrach zrobionych zakosami (¼le siê chodzi ca³y dzien z plecakiem po asfalcie, oj ¼le...) g³odni jak wilki l±dujemy w zat³oczonym mcdoladzie, na jednym z bardziej obrzydliwych, rycz±cych rond miasta. Stoje jak durna w kilkudziesieciuosbowej kolejce po ¿arcie. Przede mna same wygolone ³by z grubymi portfelami wypchanymi 500 i 200 hrywnowkami.. Teraz juz nie z³oty ³ancuch na szyi jest wyznacznikiem pozycji spo³ecznej. Kazdy szanujacy siê , nowoczesny mê¿czyzna chodzi ca³y czas z bezprzewodow± s³uchawk± od komórki na uchu, poprawiaj±c co chwile czy dobrze siedzi i rozgladajac siê czy wszyscy widz±...

Ju¿ prawie nie majac ¿adnych nadziei chce spytac o noclegi w sklepie zoologicznym. Przede mna jakas lalunia przez pó³ godziny cos kupuje, wybrzydza.. Okazuje siê, ze ona kupuje „zestaw do manicure dla psa”.. Pilniczki, lakiery, brokaty.. Za cene wy¿sz± ni¿ emerytura Jury z Siedowa... Nie mogê.. Wychodzê.. Zbiera mi siê na wymioty...

My¶le tylko o tym by wsi±¶æ w pierwszy lepszy autobus, pociag i wyjechac st±d, nie wazne w jakim kierunku.. Wyjechac- szybko i daleko., bardzo daleko.. Jak to mowi± o Moskwie- najlepiej na „sto pierwszy kilometr” bo tam zaczyna siê prowincja..
Nie dam 700 UAH za nocleg w hotelu, gdy tyle wynosi emerytura statystycznej, miejscowej babci! Ta kasa moglaby sprawic wiele radosci niejednemu, szaremu czlowiekowi w tym kraju.. Nie dam zarobic pier**** nowobogackim burakom!! Wole dac ta sume menelowi na wódke, niech ma troche radosci w zyciu.. Mo¿e da siê gdzie¶ przesiedziec noc w parku, na ³awce? Bo dworcowa poczekalnia oczywiscie w remoncie...

Zagl±damy jeszcze do internatu „dla artystów cyrku”. Trzy lwy- dwa b³yszcz±ce i jeden puszysty pilnuj± wejscia, wspólnego dla owej bursy i chiñskiej restauracji.



Toperz zostaje z plecakami. Wchodze, uderza swojski zapach akademika . Pytam babke w recepcji czy s± miejsca. Twierdzi, ze to nie hotel i jest dostêpny tylko dla cyrkowców. Mówie, ze jak trzeba to ja moge siê poduczyc. Przez my¶l mi przechodzi aby zrobic kilka fiko³ków w holu, ale chyba jestem zbyt zmêczona. Babka gdzie¶ dzwoni, rozmawia z kim¶ sciszonym glosem wiêc nie bardzo rozumiem, po czym wsadza mnie w winde, naciska cyferke „7” i brrrrrrum – jade gdzies do góry.. Tam czeka na mnie druga babka, której opowiadam ³zaw± historie naszego spotkania z Donieckiem. Babka cos mruczy: „to ju¿ nie to miasto co kiedys..” i prowadzi nad do pokoju. 150 UAH i o 7 rano ma nas nie byc- bo nie wolno im przyjmowac obcych.... Uffffff, mêczace te jesienne wyjazdy bez namiotu..

Lokujemy siê w milym pokoiku na 7 pietrze. Widok z okna na ca³e miasto: wie¿owce, markety, huty.. Okno zalepione kolorowym plastrem, przytulne kapy w kwiatki.. Tylko dlaczego o taki normalny nocleg trzeba walczyc?







Przera¿a w dzisiejszym swiecie ta iluzja wyboru.. Mamy w miescie wiele hoteli tylko wszystkie tak samo ekskluzywne i za kosmiczne pieniadze.. Mo¿na wybierac sposrod tysiaca oprawek na okulary w salonach optycznych- o ile chcemy kupic kwadratowe.. Mozemy kupic auto czy komórke z przeroznych firm- ale wszystkie wygladaja tak samo.. Mamy prawo glosu, mozemy wybierac rozne partie polityczne, ale wszystkie tak samo maja w d.. los przecietnego obywatela...

Oczywiscie w okolicy nie ma normalnego sklepu- musimy isc odstac godzine w obrzydliwym markecie, zeby zdobyc jedzenie.. Wieczorem degustujemy piwo „bie³yj miedwied” a jakas pobliska fabryka w³±cza chyba nocny tryb pracy. Szyby zaczynaj± d¼wieczec, wogole mury wpadaja w jakie¶ dziwne wibracje...



Wstajemy ciemna noc±, chyba gdzies ko³o 5 i wychodzimy na zimny swiat.. Obok p³onie kosz- mo¿e jaki¶ turysta spedza³ noc na ³awce i tak chcial siê ogrzac?



Na dworcu w Doniecku podejmuje kolejna próbe odnalezienia kibelka. Jest gdzies na koncu swiata, a elektryczka za 15 min. Pytam babuszek sprzedajacych pierozki- „Gdzie tu kibelek?”. Jedna z nich mi na to: „A kupisz pierozka?”- „Ale mi siê chce sikac nie je¶æ”. Druga babuszka dostaje ataku smiechu, dlugo nie mo¿e siê uspokoiæ, po czym prowadzi mnie najkrótsza drog± do kibla..

Zamykaja siê za nami drzwi elektriczki. I znów jest fajnie Kwitnie handel- tym razem najwieksza popularnoscia ciesz± siê kolorowe kokardy. Babka przemierza pociag cala nimi obwieszona. Dyndaja na szyi, agrafkami przypiete do ubrania, kilka nawet wisi na uszach. Przygrywa tez jaki¶ go¶æ na harmoszce. To chyba najbardziej oplacalna praca- kazdy bez wyjatku wrzuca mu jaki¶ pieni±¿ek do torebki.


Wysiadamy w Gor³owce. 10 sekund i ju¿ wiem, ze polubilam to miasto! Zasiegamy informacji o noclegach u babki opiekuj±cej siê kibelkiem. Pyta czy wolimy wygodne kwatery czy mo¿e przyfabryczny hotelik? Powstrzymujac emocje i nagly wybuch entuzjazmu odpowiadam spokojnie, ze chyba wole hotelik

Dalej k³adka nad torami, z której widac roznoksztaltne ha³dy, komunistyczny pomnik, chodnik pe³en szeleszczacych lisci, pamiatkowa tablica w miejscu ,gdzie Kutuzow mial odr±bana reke, polopuszczona fabryka, huczace maszyny, du¿o drzew, jakby zdzicza³y park... Tak... Gor³owka nam siê bardzo podoba!!







Polecony hotelik okazuje siê zamkniety ale... jest wejscie od podwórza! W srodku mi³a babka i przestronne wnetrza jakby dawnego pa³acu.



To musial byæ jaki¶ bardzo elegancki hotel 30 lat temu Dostajemy ogromny pokoj z widokiem na fabrykê.



Babka z recepcji informuje nas, ze ciepla woda bêdzie codziennie ale nie wiadomo kiedy- zalezy kiedy fabryka pu¶ci

Dzi¶ w³óczymy siê troche bez celu po miescie..tzn. celem jest kupienie mapy co wcale nie jest takie proste. Odwiedzamy wielki lokalny bazar gdzie jak zwykle najbardziej cieszy mnie stoisko rybne.




W Gor³owce zwraca uwagê mily tabor autobusowy.





Horyzont zamykaja szpiczaste ha³dy o ¿³obionych zboczach. Ruszamy w stronê jednej z nich.
Mijamy tereny wiejskie i jakby troche gorzyste, klimatyczne sklepy orurowane w charakterystyczny dla okolicy sposob.







Jakas babka dopytuje siê co tak zawziecie fotografuje w okolicy. I znow, jak kiedys we Lwowie, sytuacje ratuje kot. Babka puchnie z dumy gdy mowie jej, ze uwielbiam ukrainskie koty, puszyste, kolorowe i gruboogoniaste! I ze u nas nigdzie nie ma tak pieknych futrzaków! Faktycznie krêc±cy siê kolo obejscia kot robi ogromne wrazenie- wyjatkowo m±drze patrz±ce niebieske oczy, jaby lekko u¶miechnieta mordka, wyglada jak jaki¶ zaklety szaman.. Przypomina mi tez troche sowe- nie wiem dlaczego...



Dalej przez chaszcze, b³otniste parowy i doline jakiegos strumyka docieramy do torowiska wiejskiego tramwaju. Mi³e wagoniki turkotaj± miêdzy drewnian± zabudow±, na torach brykaj± cieleta i dostojnie pas± siê krowy, czochraj±c co chwile o s³up. Gdzies z boku powiewa pranie, kto¶ rabie drewno, dolatuje zapach domowego obiadu..







Na ma³ej w±skiej uliczce, gdzie chyba samochód przejezdza raz dziennie odkrywamy przejscie dla pieszych- chyba domowej roboty..



Docieramy w koncu w tereny kopalniane. Szyb z kilkoma zêbatkami i gwiazd±- która mo¿na zapalic tylko wtedy jak zostanie wykonana norma- jak uczyly „Kroniki Filmowe” Biegam wokó³ robi±c zdjecia buchaj±cych par...



W hoteliku babka z recepcji popija z jakims gosciem wódeczke. Speszona, ze ja nakry³am zaczyna siê t³umaczyc „Bo tu teraz tak zimno”. Maj±c nadzieje, ze nas zaprosz± do flaszeczki potakujê: „Oj tak, zimno, nawet bardzo zimno”. Za 5 min przychodz± do nas do pokoju i nam w³±czaja klimatyzacje, zeby ogrza³a pokój... No to ¿esmy siê dogadali...

Kolejny dzien jest pochmurny i zimny. Bardzo zimny. Ubieramy na siebie wszystkie cieple ubrania, nawet we³nian± czapke. Nie pomaga! Zimno! Odwiedzamy zatem bar dworcowy gdzie zjadamy po dwa pierozki, wypijamy herbate i po setce wódki. Pomaga! Bar wogole jest bardzo mily. Pod stolikami w³óczy siê piekny, puszysty kot, od czasu do czasu donosnym miauczeniem przypominaj±c klientom o swojej obecnosci. Nie maj± w barze pierozkow z kapusta, acz babka poleca isc do hali dworca, kupic od babuszek i przyniesc- to ona nam odgrzeje i poda na talerzu. I jak to siê ma do zakazów spozywania wlasnego jedzenia w schroniskach??



Posileni suniemy ku widzianym z wiaduktu ha³dom i na osiedle o wdziecznej nazwie „88 kwarta³”.

Idziemy wzd³uz torów, ktorymi czasem przemknie jaki¶ kopalniany poci±g.



W cieniu wielkich ha³d czaj± siê maleñkie wiejskie domki, gdzie gdakaja kury a gospodarze na ¿u¿lowatej ziemi uprawiaj± ogródek.





Najwieksze wra¿enie robi na nas jeden domek. Jest zamieszka³y. Po³ozony prawie na terenie kopalni, pod osuwaj±cym siê czarnym zboczem.. No coz.. Ktos ma blisko do pracy... Razem ze swoim p³otkiem, ma³ym kominkiem na dachu i kwiatkami w oknach robi wra¿enie jakiej¶ fatamorgany, doklejonego obrazka wycietego z gazety o innej tematyce...



W ogóle w okolicy dominuja na domkach kominy o ciekawych kszta³tach. Czy po prostu s± samodzielnie lepione z gliny przez gospodarzy czy jest jaki¶ inny powód ich specyficznego kszta³tu?

Na osiedlu wystepuja sympatyczne supermarkety



W ogóle sklepy sklepami ale kwitnie przydrozny handel wszystkim- tu worki z kartoszk±, tu ryba suszona, tu inne kabaczki, dynia czy cebula..

Wystêpuja tez ciekawe rozwi±zania architektoniczne- drabiny ³±cz±ce balkony róznych pieter. Przeciwpozarowe? Mieszkania kilkupoziomowe? Ale na pewno dowcipy o kochanku ukrytym i uwiêzionym na balkonie gdy m±¿ wraca z delegacji traca tu racje bytu.



Na osiedlu jest tez kilka opuszczonych domów- dwa wiezowce i dwa pa³acykopodobne. Wiatr tylko huczy w ciemnych otworach okiennych, czasem odezwie jakas wyj±ca blacha a wchodzac do srodka czuc oddech mokrego betonu...Musi to byæ raj dla dzieciaków bawi±cych siê w chowanego, w wojne, podchody czy wywolywanie duchów... Chociaz kto wie? moze teraz ju¿ dzieci siê tak nie bawi±?





W³azimy jeszcze na poblisk± ha³de. Przypomina kszta³tem jakby wulkan, o ¿³obionych erozja zboczach i cieniowanych ró¿nobarwnych odcieniach.





Zaczyna padaæ. Obrzydliwa lepka m¿awka.. Niebo siê zawleka czarnymi chmurami i zaraz robi siê jeszcze ciemniej..

Wracamy przez zdzicza³y park.. Natrafiamy tam na ma³y cmentarzyk- typowy pomnik z czerwona gwiazda a wokó³ troche mniej lub bardziej zapomnianych grobów. G³ównie to ludzie polegli/zmarli w latach 30-40 tych,wystepuj± zarówno krzy¿e, jak i czerwone gwiazdy..



Nagle przykuwa wzrok nietypowy grób. Rocznego dziecka. Jeden jedyny taki. Calkiem nowy, z 99 roku. Wyglada jakby ktos nie chcial/nie móg³/ nie mia³ pieniêdzy aby pochowac dziecko na zwyklym cmentarzu, wiêc przynios³ je tu.. Kilka jakby pozbieranych w okolicy kamieni, znicze, kwiatki...i zdjecie.. Zdjecie maluszka ¶widrujacego oczkami w niecodziennych go¶ci.. ¯aluje, ze nie mam jakiejs swieczki, zeby postawic.. A wzrok tego dziecka widze wbity w siebie jeszcze dlugo. Wrazenie to mija jak wychodzimy z parku..





Od rana pada..tzn nie jakas m¿awka tylko ¶ciana deszczu. Owijamy siê szczelnie w kurtki, bierzemy parasole i ruszamy zaprzyja¼niac siê z tutejszym taborem tramwajowym.
Tramwaje jada, ale w przeciwna stronê.. Mija chyba z godzina.. Jest coraz zimniej a deszcz zacina pod przystankow± wiatê. Rozgrzewamy siê cytrynówk±. Na przystanku kwitnie ¿ycie towarzyskie. Dwie Cyganki pod¶piewuja i tañcza przytupuj±c. Jakas babka zachwyca siê moj± rybacka kurtka przeciwdeszczowa. Inna chwali walory marchewki wyhodowanej na zachodniej Ukrainie. Jest ponoc slodka i krucha. Az strach siê baæ jak smakuje ta z ogródkow pod donbaskimi kombinatami.. Tracimy ju¿ nadzieje na przyjazd naszego tramwaju.. Rozwa¿amy ju¿ odwrót do suchej, cieplej i przytulnej knajpki dworcowej.. W koncu po prawie pó³torej godzinie nasz tramwajek nr 8 wtacza siê na przystanek.
Uwage zwracaja kasowniki- dziurkacze, takie jak i u nas kiedys by³y. Te dodatkowo maja fajna, du¿a wajche



Niestety okna s± mokre i zaparowane, wiêc zarówno podziwianie swiata jak i robienie zdjec jest mocno utrudnione.
Linia nr 8 w Gor³owce ma najdluzsza trase. Tramwaj jedzie w wiêkszo¶ci przez tereny wiejskie. Mijamy ma³e domki z kolorowymi rze¼bionymi okiennicami, p³oty drewniane, kamienne, azbestowe, z blachy falistej.



Na tory w³a¿a koty, psy, czasem przebiegnie wystraszona zmok³a kura.
Momentami dzielny tramwajek przebija siê przez chaszcz i las zarosli, ró¿nistych drzew i krzewów, pnaczy zwieszaj±cych siê nad torowiskiem. Czasem o szybê rozchlapie siê jaki¶ dojrza³y owoc albo przyklei do szyby porwany wiatrem li¶æ.. Raz po raz s³ychac dono¶ne ³ubuduuuu jak ga³êzie uderzaja w dach czy sciany. Ale tu ludzie jeszcze nie tworz± sobie sztucznych problemów i nie przejmuj± siê glupotami typu „lakier siê porysuje” czy „owoce i liscie pobrudza karoserie”. Rosliny i tramwaje staraja siê razem ¿yc i wspó³istniec, kazde z nich walczac o swoj kawa³ek terytorium.

Tramwajek ma przesuwne drzwi, które na szczescie siê nie domykaja. Przez szpare mo¿na robic zdjecia i ogladac sk±pany w deszczu i szarudze swiat.



Przejezdzamy tez przez srodek jakiegos kombinatu- jakiego to nie wiemy, bo na mapie nie raczyli podpisac zak³adow przemyslowych. Pewnie dlatego by wróg i szpieg zmyli³ swe szyki

Gdy robimy tramwajem ju¿ ponad jedna pêtle, kieruj±ca wykazuje siê duza czujnoscia: „Riebiata czy wyscie siê przypadkiem nie pogubili?” Na kolejnej petli zostajemy wyproszeni z pojazdu, bo „koniec trasy”. Na targowisku zaprzyjazniam siê babcia kibelkow±, która niezmiernie siê cieszy , ze podoba siê nam jej rodzinne miasto i ze lubimy klimaty przemyslowe. Poleca nam odwiedzic dzielnice 88 Kwarta³, wspi±c na jakas ha³de i przejechac siê tramwajem ósemka. Jeszcze bardziej siê cieszy jak opowiadam, ze ju¿ tam byli¶my.

Po odwiedzeniu lokalnej knajpki pakujemy siê w tramwaj nr 1, który trase ma krotsza ni¿ ósemka ale równie¿ wiejska i klimatyczn±. Objezdzamy z drugiej strony ha³de znana nam ju¿ z wczorajszej wycieczki. Dymy unoszace siê znad wiejskich kominów coraz bardzie przypominaja, ze jestesmy g³odni i trzeba by cos zje¶æ.



Kolejnego ranka jedziemy do Nikitowki, to tylko jedna stacja elektriczka, wiêc jedziemy na gape bo ¿aden konduktor nie zd±¿yl przyjsc.
Nikitowka robi wrazenie osady zapomnianej i czesciowo opustosza³ej. Du¿o domów ma ciekawy, niespotykany gdzie indziej rdzawy kolor. Toperz sugeruje kwasne deszcze.





Jedno jest pewne panujace tutaj zanieczyszczenie nie przeszkadza na pewno roslinnosci , która bujnie porasta wszystkie skwerki, wciska siê pomiedzy domy, ogrodki, samochody. Tutejsze osiedla wygladaja raczej jak dorodny park, ktoremu ludzie wydarli kawalek ziemi aby zbudowac tam domy. Widac tu wyraznie, ze o roslinnosc nie trzeba specjalnie dbac- wystraczy jej dac spokoj i przestac aktywnie niszczyc- przerzedzac, podcinac, kosic, przekopywac, co niestety ostatnio u nas bardzo weszlo w mode Jak tu musi byæ pieknie wiosn± , gdy w tych wszystkich chaszczach az roi siê od ptactwa i pachnacych kwiatów! Na tego typu osiedlach dobrze hoduja siê ptaki, dzieci, koty i nietoperze. I buby oczywiscie! buby zdecydowanie najlepiej!

Zdecydowanie mo¿na tu uzyc na okiennicach!









Kierujemy siê na znaczone na mapie ha³dy. Docieramy do nieuzywanej kopalni im. Izotowa.
W kopalni wydobywano wegiel, obok stala fabryka gdzie oczyszczano wegiel z zanieczyszczen. Fabryke rozwalili w ostatnich latach. Pozostaly ruiny dwoch budynkow przypominajacych mini wieze. Obecnie kopalnia ju¿ nie przeprowadza wydobycia, ale kreca siê tam ludzie, pracownicy, pilnuje pies, bucha para. Ponoc ich dzialania maja na celu przeciwdzialanie zalania kopalni i okolicznego terenu. Sama kopalnia jak kopalnia, ale najciekawsze s± dla nas okalaj±ce ja ha³dy- zupelnie ró¿niace siê od ha³d znanych mi z Górnego ¦l±ska. Prawie nie poro¶niete ro¶linnoscia, jak ³apy jakiegos potwora rozpe³zaj± siê na boki. Zbocza ¿³obione, czarne lub przecierane na ceglasto-pomarañczowy kolor, daj±cy z³udzenie jakby ha³da siê ¿arzy³a. Krajobraz jak na Marsie albo idealny plener do krêcenia filmow katastroficznych Nie wiem co za paskudztwo zostalo na te ha³dy wysypane, ale nie wygladalo to przyjaznie, wiêc na ich szczyt nie weszlismy. Ka³u¿e w okolicy s± rdzawe i ciekawie pachn±. Na terenie calej kopalni krêci siê du¿o ludzi pozyskuj±cych chyba kolorowy z³om. Kuj± beton i co¶ z niego wyci±gaja. Nie rozmawialismy z nimi. Oni zauwazyli nasza obecnosc, my ich , ale jakos nie doszlo do zadnego kontaktu, kazdy zajmowal siê swoim- my robieniem zdjêc, oni waleniem kilofami w beton.























Jutro suniemy do Swiatogorska!

CDN


Rewelacja !
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaciekrece.xlx.pl